niedziela, 9 marca 2014

Nie lubię poniedziałku już w niedzielę, czyli pięciolatek za rok idzie do szkoły

Niedziela to taki czas kiedy gdzieś pomiędzy rosołem z makaronem (tym jedynym słusznym makaronem, bo chyba każda rodzina w Polsce ma taki właśnie makaron), a kotletem schabowym z ziemniaczkami i kapustą (u mnie w tym tygodniu młodą, wyhodowaną gdzieś w Chinach lub na Cyprze, generalnie tam gdzie teraz jest ciepło), człowiek uświadamia sobie boleśnie, że dzień jutrzejszy nie jest wolnym i że to niemożliwe, ale mimo wszystko, gdzieś zniknęła sobota.

Mnie jeszcze przed obiadem dopadło wrażenie, że nie wiem, jak to się stało, iż już nadchodzi drugi tydzień marca. Uciekło mi tyle dni, tyle godzin. W między czasie było tyle okazji, które przeszły obok prawie niezauważone ("prawie", gdyż zawsze znalazł się ktoś, kto jednak miło o nich przypomniał) - kolejne moje nieuniknione urodziny, dzień kobiet, poważna rocznica mojej bytności na BiblioNETce i wreszcie najważniejsze, urodziny tego bloga.



Mam pięć latek, pięć i...

Pięciolatek zazwyczaj jest dzieckiem energicznym, przyjacielskim, samodzielnie wymyślającym zabawy, chętnym do współpracy, bardzo towarzyskim, lubiącym popisywać się przed innymi i z reguły związanym emocjonalnie z mamą. Pięciolatek potrafi pisać krótkie słowa, rysować, wiązać buty, kolorować bez wychodzenia za linię, potrafi samodzielnie umyć się, ubrać, zjeść i skorzystać z toalety, a także może zacząć już czytać.

Mój pięcioletni blog nie jest zatem typowym pięciolatkiem. Chociaż nie brakuje mu ciekawości świata i jest bez wątpienia emocjonalnie ze mną związany (a raczej ja z nim) to jednak nie lubi popisywania się, czasami z niechęcią współpracuje, a jego energia skacze niczym sinusoida. Pełen jest nie krótkich słów i podstawowych zdań, ale przede wszystkim długaśnych wypowiedzi, inspirowanych miłością do lektury, wieloma przeczytanymi książkami, zamiast rysunków są zdjęcia, a kolorując rzeczywistość zawsze wychodzę poza linie utartych schematów. Mój pięciolatek jest samodzielny, lecz nie przejawia chęci wymyślania nowych zabaw, nie poczuwa się do realizowania misji kreowania nowych trendów. Jest nieco krnąbrny, ale oczywiście dla mnie zawsze będzie piękny i kochany.

Pięciolatka

Wstajesz rano z uporczywą myślą, która pląta się wciąż w Twojej głowie i której nie możesz się pozbyć. Nie możesz skupić się na czytaniu, chociaż właśnie jesteś w trakcie fascynującej lektury, od której wczoraj nie mogłeś się oderwać. Nie możesz skupić się też na telewizji, na filmie, który zawsze chciałeś obejrzeć, czy nawet na ulubionej grze komputerowej. Ta myśl wciąż rozprasza Twoją uwagę.
Bezwiednie siadasz do komputera i po kilku minutach masz już za sobą rejestrację oraz pierwsze słowa przerzucanych na ekran komputera myśli.

Tak to w moim przypadku wyglądało. Po prostu pewnego dnia znalazłam potrzebę podzielenia się z innymi moją pasją, moimi wrażeniami z przeczytanych książek. Nie była to nagła potrzeba, bo tkwiła we mnie już jakiś czas.



W blogosferze zaistniałam dużo, dużo wcześniej.
Od 2002 roku prowadziłam pierwszego bloga z moimi prywatnymi zapiskami. Kontynuowałam go od grudnia 2003 roku pod inną nazwą. Na obu blogach pisałam o swoim życiu, o rzeczach które mnie cieszą, o książkach które czytałam, o filmach które obejrzałam, o miejscach które odwiedziłam. Przenosiny były podyktowane właściwie tylko chęcią zachowania anonimowości.
W 2009 roku ogarnęła mnie niesamowita chęć rozpoczęcia pisania własnych recenzji książkowych, dzielenia się jedynie swoją pasją, a mniej już życiem prywatnym i związaną z nim otoczką. I tak założyłam swojego pierwszego i obecnego bloga książkowego, który prowadzę do dzisiaj.

Jak pewnie się domyślacie wtedy blogosfera była zupełnie inna. Książkowych blogerów nie było zbyt wielu, a istniejące blogi książkowe wyróżniał własny, niepowtarzalny styl. Z tamtych czasów pamiętam blogi, które mnie inspirowały. Troszkę ich było: Miasto książek Padmy, Bazgradełko, Czytaj od lewej pisane przez Mary, Lekturki Zosika, Justyna K. pisząca bezoprawy oraz Matylda_ab z bloga Krótkotrwałe zniekształcenie rzeczywistości. Była też Agnieszka przenosząca jakoś wtedy swojego bloga na obecny adres Książkowo. Na kilka miesięcy przed moim blogiem powstały też Dowolnik i Maniaczytania.

