środa, 1 lipca 2015

Co żeś pożarł bajoku? Po krakosku, odsłona trzecia.

Człowiek do życia potrzebuje wielu rzeczy. Wielu takich niby szczegółów, bez których się nie da. Bez których po prostu nie można funkcjonować.

Dla mnie, oczywiście poza książkami, takim elementem jest jedzenie.

Tak, macie rację oburzając się, bez jedzenia nikt nie może przeżyć.
Ale wyobraźcie sobie, że ja nie mogę funkcjonować bez dobrego jedzenia :)

Źródło

A ponieważ zbliżają się wakacje, czas wyjazdów, czas urlopów i być może część z Was wybierze się do Krakowa, czy to na weekend, czy przejazdem, czy nawet patrząc dalekosiężnie - na Targi Książki, postanowiłam pokazać Wam moją kulinarną mapę Krakowa.

Jednocześnie uprzedzam, że nie jestem profesjonalnym krytykiem, wszystkie moje odczucia będą mocno subiektywne. Oczywiście nie przyjmuję też żadnych korzyści za reklamowanie punktów gastronomicznych - uważam po prostu, że niektóre miejsca warto polecać, a jako że Czytelników bloga traktuję troszkę, jak grupę znajomych to po prostu uruchamiam pocztę pantoflową :)

Prolog do maczania

Dobrych kilka lat temu, będąc jeszcze studentami, szliśmy żeśmy z moim T. ulicą Grodzką. Był koniec czerwca, niedobitki studentów z walizkami przeciskały się w tłumie turystów z gigaobiektywami w aparatach, a myśmy sobie tak szli. Aż doszliśmy do placu Dominikańskiego. Miejscu temu trudno dokładnie wyznaczyć jakieś granice, bo tak naprawdę plac Dominikański zlewa się z ulicą Grodzką, placem Wszystkich Świętych oraz ulicą Franciszkańską, jednakże ja określam mniej więcej ten plac na podstawie bliskości Bazyliki Św. Trójcy, znanej powszechnie jako kościół o.o. Dominikanów.

Zawsze skracamy sobie drogę i staramy się nie przechodzić zatłoczoną ulicą Grodzką, tylko skręcić w dużo bardziej kameralną ulicę Stolarską (będącą mekką emigrantów). I tak na placu Dominikańskim, tuż obok kościoła Dominikanów, na samym rogu z ulicą Stolarską, wyrosło nam wówczas przed oczami nowe miejsce.

Zachęcało zapachem pyszności. Był to taki zapach, który znamy z kuchni mamy. Wiecie, gdy wracaliśmy do domu po szkole i w garnkach na kuchence dochodził obiadek, a my piekielnie głodni po całym dniu, po kryjomu chwytaliśmy kromkę chleba i wsadzaliśmy ją do rondelka ze smakowitym mięskiem.

Taki zapach powitał mnie tamtego dnia w lokalu, który serwował, jak się okazało, potrawę o przedziwnej nazwie, którą już kiedyś gdzieś słyszałam - mianowicie maczankę po krakowsku.

Maczanka była wówczas bułką pełną świetnie doprawionych wieprzowych bitek, z sosikiem z cebuli i ogórkiem kiszonym otrzymanym do drugiej łapy. Była ciekawym i na pewno zdrowszym substytutem kebaba.

A bułę tę wprowadzić na krakowskie ulice chciał nie kto inny, ale Warszawiak, pan Adam Gessler, bo to jego nazwiskiem sygnowany był lokal na placu Dominikańskim.

Właśnie - był. Zniknął tak szybko i niespodziewanie, jak się pojawił. I przez długi czas mogłam polegać jedynie na maminych biteczkach w niedzielę. Aż do zeszłego roku.

Maczanie na całego

W zeszłym roku krakowskie ulice opanowała żółta ciężaróweczka. Stacjonowała albo na parkingu żwirowym przy ulicy Wawrzyńca, zwanym obecnie jako plac Judah (niektórzy też określają go, jako "zagłębie hipsterów") albo na Zabłociu, przy ulicy Przemysłowej.

Trudno przegapić to żółte cudo - Źródło

Pewnego wczesnowiosennego dnia odwiedziłam ją w tej drugiej lokalizacji. Ciężarówka to Andrus Polish Street Food. Głównym punktem ich menu jest właśnie maczanka po krakowsku, która tym samym wreszcie wróciła (w sensie dosłownym!) na krakowskie ulice.

Jednakże maczanka według Andrusa to karczek wieprzowy, uprzednio marynowany i duszony długo w niskiej temperaturze. Z żółtego food trucka możemy posmakować maczanki klasycznej, podawanej z duszoną cebulką i ogórkiem konserwowym z sosem gorczycowo - piklowym, ale także różnych wariacji maczankowych. I tak jest maczanka z boczkiem, jest maczanka ostra, jest gazdowska z serem gazdowskim, czy maczanka sezonowa (na uwagę zasługuje taka, która za składnik ma czekoladę!). Sekretem maczanki jest nie tylko rozpływające się w ustach mięsko, lecz również chrupiąca z wierzchu, świeżutka w środku bułka, która nasiąkając aromatycznym sosem tworzy to, czego zawsze szukałam w maminych i babcinych garnkach z kromką chleba w ręce.

Omniomniom - Źródło

Przyznam szczerze, że jestem maczankową purystką i ja zawsze jem jedynie maczankę klasyczną. Jednakże na pewno warto spróbować różnych smaków - wiem ze sprawdzonego źródła, iż wszystkie możliwe kombinacje maczanki są pyszne! A niektóre nawet zaskakująco pyszne :)

---
Co?
Żółty food truck, gdzie maczają na całego! - więcej o Andrusie

Gdzie?
Skwer Judah (Wawrzyńca 16)
Zabłocie (Przemysłowa 12)
(+ rozmaite street foodowe festiwale)

Kiedy?
Najlepiej śledzić profil na FB, jednakże według ogólnej rozpiski:
pon. - zamknięte
wt-czw - 14:00 do 23:00
pt - sb - 14:00 do 1:00
nd - 12:00 do 20:00

Za ile?
Maczanka klasyczna za 9 zł.
Inne wariacje maczankowe od 10 do ok. 15 zł.

Poziom pyszności:  6/ 6
Polecam!!!

4 komentarze:

  1. Maczanka, a co to jest?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacja, nigdy o tym nie słyszałam, a mieszkam w Krakowie! :D Będę próbować! Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...