Nowy Rok, nowe perspektywy, nowe plany, nowe otwarcie. Ale nie oszukujmy się, niewiele z tych planów, marzeń, postanowień tak naprawdę spełnimy. Obojętne, czy założymy sobie jakąś liczbę książek, które musimy przeczytać, czy określone tytuły, czy wysokość stosu, czy też lektury o jakiś wyszukanych zagadnieniach.
A mimo to się nie poddajemy. Tworzymy jakieś dziwaczne listy, listki, wielgaśne listy. Tworzymy, często nierealne, założenia. I to wszystko zamiast zwykłej radości czytania.
W tym roku postanowiłam jednak wreszcie coś zrobić, zmienić, stworzyć. Jakoś urealnić te wszystkie plany związane z czytaniem klasyki, przypomnieniem sobie dziecięcych lektur, sięganiem po książki które mam w mych zasobach, ograniczeniem w kupowaniu nowych tytułów. Pokusiłam się więc o delikatne noworoczne porządki.
 |
Miły mym oczom porządek. Źródło |
Teraz wszyscy wyobrazili sobie pewnie, jak w chustce na głowie trzepię dywany, odkurzam półki i książki, układam, wącham, kicham, jeszcze raz wącham, jeszcze raz kicham i z pietyzmem odkładam na półeczkę, potem z pięćdziesiąt razy wszystko przestawiam i gdy padam już ze zmęczenia zostawiam biblioteczkę i zasypiam półsiedząca na fotelu.
Otóż nie. Kurz wraz z kocimi kłaczkami nadal pokrywa me książki, tytuły leżą, o zgrozo , w tych samych konfiguracjach od roku, a nowe książki upycham w dziwnych miejscach (np. na nocnym stoliku lub wśród książek kucharskich, przewodników i albumów w kuchni!).
Ja natomiast mam poczucie wspaniałego porządku, opanowania i ogarnięcia wszystkiego. Też możecie się tak poczuć. Wystarczy jedynie pięć kroków!