Myślę, że każdy z nas wprowadzał troszkę swoich pomysłów do tego świata. Ja od początku chciałam pójść w kierunku samodzielności, dlatego zdecydowałam się publikować moje własne zdjęcia przeczytanych książek, które początkowo były dosyć nieudolne. Pamiętam, że wiele osób zwracało uwagę na te zdjęcia, nawet niedawno czytając starsze komentarze natknęłam się na pochlebne opinie dotyczące moich obrazków. Teraz własnoręcznie zrobione zdjęcia to żaden wyczyn, wręcz codzienność i wszędzie możemy je znaleźć. Wtedy chyba ważniejszy był tekst, tych zdjęć nawet mogłoby nie być, bo ważniejsza była opinia, to co chcieliśmy przekazać Czytelnikowi. Jakoś wpasowałam się w tamten świat i trudno mi pogodzić się ze zmianą. Bo dzisiaj blogerzy, nawet książkowi, muszą się jakoś "sprzedać". Wydaje mi się, że muszą pokazać, że są warci tych kilku książek w miesiącu, które przesyła im wydawnictwo. Stąd coraz częstsze upodabnianie książkowych blogów do blogów modowych - pojawiają się różne gadżety, niekoniecznie książkowe, recenzje dziwnych produktów (nawet jedzenia lub kosmetyków). Teraz już po prostu nie opłaca się opierać tylko na książkach.

To samo dotyczy wizerunku. Pięć lat temu, gdy ktoś nie potrafił stworzyć sobie sam szablonu lub nie znał kogoś kto potrafi to zazwyczaj polegał na zwykłych szablonach dostępnych w serwisach blogowych. Nie wiem czy dzisiaj ktoś z nowych blogerów odważyłby się na taki krok - przecież wszyscy znają html, javę i pewnie inne języki programowania. Ja poza podstawowymi komendami nie mam nawet o tym pojęcia!

Co więcej, pamiętam jak bardzo cieszyłam się, gdy pierwsze wydawnictwo napisało do mnie z prośbą o współpracę. Było to już po pierwszych urodzinach bloga i e-maila od nich czytałam z 10 razy. Musicie wiedzieć, że na początku byłam mocno nastawiona na pisanie recenzji książek moich własnych i wydaje mi się, że był to najbardziej naturalny czas mojego bloga - nikt mnie do niczego nie zmuszał, nie miałam terminów, zobowiązań. Po roku przyszły właśnie wydawnictwa, bo wraz z tym pierwszym nagle posypały się propozycje. Prawie nic nie robiłam tylko czytałam i recenzowałam książki wydawnictw. Ledwo wyrabiałam się z terminami, ale jakoś się udawało. Zaległości na mojej własnej półce rosły. Maile od wydawnictw nie były czymś powszechnym jak teraz, trzeba było na nie zasłużyć. Oczywiście z czasem wszystko się skomercjalizowało i odwróciło, bo teraz bloger piszący miesiąc lub dwa sam pisze do wydawnictwa po prośbie. Dla mnie wtedy nie było to naturalne, a już na pewno nie w dobrym tonie. Cóż, chyba jestem stara.

A na koniec wspomnę jeszcze o tym, czym Was najbardziej dręczę - długością moich tekstów. Od dawien dawna piszę dużo, gęsto i długo. Był nawet taki apel blogerów parę lat temu by jednak recenzje były krótsze, bardziej treściwe - oczywiście kompletnie mi się nie podobał, bo ja krócej po prostu nie potrafię! Dla mnie pisanie recenzji to nie pół godzinki w trakcie dnia spędzonej przed komputerem, ale cały rytuał do którego potrzebuję czasu, kartki, długopisu i tekstu lektury. Czasami trwa on kilka godzin, czasami nawet kilka dni. Wydaje mi się jednak, że dzięki temu moje recenzje są przemyślane i bardziej "moje" już być nie mogą. To wszystko oczywiście nie koresponduje z najnowszymi trendami względem których tekst w internecie powinien być krótki, bo Czytelnicy nie są w stanie zbyt długo się na nim skupić - ale ja wierzę w moich Czytelników i zwykle się nie zawodzę :)
Jednakże zauważyłam, iż wiele nowo powstałych blogów (zresztą ile ich teraz powstaje to niewyobrażalne, zgubiłam się już dawno temu, a wciąż pewnie mam przed sobą kilkadziesiąt, o ile nie kilkaset, nieodkrytych) stosuje tą zasadę aż nazbyt dosłownie i poza krótkiego streszczenia fabuły w recenzji nie ma nic.
A kiedyś było to nie do pomyślenia!

