Otóż, Mario Vargas Llosa już nie jest "kandydatem" a "laureatem" Nagrody Nobla, więc spostrzeżenie to stało się dla mnie swoistym znakiem.
I gdy prawie dwa tygodnie temu oczekiwałam na werdykt Szwedzkiej Akademii, mocno zaciskając kciuki by wygrał Murakami, usłyszawszy komunikat ochłonęłam i podbiegłam do komputera - dopisać Vargasa Llosę na mą listę Noblistów "do przeczytania" w ramach niezwykłego, nieograniczonego czasem wyzwania, do którego przystąpiłam jakiś czas temu:
A lista ma na początku drogi wyznaniowej kształtuje się następująco:
Nobliści, z którymi miałam już okazję się zaznajomić:
1905 r. - Henryk Sienkiewicz, Polska ("Krzyżacy", "Latarnik", "Janko Muzykant", "Sachem", "W pustyni i w puszczy", "Quo vadis", "Ogniem i mieczem")
1907 r. - Rudyard Kipling, Wlk. Brytania ("Księga dżungli")
1924 r. - Władysław Reymont, Polska ("Chłopi")1948 r. - Thomas Stearns Eliot, Wlk. Brytania ("Wiersze wybrane")
1957 r. - Albert Camus, Francja ("Dżuma")
1980 r. - Czesław Miłosz, Polska ("Piesek przydrożny", "Abecadło Miłosza", "Orfeusz i Eurydyka", wybór wierszy)
1982 r. - Gabriel Garcá Márquez, Kolumbia ("Sto lat samotności", "Miłość w czasach zarazy", "Kronika zapowiedzianej śmierci", "Rzecz o mych smutnych dziwkach")
1993 r. - Toni Morrison, USA ("Umiłowana")
1996 r. - Wisława Szymborska, Polska (wybór wierszy)1993 r. - Toni Morrison, USA ("Umiłowana")
Plany czytelnicze:
1929 r. - Thomas Mann, Niemcy ("Czarodziejska góra", "Buddenbrookowie")
1946 r. - Hermann Hesse, Szwajcaria ("Wilk stepowy")
1958 r. - Boris Pasternak, Rosja ("Doktor Żywago")
1965 r. - Michaił Szołochow, ZSRR ("Los człowieka") 1970 r. - Aleksander Sołżenicyn, ZSRR ("Oddział chorych na raka", "Jeden dzień Iwana Denisowicza")
1980 r. - Czesław Miłosz, Polska ("Hymn o perle", "Gucio zaczarowany")
1988 r. - Nagib Mahfuz, Egipt ("Opowieści Starego Kairu") 1998 r. - José Saramago, Portugalia (cokolwiek)
2002 r. - Imre Kertész, Węgry ("Los utracony")
2003 r. - J.M. Coetzee, RPA ("Hańba")
2004 r. - Elfriede Jelinek, Austria (cokolwiek)
2006 r. - Orhan Pamuk, Turcja ("Muzeum niewinności")
2007 r. - Doris Lessing, Wlk. Brytania (cokolwiek)
2008 r. - Jean-Marie G. le Clézio, Francja (cokolwiek)
2009 r. - Herta Müller, Niemcy (cokolwiek)
2010 r. - Mario Vargas Llosa ("Ciotka Julia i skryba", "Pantaleon i wizytantki")
2010 r. - Mario Vargas Llosa ("Ciotka Julia i skryba", "Pantaleon i wizytantki")
Oczywiście, jak to zwykle w wyzwaniach bywa będę opierała się częściowo tylko na zgromadzonych przeze mnie zbiorach (na liście planów, książki zaznaczone kursywą są tymi które posiadam), a główny ciężar spocznie na bibliotece. Na szczęście wyzwanie nie jest ograniczone czasowo, zatem życzę wszystkim uczestnikom (w tym sobie) szczęścia i wytrwałości.
O widzisz, to ja nie wiedziałam, że nobliści nie są ograniczeni czasowo. W takim razie może i ja się dopiszę :)
OdpowiedzUsuńPiękne światy przed tobą, ja również od czasu do czasu sięgam po noblistę. Warto.:)
OdpowiedzUsuńFutbolowa, ja dowiedziałam się przypadkiem, że Nobliści nie mają limitu czasowego i od razu się zapisałam. Będzie świetnie jeśli również dołączysz do wyzwania. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńClevero, już nie mogę się doczekać niektórych lektur. Choćby "świeżaka" Llosy :)
Mann do mnie nie mówił, Coetzee wprowadził mnie "Hańbą" w stan wyczerpania psychicznego na tydzień, ale "Żywoty zwierząt" mam na półce i od czasu do czasu otwieram, a od Jelinek mnie zemdliło...
OdpowiedzUsuńAle za to "Wilk stepowy" pożarty!!!! I pyszny był ;-)))
A ja też chciałam, żeby do listy Noblistów móc dopisać Murakamiego :-(
OdpowiedzUsuńMarpil, ale chyba warto było zmierzyć się z tymi, czasami pełnymi wad, Noblistami?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak, bo wciąż się przekonuję i zachwycam, chociaż wiem, iż z moich doświadczeń z Noblistami wychodziłam albo bezwzględnie kochając autora (vide: np. Marquez), albo go strasznie nie lubiąc (vide: np. Sienkiewicz, z którym poległam w "Potopie").
Hmmm, może i ja się dopiszę :). Llosa i tak jest w planach, a Manna chętnie bym jeszcze coś po "Czarodziejskiej górze" przeczytała.
OdpowiedzUsuńVirginio, polecam z całego serca to wyzwanie. Nobliści są bardzo... nobliwi i chyba nigdy nie wyjdą z mody.
OdpowiedzUsuń"Czarodziejską górę" muszę przyznać, iż podpatrzyłam u Ciebie, bo długo wahałam się, czy chcę zmierzyć się z tą lekturą. Owszem, chcę i to uczynię :)
Poza tym już dla samego Llosy i Manna warto przystąpić do wyzwania.
Pozdrawiam :)