czwartek, 10 listopada 2016

Filiżanka herbaty u lady Agathy. "Tajemnica rezydencji Chimneys"

- Najwyższy czas na poranną herbatę - rzekł (...) energicznie - Proszę tędy. Na następnej ulicy mamy wspaniałą kawiarnię.
- Domniemywam - powiedziała pani Caldicott tym swoim głębokim głosem - że koszt posiłku jest wliczony do wycieczki?
- Poranna herbata, proszę pani - odparł Anthony w sposób profesjonalnie uprzejmy - jest ekstra.
- To nieprzyzwoite!
- Życie bardzo często nas doświadcza - powiedział pocieszająco Anthony.
Oczy pani Caldicott rozbłysły; zauważyła tonem człowieka skaczącego na minę:- Podejrzewałam coś takiego i byłam na tyle przewidująca, że dziś rano przy śniadaniu odlałam trochę herbaty do dzbanka. Podgrzeję ją sobie w maszynce spirytusowej. Chodź, tatuśku.
Państwo Caldicott pożeglowali triumfalnie w stronę hotelu, a postać damy aż promieniała zadowoleniem własnej zapobiegliwości."

Poczęstujcie się herbatą. Źródło

W dosyć prostych i przyjemnych okolicznościach, gdzieś pomiędzy Leicester, a Loughborough, w trasie, którą można było przejechać za jednego pensa za milę (a w przypadku dzieci nawet za połowę stawki), w drodze na wiec abstynentów, narodziła się, całkiem niespodziewanie, współczesna turystyka.

Thomas Cook pewnie nie wiedział wówczas, że organizując taką niedaleką wyprawę (raptem 11 mil, a więc niecałe 18 km), na trasie, którą obecnie pokonuje się w 10 minut pociągiem, zainauguruje wycieczki grupowe, które wkrótce rozpanoszą się po całej Europie, a nawet całym świecie.

Natomiast Anthony Cade już doskonale wie na czym polega turystyka masowa i wcale nie jest z tego faktu zadowolony. W początkach XX wieku rodezyjskie (obecnie zimbabweńskie) Bulawayo, należące wówczas do Brytyjskiej Kompanii Południowoafrykańskiej, poczęły bowiem penetrować grupy złożone z ok. dziesięciu angielskich turystów.

Wyobraźcie sobie dziesięcioro Brytyjczyków palonych afrykańskim słońcem, narzekających na wszystko, począwszy od tego, że poranna herbata nie jest wliczona w koszt wycieczki, a skończywszy na małym wyborze pocztówek w lokalnych sklepikach. Już?

Teraz dodajcie do tego obrazu przystojnego, dobrze zbudowanego, opalonego Anthony'ego Cade'a - mężczyznę o nienagannych manierach. Z cierpliwością godną stoików uspokajał poirytowanych mężczyzn i flirtował z łasymi na komplementy starszymi kobietami. Był ulubieńcem pań i idolem panów na wszystkich elitarnych wycieczkach biura podróży Castle.

Misja specjalna

I pewnie ten wspaniały mężczyzna nadal prażyłby się w afrykańskim słońcu, gdyby nie spotkał przypadkowo na upalnej ulicy rodezyjskiego miasta swojego dawnego przyjaciela. Za jego sprawką od razu wpadł w wir przygód, zapoczątkowany podróżą statkiem w kierunku deszczowych Wysp Brytyjskich, z pamiętnikami tajemniczego hrabiego Stylptitch'a pod pachą oraz listami adresowanymi do tajemniczej damy Virginii Revel.

Jednakże w kraju rodzinnym Anthony Cade szybko zorientował się, że wiezie pakunek dosyć niebezpieczny, o który upomina się wiele osób, a niektórzy z tych upominaczy nawet posiadają broń. W dodatku w tę sprawę zamieszani są również politycy, pokroju George'a Lomaxa, który zabiera naszego bohatera do rezydencji Chimneys, na specjalne zaproszenie lorda Caterhama.

Mamy w tej powieści zatem nieco prawdziwej egzotyki, ale też wspaniały dwór z bardzo nietypowym lordem - totalnym szydercą - i do tego w komplecie wspaniałą córkę lorda Caterhama - Bundle, która wtóruje ojcu w jego drwinach z wszystkiego i wszystkich.

W rezydencji Chimneys na zaproszenie lorda Caterhama (jakże niedobrowolne!) przebywają przy tym same znakomitości: już wspomniany angielski minister George Lomax, jego asystent Bill Eversleigh, pretendent do tronu Herzoslovaki Michael Obolovitch oraz panna Virginia Revel. Zaproszenie, które otrzymuje Anthony Cade, wciąż będący w posiadaniu tajemniczych pamiętników sprawia, że ukrywa on swoją tożsamość pod innym nazwiskiem. W takiej dusznej atmosferze pełnej wzajemnych podejrzliwości dochodzi do zaskakującego morderstwa.

Trup w szafie

W "Tajemnicy rezydencji Chimneys" zagadka tajemniczego morderstwa miesza się z polityką, rozkwitający romans z narastającą nieufnością, a podejrzliwość spijana jest wraz z popołudniową herbatką.

Pewne jest tylko to, że książę Herzoslovaki nie żyje, a jego śmierć raczej nie była dziełem przypadku, czy zrządzeniem naturalnych okoliczności. Na scenę wkracza więc nadinspektor Battle i w zamkniętym gronie towarzystwa wzajemnej adoracji przebywającego w rezydencji poszukuje winowajcy.

Nic nie jest w tej powieści takie, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Sprawca sprytnie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości, ale dopiero finał historii wprowadza czytelnika w prawdziwe zdumienie.

Mnie zaś ogarnęło zdziwienie, że ta traktowana troszkę po macoszemu książka Agathy Christie, krytykowana z uwagi na mnogość zawartych w niej teorii spiskowych, w rzeczywistości jest mistrzowską opowieścią kryminalną wcale nie odstającą od tych najpopularniejszych i najbardziej wychwalanych powieści z panną Marple i Poirotem.

(Co więcej, mając za sobą już jedno powtórkowe spotkanie z Herkulesem Poirotem, zdecydowanie na razie wolę inspektora Battle!)

To jak? Może jeszcze herbatniczka?


Ocena: 5/6
Źródło

8 komentarzy:

  1. Ta autorka mnie prześladuje! Ciągle ktoś ją poleca :D

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas 😍
    Świat oczami dwóch pokoleń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że to prawdziwa i jedyna Królowa Kryminału :)
      Nie tylko polecam, ale i gorąco zachęcam!

      Usuń
  2. Mało tego, że nie czytałąm, to jeszcze jej nie mam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku! Ja kto możliwe?! Myślałam, że na Twoich pięknych, kuszących i wspaniałych półkach jest prawie wszystko!

      W każdym razie zachęcam, bo to taka mniej popularna Christie, a wcale nie gorsza.

      Usuń
  3. Pewnie czytałam, ale tak dawno, że już nawet nie pamiętam. Szkoda, że nie można pamiętać wszystkich przeczytanych książek. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też się cały czas zastanawiałam, czy tej książki przypadkowo nie czytałam. Musiało to być jeszcze przed epoką internetu, a na pewno Biblionetki i bloga :)

      Usuń
  4. Dla mnie filiżanka herbaty to zdecydowanie za mało i jestem zdania, że przynajmniej dwie dziennie to już jest coś. Tym bardziej jeżeli posiadamy specjalne naczynia do jej picia https://duka.com/pl/jedzenie-i-serwowanie-potraw/kawa-i-herbata więc jest to swego rodzaju odpowiedni rytuał.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...