Czytelnicze podsumowanie roku 2013 nie jest najradośniejszą rzeczą, którą w tym momencie chciałabym uczynić, bo wiem, iż miniony rok był ciężki pod tym względem. Za to był zdecydowanie dobry pod innymi względami. Nie sposób tu ich wszystkich wymienić, ale zwróćmy uwagę jedynie na te najważniejsze wydarzenia: ukończenie studiów, uzyskanie pozytywnego wyniku egzaminu wstępnego na aplikację i wpis na listę aplikantów, podjęcie studiów podyplomowych, pierwsza rocznica pracy w korporacji, niesamowite podróże - austriackie narciarstwo oraz cypryjskie lenistwo. Chwile mniej radosne wolę przemilczeć, ale było ich naprawdę niewiele.
Wszyscy zapewne się domyślacie, dlaczego nie chcę czynić tu czytelniczych podsumowań. Niestety osiągnięcie wszystkich życiowych celów pochłonęło całą mą uwagę i w minionym roku lista mych książek przeczytanych jest dramatycznie krótka. Być może jeżeli doliczyłabym wszystkie naukowe lektury to wydłużyłaby się... Ba, na pewno by się wydłużyła i to znacznie, gdyż do jednego egzaminu musiałam przeczytać aż (sic!) 49 aktów prawnych. Chyba nie muszę Wam tłumaczyć, dlaczego nie mam ochoty wspominać czytania kodeksów i innych ustaw, ani tym bardziej wciągać ich na listę :)
Byłabym jednak nieuczciwa nie wspominając ani słowem o tym, co mnie czytelniczo oraz filmowo zachwyciło lub zniechęciło.
Najlepsza książka
Najlepsze czytadło
Chociaż film podobał mi się dużo bardziej to w tej kategorii przoduje "Czekolada" Joanne Harris. Za słodycz, którą niosła każda kolejna strona.
Najlepsza książka non-fiction
Tutaj zdecydowanie przoduje kodeks, tylko nie mogę się zdecydować który :) Może kodeks postępowania cywilnego, który w tym roku przeczytałam w całości co najmniej pięć razy. Niestety żadna inna książka mnie tak nie wciągnęła!
Najlepsza fantastyka
Nie mogę nie wskazać na przeczytaną przeze mnie w oryginale (wreszcie!) książkę posiadacza cudownej domowej biblioteki - "Coraline" Neila Gaimana. Prosta i przeurocza historia, w której głównej bohaterki nie sposób nie lubić!
Najlepszy kryminał
Mocno waham się pomiędzy trzema ostatnimi książkami Marka Krajewskiego. Zarówno "Erynie", jak i "Liczby Charona" oraz "Rzeki Hadesu" niezmiernie mnie wciągnęły. Wybieram jednak niesamowite "Rzeki Hadesu", które chociaż przeczytałam w oka mgnieniu potrafiły mnie zadziwić.
Najlepsza akcja
Przy lekturze pierwszej powieści Vincenta Severskiego nie obyło się bez obgryzania paznokci ze zdenerwowania i emocji, dlatego bez wahania wskazuję na "Nielegalnych".
Najbardziej intrygująca fabuła
Wyjątkowa książka, która najbardziej mnie zaintrygowała nie jest w tym roku kryminałem ani sensacją. Fabuła powieści "Brzoskwinie dla księdza proboszcza" Joanne Harris zaciekawiła mnie i wciągnęła, gdyż wcale nie spodziewałam się tak ciekawej historii!
Najbardziej warta uwagi
Powieść, którą otrzymałam pewnego dnia z rąk listonosza i niedługo potem puściłam ją dalej w obieg "pocztowy" zachwyciła mnie są lekkością, romantycznością, delikatnością i niebanalną puentą. Zdecydowanie "Babunię" Frederique Deghelt powinien przeczytać każdy
Największe rozczarowanie
Spodziewałam się tajemnic, intryg, plotek, a dostałam ładny obrazek okraszony ciągłym omijaniem niewygodnych tematów. "Marzenia i tajemnice" Danuty Wałęsy nie są tym czego się spodziewałam.
