poniedziałek, 19 czerwca 2017

Żeby wszystko dobrze się skończyło. "Polska odwraca oczy" Justyna Kopińska

Pewnego dnia do mieszkania piętro niżej wprowadziła się kobieta z małą dziewczynką. Dziecko było blade, chudziutkie, grzeczne, sądząc po tym jak każdemu mówiło po cichutku "dzień dobry".

Pierwszy raz ją usłyszałam, gdy spieszyłam się do pracy. Było tuż po godzinie 7 rano. Przygotowywałam się do wyjścia w łazience i usłyszałam głośny krzyk, wzmocniony agresywnym przekleństwem. Po tym krzyku zapadła cisza, którą przerwał delikatny płacz dziecka. Krzyki jednak nie ucichły, a płacz tylko wzmógł agresję krzyczącego głosu.

Źródło

Sesje krzyków powtarzały się odtąd codziennie rano. Oczywiście mogły to być zwykłe nieporozumienia, kłótnie z nieposłusznym dzieckiem, ale gdy pewnego razu usłyszałam niczym przekleństwo groźbę "Zabiję cię" nie wahałam się ani chwili. Do czasu przyjazdu funkcjonariuszy awantura zdążyła przybrać na sile i wygasnąć. Kobieta twierdziła, że egzekwowała posłuszeństwo, a dziecko nie wyglądało na maltretowane. Policja odjechała, ale krzyki na szczęście ucichły.

wtorek, 13 czerwca 2017

Lato z... Orientem

Leżę na tarasie z książką Jacka Dehnela. Rytmicznie ruszam stópką. Troszkę wiercę się w leżaku, bo chociaż lektura fascynująca to jednak odczuwam pewne mankamenty przebywania zbyt długo w jednej pozycji. Zatem próbuję się przekręcić, rozruszać. Aż tu dotkliwy ból rozlewa się w okolicach moich pleców, pod łopatką i uniemożliwia mi oddychanie...
Och, wait! Tak było rok temu podczas tarasowej rekonwalescencji po złamaniu żebra.

Źródło
Znów leżę na leżaczku na tarasie. Słońce odbija się od ekranu czytnika. Nieco mnie to denerwuje, ale nie przerywam czytania genialnego "Jaśnie pana". Słyszę z głębi mieszkania donośny dźwięk mego telefonu. Zrywam się, biegnę, jednak telefon milknie, gdy do niego dobiegam. Zrezygnowana mimowolnie za to spoglądam w lustro. Moje pięknie opalone ramiona okazują się małym, spalonym skwarkiem...
I tak było dwa lata temu, podczas inauguracji użytkowania nowego tarasu.

Nadal leżę. Wokół mnie brzęczą owady, kot wyleguje się w słońcu, delikatnie wiatr szumi liściach jeżyny. Tak jest w tym roku. A co czytam?

Zapraszam na cykl o moich tegorocznych letnich lekturach.

czwartek, 8 czerwca 2017

Czwartkowa wokanda. "Motylek" Katarzyna Puzyńska

W przydrożnym rowie zostaje znaleziona martwa kobieta.
Wydawałoby się, że okoliczności jej śmierci są jasne.
Zwykły wypadek drogowy na małej wsi, gdzie wiele osób chodzi poboczem. Sprawca zbiegł. Pewnie był pijany lub naćpany. Albo zwyczajnie nie poczuwa się do winy. Szykuje się zwyczajne umorzenie postępowania.


Jednakże sprawa komplikuje się, gdy okazuje się, że ofiara nie jest mieszkanką tej okolicy i nikt z miejscowych jej nie zna. W dodatku kobieta była zakonnicą, a wszystko wskazuje na to, że kiedyś, w przeszłości... rodziła dziecko.

Mały posterunek w Lipowie ma do rozwiązania chyba najważniejszą sprawę w całej historii niewielkiej mazurskiej miejscowości. Ale czy policjanci szukają zlęknionego sprawcy wypadku drogowego, czy bezwzględnego mordercy?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...