Tak dumając nad dawną blogosferą i obecnym lansem bounce'm książkowym pozostało mi tylko wspomnieć, że mam wciąż nadzieję jakoś wtopić się w to nowe środowisko z moim brakiem chęci do zmiany szablonu, a więc z nieśmiertelnymi palemkami, z przydługimi tekstami, brakiem konkursów, praktycznie już z brakiem współpracy z wydawnictwami i oczywiście bez parcia na szkło.
Będzie ciężko?

Plan pięcioletni

Jako że faktycznie przegapiłam urodziny mojego bloga to postanowiłam troszkę Was tymi urodzinami pomęczyć i zrobić coś, co już od dawna planowałam. Przygotujcie się zatem na pięcioelementowy cykl dotyczący minionych pięciu lat, które spędziłam tutaj z Wami, w blogosferze. Pierwsze moje refleksje na temat ostatniej pięciolatki macie już za sobą. Nie obiecuję, że następne pojawią się jutro, ani za tydzień, ani w jakimś bliżej określonym terminie. Bądźcie więc czujni :)





10 komentarzy:

  1. "przecież wszyscy znają html, javę i pewnie inne języki programowania" - kompletnie nie mam o tym pojęcia! Ni hu hu ;) Powinnam chyba teraz pobiec natychmiast do wujka Google i zacząć to nadrabiać ;)

    Rany Julek, to Ty mnie kojarzysz sprzed czasów Książkowa na WP?? Nie sądziłam, że ktoś taki - oprócz Kalio - jeszcze istnieje :D

    Graty! I snuj te refleksje, snuj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano kojarzę :) Wtedy byłam bardziej obserwatorem, niż komentatorem. Kalio też kojarzę z tamtych czasów. Jakoś właśnie z jej bloga trafiłam na Twój, albo na odwrót. To było tak dawno.

      A Javę, html etc. znają chyba wszyscy właściciele nowych blogów, a takie mam przynajmniej wrażenie :)

      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Gratuluję rocznicy:). Pięć lat w blogosferze to cała epoka albo i ze dwie, zmieniło się w tym czasie mnóstwo, ale nadal są ludzie, dla których liczy się przede wszystkim tekst, którzy piszą i czytają po prostu dla przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Elenoir. Cieszę się, że nadal są tacy ludzie, bo bez nich nie byłoby tej blogosfery którą znam i uwielbiam, a jedynie jakaś plastikowa papka. Cieszę się, że Ty również wciąż piszesz :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Sto lat sto lat! Pisz nam długie, gęste recenzje :) Ja takie lubię czytać :) My faktycznie jesteśmy nie tylko ze starej gwardii, ale i starej daty - ja też nie mam pojęcia o językach programowania i kiedy udało mi się lekko przerobić swój szablon samodzielnie, byłam niesamowicie dumna! Wszystko się zgadza, jest tak jak piszesz - teraz teksty krótsze, blogerzy proszą w wydawnictwach o książki, wszyscy na własnych domenach i z nowoczesnym wyglądem:) A ja i tak najchętniej zaglądam na te blogi, które czytam od lat tak jak Twój!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padmo, wychodzę z założenia, że blogi jak wino - im starsze tym lepsze. Dlatego czytam tylko takie, w tym właśnie Twój (mocno trzymałam kciuki za Bloga roku, gratuluję wejścia do czołowej trójki). Oby nam się powodziło!

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Fajny post :) Ja tylko sprecyzuję, że Maniaczytania założyła bloga znacznie wcześniej, jak ją zauważyłaś, to była już po przenosinach na nowy adres. :)

    Natomiast co do htmlu, to znajomość tego wbrew pozorom nie jest taka znana. Blogerzy sami ze zmianami sobie nie radzą, szukają pomocy u znajomych informatyków, a czasem nawet nieznajomych specjalistów od szablonów.

    Ja też spotkałam się z opinią, że nie czytają mnie, bo piszę za długie teksty. No cóż... Jak pisze krótki, to czuję się nieswojo, zawsze staram znaleźć jeszcze jakiś problem do omówienia.

    Pozdrawiam i życzę wielu takich pięknych rocznic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Maniaczytania kojarzy mi się właśnie z innym blogiem, ale go niestety nie pamiętam zbyt dobrze, stąd moje niedopatrzenie.

      Ja nawet pomoc w htmlu mam całkiem blisko, gdyż mój T. jest informatykiem, ale i tak wszystko wolę robić po swojemu, nawet kosztem tego, iż nie będzie to profesjonalne :)

      Pozdrawiam i życzę nam obu byśmy zawsze czuły się "swojo" w swych przydługich tekstach!

      Usuń
  5. Pięć lat - kawał czasu. Po pierwsze gratuluję.
    A po drugie - pisz wciąż, tak jak lubisz, tak jak Ci to odpowiada. Zauważyłam, że im więcej siebie w tekstach, tym bardziej takie teksty (omówienia, recenzje, opinie, jak zwał, tak zwał) lepiej się czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie :) Niemniej jednak do tysięcznego posta troszkę mi jeszcze brakuje, ale postaram się by wszystkie były bardziej "mojsze" ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...