Kit roku
Trudno mi wskazać jednoznacznie powieść, która byłaby najgorsza. Postanowiłam zatem kitem roku ogłosić książkę znacznie słabszą od pozostałych, lecz nie do końca tragiczną i niekoniecznie ocenioną przez mnie najniżej. "Mistrz: Najlepsze dopiero przed tobą" Andy'ego Andrews'a zdecydowanie spełnia te kryteria. Jest to pseudo-poradnik zawierający bardzo proste myśli, lecz nazbyt przerysowane. Nic specjalnego.
Odkrycie roku
Odkrywałam w tym roku niewiele, lecz to co odkryłam było naprawdę niesamowite. Począwszy od genialnej serii Marka Krajewskiego o "kumisarzu" Edwardzie Popielskim, w której przewija się wciąż w tle Eberhard Mock oraz wspaniały Lwów, poprzez słodką trylogię Joanne Harris, która nie tylko rozpoczyna się głośną "Czekoladą", ale oferuje trzy zupełnie różne i tak samo fascynujące historie, skończywszy na początku wciągającej serii byłego oficera polskiego wywiadu Vincenta Severskiego, która chociaż nawiązuje do słynnej trylogii Millenium to jednak ma w sobie dużo świeżych pierwiastków.
Najlepsza książka roku
Nie przypuszczałam nawet w najśmielszych snach, że pierwsza książka, którą przeczytałam w tym roku będzie tą najlepszą. Gdy zaczynałam czytać powieść Jonasa Jonassona "Stulatek, który uciekł przez okno i zniknął" oczekiwałam jedynie czytadła i modliłam się by było ciekawe. Nie spodziewałam się tej bomby, która na mnie spadła. Książka Jonassona jest niesamowita pod każdym względem i chociaż bardzo zabawna zdecydowanie jest też inteligentna, naszpikowana szaloną akcją i niezwykle urocza. Wszyscy, którym poleciłam i pożyczyłam "Stulatka" oddawali mi książkę pełni zachwytu. A ja wcale im się nie dziwię :)
Najlepszy pisarz
Ten ostatni już, jak najbardziej zasłużony tytuł otrzymuje w roku 2013 jeden z moich najulubieńszych pisarzy polskich - Marek Krajewski, który jak mało kto potrafi wciągnąć mnie w swoją historię już od pierwszej strony każdej (!) swej powieści. Z niecierpliwością czekam na czas kiedy będę mogła wreszcie sięgnąć po najnowszą książkę o komisarzu Popielskim aktualnie leżakującą na moim czytniku. Aż dziwię się sobie, że jeszcze jestem w stanie się powstrzymywać by się na nią nie rzucić :)
W tym zestawieniu, którego teoretycznie nie miało być (zauważcie jak sprytnie ominęłam kwestie ilości przeczytanych tytułów, stron, porównywania do lat poprzednich etc.) brakuje "Najlepszej klasyki" z tego względu, że nie sięgnęłam po żadną klasykę przez całe 365 dni. To bardzo smutne, lecz prawdziwe.
Teraz przejdźmy do zdecydowanie przyjemniejszej części.
Najlepszy film
Pod względem filmowym rok 2013 był niezwykle owocny. Oglądałam dużo, często i zazwyczaj niezwykle ciekawie. Wskażę jedynie tytuły filmów, które udało mi się zapamiętać oraz spisać. Za najlepsze uważam:
1. "Django" reż Quentin Tarantino - niezwykle zabawny, najbardziej pozytywny i niesamowity film tego roku, który przełamał moją niechęć do Dzikiego Zachodu :)
2. "Drogówka" reż. Wojciech Smarzowski - niezwykle trafny obraz polskiej Policji pełnej śmierdzącej kloaki, złożonej z przekrętów, łapówek, alkoholu, w której funkcjonariusze z powołania zazwyczaj się topią. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać i za to kocham Smarzowskiego!
3. "Pokłosie" reż. Władysław Pasikowski - podejmujący trudne tematy film, który dla mnie nie był aż tak kontrowersyjnym, jak wstrząsającym obrazem polskiej wsi.
4. "Roman Polański: moje życie" reż Laurent Bouzereau - niesamowity wywiad z zamkniętym w areszcie domowym reżyserem. Wzruszająca i wstrząsająca historia jego życia.
