Wydaje mi się, że ostatnio żyję tylko poniedziałkami. Codziennie zbieram się w sobie by napisać parę słów na typowo książkowy temat i co dzień mi się to nie udaje. Zaczekam jeszcze ten tydzień i jeśli wena nie nadejdzie to mam już pomysł co z tym fantem zrobić. Ale mam nadzieję, że nie będę musiała się do niego uciekać...
Tymczasem przyszedł wrzesień. Na dobre już zagościł w naszych kalendarzach, w naszych domach i w naszych świadomościach. Lecz nie w naszej pogodzie. I chwała mu za to!
Dzisiaj w Krakowie temperatura oscylowała w granicach 30 stopni, a gdy wyszłam na chwilę z domu wieczorkiem uderzyło mnie przenikliwe... ciepło. Tylko gdzie te chłodniejsze, późnoletnie noce ja się pytam? ;)
A przecież letnie dni chylą się już ku upadkowi. Dla niektórych lato, jako synonim wakacji, po prostu się skończyło. Bowiem dla dużej części społeczeństwa wraz z nadejściem 72. rocznicy wybuchu II wojny światowej zaczął się ten mniej miły czas - chyba szczególnie dla nauczycieli, bo przecież dzieci i młodzież zawsze z radością idą ku wiedzy! - rozpoczęcie roku szkolnego.