Wzrost ich populacji był jedną, z niewielu, stałych w najjaśniejszej Rzeczypospolitej okresu XVII i XVIII wieku.
Ale przecież zamieszkiwali całą nowożytną Europę i ciesząc się zaufaniem monarchów, tworzyli w chrześcijańskich społeczeństwach odrębny, nieco wyizolowany, stan. Dlaczego ten constans minął? Dlaczego potędze tych niestrudzonych "sługów Skarbu" (jak ich nazywano), nie złamanej przez lata dyskryminacji, upadków, złośliwości, czy nawet jawnych prześladowań, położył kres jeden porywający, charyzmatyczny, acz nieco kontrowersyjny człowiek-mówca, człowiek-ideolog, którego dzisiaj, z całą pewnością, uznalibyśmy za kompletnego szaleńca, znacząco pukając się przy tym w czoło?
Łatwo uzmysłowić sobie, że nie był sam. Ktoś mu pomagał. Ktoś, czyli tłumy, publika. Cała Rzesza ludzi. Całe zło tego świata pomagało mu w zagładzie pięciu do sześciu milionów ludzi.
Lebensraum
Skrzypiący mróz powitał Andrzeja Hołotyńskiego w Wielkich Lipach.
Niewyobrażalne zimno, ciemność, strach przed nieznanym i mocne uderzenie w głowę. Oto, na co może liczyć młody chłopak, student, syn zmarłego naukowca na zapyziałej prowincji epoki mrocznego komunizmu.
Bo czegoż on szuka w tym zapomnianym miejscu, pod pretekstem zajęcia się majątkiem ojca?
Naprawdę pragnie dowiedzieć się czegoś więcej o swym rodzicielu? Więcej niż tego, że go porzucił? Że zostawił go samego z matką? Tego, iż chociaż obiecywał to nigdy nie zabrał go do swego własnego obserwatorium, tu - na końcu świata?
Andrzej nie spodziewa się jednak takiego biegu zdarzeń - niechęci tubylców, surowości rdzennych mnichów, uroku osobistego miejscowej Hanki i nade wszystko tajemnicy, która osłania wioskę zasłoną smutku i milczenia. Nie wie, że już od momentu wyjścia z obskurnego autobusu i uporczywej drogi przez las, nie decyduje o swym losie sam, ale czyni to ktoś inny, obcy, lecz doskonale go znający.
Czy ta historia może mieć coś wspólnego z przybyciem trzydzieści sześć lat później do tych samych Lip dziwnego osobnika w niemieckim mundurze Wehrmachtu, jakby żywcem wyjętego z piekielnego wehikułu czasu? Oczywiście może istnieć element łączący te ledwo żarzące się ogniwa i spajający je w jedno, promienne światło - blask prawdy.
Rassenschande
Nie bardzo.
Być może.
Z pewnością.
Każda z tych odpowiedzi wydaje się być poprawna, chociaż wcale nie doskonała. Ale tylko jedna pozwala zachować szacunek do samego siebie w każdych okolicznościach.
Wybór prawidłowej odpowiedzi nie jest jednak taki oczywisty. Każda bowiem pociąga za sobą pewne konsekwencje.
W Wielkich Lipach, w ogniu wojny (czy raczej okupacji, bo działania wojenne faktycznie miejscowości tej nie objęły), udzielenie słusznej odpowiedzi wcale nie gwarantuje zwycięstwa. Co więcej, przegrani są wszyscy - posępni mieszkańcy skazani na izolację, mnich mający nieustające wyrzuty sumienia. Nawet dobroduszna kobieta przygarniająca pod swój dach sierotę staje się pokonaną. Niestety człowiek, który przybywa by wyzwolić wszystkich mieszkańców tego upadłego miasteczka także przegrywa. Lipy pochłaniają, zniewalają. Całkowicie umyślnie.