5. "Jak ukraść Księżyc" reż. Chris Renaud i "Minionki rozrabiają" reż. Pierre Coffin, Chris Renaud - dwa przeurocze i niezwykle mądre obrazy skierowane do najmłodszej publiczności. Blisko mi do trzydziestki, a i tak obejrzałam z przyjemnością.
6. "Zanim odejdą wody" reż. Todd Phillips - świetna zabawa, wartka akcja i Robert Downey Jr. :)
7. "Paryż-Manhattan" reż. Sophie Lellouche - delikatna, romantyczna, urocza historia przywodząca na myśl (wcale nieprzypadkowo) filmy W. Allena;
8. "Potwory i spółka" reż. Joanna Wizmur, Pete Docter i "Uniwersytet Potworny" reż. Dan Scanlon, Łukasz Lewandowski - drugi animowany dwupak, który powinien zachwycić dużych i małych widzów.
9. "Blue Jasmine" reż. Woody Allen - słyszałam głosy negatywne (zwłaszcza męskie), lecz ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym obrazem. Doskonały dramat, wspaniała kreacja aktorska, niezapomniany klimat. Po prostu Allen :)
10. "Pamiętnik" reż. Nick Cassavetes - obejrzany po raz kolejny wciąż smakuje tak samo. Piękna historia, piękny Ryan Gosling.
11. "Iluzja" reż. Louis Leterrier - ciekawy, o niezwykłym klimacie, chociaż niestety historia jest zbyt krótka!
12. "Jeździec znikąd" reż. Gore Verbinski, Waldemar Modestowicz - kolejny barwny, wartki i zabawny obraz Dzikiego Zachodu. Rzadko oglądam filmy tylko dla aktorów, ale... Johnny Depp!
13. "Układ zamknięty" reż. Ryszard Bugajski - film trzymający w napięciu od pierwszej minuty, doskonałe kreacje aktorskie, fascynująca historia niestety oparta na faktach. Obraz zachwycający i porażający jednocześnie.
13. "Układ zamknięty" reż. Ryszard Bugajski - film trzymający w napięciu od pierwszej minuty, doskonałe kreacje aktorskie, fascynująca historia niestety oparta na faktach. Obraz zachwycający i porażający jednocześnie.
14. "Labirynt" reż. Denis Villeneuve - mroczny thriller chwytający za gardło i za serce. Tajemniczy klimat, niespieszna akcja, zaskakujące zakończenie.
15. "Kamerdyner" reż. Lee Daniels - jeżeli miałabym w jednym wyrażeniu określić ten film to powiedziałabym: "historia niewolnictwa". Jednakże obraz jest tak barwny, wielowątkowy i zachwycający, że trudno wspomnieć jedynie o niewielkim jego fragmencie. Doskonałe zakończenie całego roku :)
Najbardziej żałosnymi produkcjami obejrzanymi przeze mnie w ostatnim roku były: "Sęp" w reż. Eugeniusza Korina (bardzo marne zakończenie), "Last minute" Patryka Vegi (banalny, praktycznie brak fabuły), "Stażyści" Shawn'a Levy'ego (nudny jak flaki z olejem), "Millerowie" Rawsona Marshalla Thurbera (całkowicie rozczarowujący, o marnej fabule i kiepskim wykonaniu) oraz "Sztanga i cash" Michaela Baya (film o grupie pakerów i koksiarzy, którzy postanawiają bawić się w haracze i wymuszenia, ale im nie wychodzi).
2014 rok
Jeszcze całkiem nowy rok będzie dla mnie na pewno rokiem zmian. Przede wszystkim zaczęłam pracę na pół etatu. Teoretycznie oznacza to dużo więcej czasu na czytanie, pisanie, oglądanie, ale w praktyce rozpoczynam również aplikację, która zdecydowanie na początku jest czasożercza - praktyki i zajęcia zajmują większą część tygodnia. Przede mną też wizja weekendowych zajęć na studiach podyplomowych oraz nauki do wielkiego kolokwium na aplikacji.
