poniedziałek, 30 listopada 2015

Nie lubię poniedziałku, zatem wróżba całkiem luźna.

W mojej podstawówce celebrowało się różne okazje. Jedną z nich były coroczne Andrzejki.

Ale takie Andrzejki prawdziwe - rozpoczynające się wieczorem, z wróżbami, zabawami i pysznościami. Wróżyliśmy z wosku, ze skórki obieranego jabłka, z butów.

Źródło

Wróżyliśmy oczywiście swoje przyszłe kariery, to jak pójdzie nam klasówka z matematyki oraz czy obecna sympatia odwzajemni nasze zainteresowanie (zawsze wychodziło, że jest szansa). Atmosfera ciemnej klasy po zmroku, przy blasku świec sprzyjała tajemniczości i dreszczykowi emocji towarzyszącemu niepewności, co też wróżba nam powie.

Pamiętając tamten dreszczyk postanowiłam w tym roku też powróżyć.

wtorek, 24 listopada 2015

Nie lubię poniedziałku we wtorek, czyli przedziwne miejsca do czytania

Wczoraj odkryłam, że jestem książkowym meteopatą.

Za oknem zrobiło się już naprawdę mroźno, co odczułam boleśnie wracając późnym wieczorem z krakowskiego koncertu zespołu Perfect (35-lecie zespołu, a jestem wyjątkową fanką, więc nie mogłam odpuścić!).

Sięgając w domu po książkę, którą czytałam jeszcze tej pięknej złotej jesieni z ostatnich dni, poczułam jakieś niedopasowanie. Tak mi ta książka jakoś nie szła, męczyłam każde zdanie i powód odkryłam dopiero po dłuższym czasie.

Zauważyliście, że są takie klimaty i miejsca, które sprzyjają czytaniu?

Dla kontrastu - standardowe miejsca na czytanie. Źródło
Żeby było zabawniej wszystko jest ściśle zsynchronizowane z porami roku.
Wschodząca wiosna pozwalająca nam na dłużej opuszczać mieszkania, wywołuje w te cieplejsze dni pragnienie oświetlanych słońcem ławek parkowych. W lecie, gdy na zewnątrz jest upalnie marzymy tylko o skrawku cienia na kocyku pod drzewem i zagłębianiu się w niespieszną lekturę. Natomiast w długie jesienne lub zimowe wieczory mamy ochotę leżeć pod kocem w fotelu z książką w ręku i herbatą z sokiem malinowym na podorędziu.

Ale nie zawsze klimat, miejsce i książka do siebie pasują. Okazało się, że takich przedziwnych miejsc, klimatów i książek miałam trochę w moim dotychczasowym życiu dosyć sporo. I oto pora na to na co wszyscy czekali, czyli na wstydliwe wyznania!

sobota, 21 listopada 2015

Na londyńskiej karuzeli. "Białe zęby" Zadie Smith

Z lotniska Chareloi do centrum miasta można dojechać za 20 euro.

 Za tę kwotę kierowca otworzy przed Tobą rozsuwane drzwi, pozwoli wpakować bagaż i podwiezie w okolice dworca kolejowego. Podróż trwa przeszło 30 minut.

Nie ma możliwości negocjacji ceny, bo są one jednakowe i odgórnie ustalane przez wszystkich kierowców. Dlatego trzyosobowa rodzina zapłaci aż 60 euro i ani centa mniej. W cenie jest także festiwal mocno egzotycznych piosenek.

 Z Chareloi do centrum Brukseli jeżdżą tylko mężczyźni o ciemnej karnacji będący Kurdami.

Migawki z Londynu. Źródło
Imigranci są ostatnio na tapecie, świeczniku i ekranach telewizorów w całej Europie. Widzimy gigantyczne pochody ludzi idące autostradami, zdemolowane autobusy, matki z dziećmi poupychane w jakiś namiotach, makabryczne obrazy topielców na plażach, zasieki z drutu kolczastego, a także te ostatnie przerażające nagrania z Paryża oraz budzące grozę filmiki przedstawicieli Państwa Islamskiego.

Trwają kłótnie o to, czy w ogóle, a jeżeli tak to ile, powinniśmy przyjąć uchodźców, jak ich weryfikować, gdzie mają mieszkać.

 A przecież już mieszkają. Już przyjęliśmy grupy uchodźców z Czeczeni i z Ukrainy. Już widujemy szczelnie pozakrywane kobiety o smutnych oczach w galeriach handlowych. Już powstał meczet w naszym kraju. Wciąż jednak daleko nam do Paryża, czy Berlina. Lub Londynu.

środa, 11 listopada 2015

Rozdziobały go kruki, czy wrony. "Zasługa nocy" Mateusz M. Lemberg

Czasami dobrze mieć sąsiada.
Oczywiście nikt nie wie lepiej, o której wracamy do domu, jakich znajomych w nim przyjmujemy, z jakim facetem akurat jesteśmy w związku i z którą przyjaciółką właśnie się pokłóciłyśmy, niż ciekawa świata sąsiadka. Nikt inny też nie myśli, że mamy tak dużo czasu, aby wysłuchiwać długich tyrad o studiach wnuczki, niewdzięczności syna i niesamowicie ciekawych zajęciach w klubie seniora.

Źródło
Ale sąsiad może nas też niejednokrotnie uratować - przed złodziejami, którzy zechcą obrabować nam mieszkanie akurat, gdy będziemy na wakacjach, przed pożarem, gdy zostawimy mięso na gazie i pójdziemy na miasto, czy chociażby przed niechcianym awizo, gdy listonoszowi nie chce się kilka razy chodzić z paczką pełną książek tam i z powrotem. A gdy sąsiedzi też wyjechali pozostaje nam jeszcze dozorca.

W ostateczności taki dozorca może nawet rozpoznać, że coś złego dzieje się w naszym mieszkaniu.
Zwłaszcza, gdy widzi dużo kruków. Albo wron.

wtorek, 3 listopada 2015

Nie lubię poniedziałku we wtorek, czyli pierwszy dzień reszty mojego życia.

Gdy poniedziałkowego poranka, tydzień i jeden dzień temu, uchyliłam powieki moim oczom ukazał się widok niezwykły. Włochaty, mokry pyszczek z długimi wąsami, piękne niebieskie oczy i fikuśny język sięgający małego czarnego noska oraz puszysta łapka delikatnie przesuwająca się po moim nosie. Moja kotka doszła do wniosku, że zbyt dużo tego spania, czas na przytulanie.

Miziając Maddie za uszkiem, czyli tam gdzie lubi najbardziej, przeszła mnie groza. W jednej chwili serce zabiło szybciej, oblał mnie zimny pot, a żołądek skurczył się boleśnie. Przez głowę przebiegło mi tysiąc myśli i około 99,9% dotyczyło tego, iż przecież wyleguję się w łóżku, a powinnam się uczyć! Kodeks sam się nie przeczyta, kolokwium roczne samo się nie zda, aplikacja sama się nie skończy!

Początkowy plan był taki - na kolokwium idzie Maddie.
Krótki przebłysk świadomości niezwykle mnie rozbawił. Kotka popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem, a w jej błękitnych oczach nie ujrzałam jakiegokolwiek zrozumienia. A przecież była to tylko resztka traumy, która siedziała we mnie od kilku tygodni. Egzamin miałam przecież w niedzielę! I jaka to była niedziela! Uch! Ach! Och!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...