niedziela, 28 lutego 2010

Druga strona medalu. "Rewers" reż. Borys Lankosz

Od zawsze czuję, że w polskich filmach tkwi potencjał, a tych którzy krytykują polskie kino nie rozumiem i chyba zrozumieć nie chcę, bo sama oglądam wszystko co polskie (a przynajmniej się staram). Chyba wystarczy, że wspomnę "33 sceny z życia", które niemalże rok temu recenzowałam tutaj i pod których nieustannym wrażeniem pozostaję po dzień dzisiejszy, byście uwierzyli mym słowom chociaż w procencie.


Pozostałe 99% zaś pozwoli Wam, drodzy Czytelnicy, przyznać mi niniejsze wspomnienie filmu, który oglądałam jeszcze w starym roku, z którego po dzień dzisiejszy wygrzebać się nie mogę (tak wiem, powtarzam się). Film obdarowany nagrodami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, wyróżniony na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym i na Camerimage mnie zaskoczył od samego początku.
"Rewers" w reżyserii Borysa Lankosza zaczyna się bowiem mało... kolorowo.

Polska Rzeczpospolita Ludowa, lata '50. Sabina pracuje w wydawnictwie, w dziale poezji. Ma trzydziestkę na karku, szare, bardzo przewidywalne życie, w którym brakuje mężczyzny, za to ma nadmiar opiekuńczości i troskliwości ze strony matki i babci, które martwią się o jej wciąż panieński stan.
Rzeczywistość PRLu ukazana w szarych barwach kontrastuje z kolorowymi czasami współczesnymi. Szaro-bura młodość Sabiny zaś z jej spokojną, nieśpieszną starością. Dwie płaszczyzny na które rozbija się akcja sprawiają, iż ta z pozoru prosta historia przeradza się w pasjonującą opowieść o trudnych wyborach, bolesnych decyzjach, strachu przed konsekwencjami swych postanowień. W obrazie Lankosza widzimy dwie strony medalu. Widzimy zarówno awers, jak i rewers kobiecych problemów, poznajemy tę rzadko ukazywaną drugą stronę kobiecej natury. Jak bardzo warta poznania jest, jak bardzo skomplikowana i jak ogromnie zaskakujące są zdarzenia, które rozpoczyna - o tym należy przekonać się samemu, a naprawdę warto!

Muszę jeszcze stanowczo zaznaczyć, że w tym filmie, jak w rzadko którym, nie było aktora, którym nie byłabym zachwycona. I tak wzdychałam na widok Marcina Dorocińskiego, uśmiechałam się widząc Krystynę Jandę i Annę Polony, z zachwytem wpatrywałam się wreszcie w Agatę Buzek, której chyba najbardziej nie podejrzewałam o taki kunszt.

Każdemu życzę takiego zakończenia filmowego roku, jakie ja miałam w grudniu 2009. I polecam tym samym "Rewers", jako lek na całe zło naszej codzienności. Wszak inni naprawdę mają gorzej!

Ocena: 6/6

7 komentarzy:

  1. Książka mi się nawet podobała, film chyba bardziej, gdyż od dawna bardzo lubię Agatę Buzek. A zanim obejrzałam film, przeczytałam kilka recenzji, w których padało m.in. stwierdzenie "czarna komedia". Claudette, czy Ty się śmiałaś na tym filmie? Bo mi towarzyszyło wiele emocji, ale śmiech nie był jedną z nich.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zielone światło dla polskiego filmu już świeci. Pozostaje tylko życzyć powodzenia wszystkim, którzy tworzą współczesne kino.
    Mocno trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie nieustannie polskie kino zachwyca i też nie rozumiem ciągłej krytyki. Obrazy z "Rewersu" mam ułożone pięknie w głowie, ale jednak nie pobił mojego faworyta czyli "33 sceny z życia". Czekam z niecierpliwością na kolejny film Małgorzaty Szumowskiej.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! Uwielbiam polskie kino. Zdarza mi się nie rozumieć komedii angielskich, generalnie nie wszystko mnie śmieszy, ale polskie (nie te romantyczne) komedie są świetne!
    Rewers podobnie jak Ty oglądałam z przyjemnością i a jakże! śmiałam się:-)
    33 scen nie znam, czas to nadrobić
    Pozdrawiam
    kot w butach

    OdpowiedzUsuń
  5. "Rewers" jest bardzo dobrym filmem według mnie, "33 sceny z życia" świetnym. Na tyle świetnym, że nie mogłam go obejrzeć do końca, bo ryczałam tak głośno, aż się zanosiłam.
    A jeśli chodzi o kino polskie. Hmm... Ambitne kino polskie czyli właśnie takie filmy o jakich tutaj i nie tylko tutaj mowa, jest (mam wrażenie) w stanie rozkwitu. Coraz więcej produkcji na poziomie pojawia się w kinach jak choćby wymienione wcześniej filmy czy "Dom zły" albo "Wszystko co kocham".
    Niestety polskie kino to też takie produkcje jak "Zamiana" albo "Ciacho" i czasem mam wrażenie, że ludzie krytykują polskie filmy generalizując i wrzucając do jednego worka i te ambitne i te tandetne.
    Ja sama dopiero teraz zaczynam się polskimi filmami zachwycać. Pamiętam, że zawsze polskie filmy kojarzyły mi się z jakimiś bandziorami, spluwami, wulgaryzmami. Ciągle powtarzał się motyw jakiejś mafii. Ambitne pozycje były tłamszone. Teraz się to zmienia. Dochodzi do głosu wielu wspaniałych reżyserów i polskie kino ambitne przeżywa renesans :)
    Rozpisałam się :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. "Rewers" rzeczywiście rewelacyjny, jednak na mnie też większe wrażenie zrobiły "33 sceny..." - myślę, że w polskim kinie ku lepszemu idzie i oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Rewers" jeszcze przede mną. Ostatnio oglądałam "Ile waży koń trojański" i muszę przyznać, że naprawdę mi się podobało. Mało polskich filmów oglądam, bo przeważnie kiepskie. Ale ten był dobry :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...