Moje marzenia są zatem bardzo proste - jak najwięcej czasu wygospodarować na czytanie i tworzenie bloga. Lecz przede wszystkim dopełnić wszystkich zawodowych i naukowych obowiązków. Jeżeli to się uda to będę bardzo szczęśliwa w nowym, 2014 roku :)
I tego też Wam życzę - szczęścia w Nowym Roku!
Spełnienia marzeń i planów!
OdpowiedzUsuńU mnie też w ubiegłym roku słabiej, zwłaszcza z blogowaniem ;), opisałam chyba tylko z 1/3 przeczytanych, a już pod koniec roku ogarnęła mnie całkowita 'blogowa depresja". Za to dużo się działo w życiu realnym, a to przecież ważniejsze :)
Dziękuję!
UsuńJak dobrze znam tę "blogową depresję"! Ale nadszedł nowy rok, nowe wyzwania, odpowiedni czas by się odkuć.
Pozdrawiam!
Krajewskiego bardzo lubię. Długo nie mogłam się do niego przekonać, ale w sumie dobrze, bo nie można mnie posądzić, że polubiłam go, kiedy był na niego boom.
OdpowiedzUsuńMnie również ominął boom na Krajewskiego i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nie lubię czytać książek tylko dlatego, iż akurat są popularne. Jeżeli po jakimś czasie, wciąż mogą się obronić to znaczy, że są warte przeczytania. Z niecierpliwością przebieram stronami obecnie czytanej książki, bo wiem, iż czeka już na mnie "W otchłani mroku"!
UsuńPozdrawiam.
KPC to mi tu bardziej pasuje na SF niż non-fiction - połowa tych przepisów z poprzedniego, słusznie minionego ustroju, na siłę próbująca zachować sens dzisiaj :D
OdpowiedzUsuńTak, gdyby doliczyć ustawy do aplikacji, książki i artykuły do pracy magisterskiej i pewnie jeszcze do paru ostatnich egzaminów na studiach, to wyszłaby z tego pokaźna liczba stron.
najważniejsze, że ten trudne próby mamy już obie za sobą (sic!) - będzie jeszcze wiele takich przed nami, ale cóż, wiedziałyśmy, w co się pakujemy. Podziwiam, że postanowiłaś jeszcze rozpocząć studia podyplomowe, u mnie niestety nie jest to możliwe, bo moja aplikacja odbywa się w systemie weekendowym :/
Cieszę się, że polubiłaś książki Krajewskiego, bo stworzył jednego z moich ulubionych bohaterów - Mocka. Popielskiego jeszcze nie poznałam, bo nie mogę dorwać pierwszego tomu.
Dla mnie kpc to było jednak non-fiction, bo egzamin trzeba było zdać i to całkiem realnie :/ Ha, mamy za sobą te wszystkie akty prawne i inne rzeczy, ale już niedługo będziemy je wałkować od nowa i od nowa. A potem jeszcze raz od nowa :) Mnie się jednak wydaje, że nie do końca wiedziałam w co się pakuję, a na pewno nie zdawałam sobie sprawy jaka to jest orka na ugorze!
UsuńStudia podyplomowe to fajna sprawa, ale zajmują też nieco czasu. W dodatku poza zajęciami w weekendy, jeszcze przydałoby się coś doczytać, powtórzyć.
Na razie wszystko udawało mi się pogodzić, zobaczymy jak będzie po rozpoczęciu zajęć i (co najważniejsze) praktyk. Musi być dobrze!
Krajewskiego już dawno temu polubiłam, właśnie przy okazji serii z Mockiem. Chociaż wcale polubić nie powinnam, bo pierwszą książkę, którą przeczytałam było mroczne, destrukcyjne "Festung Breslau". A jednak mi się spodobało :) Gorąco polecam serię z Popielskim - to prawdziwy majstersztyk, chociaż "Głowa Minotaura" mocno przeraża.
Pozdrawiam!
W takim razie życzę czasu na czytanie dla przyjemności. I wspaniałych lektur :)
OdpowiedzUsuń"Stulatka" lubię, Krajewskiego nie cierpię (no ok, jego książek), a "Babunia" jest kochana.
Troszkę spóźnione dziękuję i nawzajem! "Babunia" jest przekochana :)
Usuń