Endlösung
Mnie zniewolił Marcin Pilis. Bez uprzedzenia wepchnął do ciemnego zaułka, pełnego mrocznych sekretów przeszłości. Pokazał mi esencję zła, jego odcienie różniące się natężeniem, bólem, głosami sumienia i możliwością albo niemożnością wyzwolenia.Nieprzypadkowe sceny, przenoszące nas być może do Jedwabnego roku AD 1941, albo do Gniewczyna 1942, wzbudzające grozę, głoszące prawdę (ale nie prawdę oskarżeń, tylko prawdę pamięci), ukazują nam niezwykły mechanizm pułapki zła, w jaką może wpaść każdy z nas, jeśli odpowiednio się zapętli. Człowiek pozbawiony woli, odrobiny współczucia i zrozumienia oraz moralnie czystego sumienia wpadnie w te sidła bez przeszkód.
Później, zarówno owładnięty złem degenerat, jak i prosty Czytelnik, pragnie już tylko zasnąć. Zamknąć oczy i nie czuć nic. A zwłaszcza bólu.
Holo-kautóo
Wina w "Łące umarłych" nie jest kategorią przedmiotową, ale cechą podmiotu. Wędruje za człowiekiem, podobnie, jak myśliwy tropiąc zwierzynę i gdy tylko napotyka na słabość, momentalnie uderza. Jeśli w jakiejkolwiek sytuacji życiowej wydaje nam się, że postępujemy słusznie, choć wcześniej nasze rozumowanie było zgoła inne - przyjacielskie, serdeczne, troskliwe, albo po prostu neutralne - to umocnieni w tym przekonaniu przetrwamy może i wieki. Lecz w końcu upadniemy.
I będziemy błagać o litość.
Niczym bezbronne dzieci bite kolbami karabinów.
Niczym lamentujący rodzice z lufami przystawionymi do wysokich czół.
Czy też po prostu, jak zwykła grupa Żydów. Palona żywcem.
Ocena: 6/6
Tą poruszającą nieprzyjemną tematykę, lecz bardzo miłą memu sercu, książką żegnam powoli stary rok i przygotowuję się na przyjęcie nowego. Nie obiecuję, że nic w nim już nie przeczytam, bo przede mną leży niedokończona Tokarczuk, a w głowie wirują mi tytuły, które już rozpoczęłam, ale jeszcze nie dokończyłam. Druga książka z serii Autorskiej Wydawnictwa Sol musiała ustąpić miejsca bibliotecznym "Biegunom". Podobnie rzecz miała się z prawdziwą perłą - "Łaskawe" wróciły bowiem do biblioteki, a w niedalekiej księgarni czeka na odbiór mój własny egzemplarz tej niezwykłej książki. Zaś ciepła, pachnąca Toskania nie odciągnęła mnie (przynajmniej na razie) od ponurego, zimnego krajobrazu krakowskiego. Lecz wartości pyłu zawieszonego przekraczają normy, co oznacza, iż nie pozostaje mi nic innego, jak siedzieć w domu i czytać...
Nic bardziej mylnego. Po zabiegu szpitalnym, który oderwał mnie nieco od codzienności, przedostatni dzień roku spędziłam w placówce zdrowotnej, na odbieraniu wyników i ściąganiu krępujących mnie szwów. Dobrą wiadomością jest to, że zdrowa jestem niczym, nie obrażając nikogo, koń. Złą zaś to, iż cała biurokratyczno-medyczna procedura potrwała tak błyskawicznie, że nawet strony, nawet zdania przywleczonego tomu nie przeczytałam stojąc w kolejce.
Cóż. Niech pod tym względem Nowy Rok będzie lepszy (oczywiście dot. to czytania, nie stania w kolejkach!).
jestem pod wrażeniem tego co napisałaś! zatem tym bardziej się ciesze, że książka czeka u mnie na półce! pozdrawiam, szczęśliwego, obfitującego w doznania czytelniczego NOwego Roku:)
OdpowiedzUsuńOde mnie również - wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńA o książce pięknie napisałaś.
piękna recenzja :) widzę, że książkę muszę koniecznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam życząc wszelkiej pomyślności w nowym 2011 roku :))
Kaś, dziękuję bardzo :) Polecam Ci tę książkę - jest niesamowita.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku życzę. Pozdrawiam :)
beatrix73, dziękuję Ci serdecznie za życzenia i Tobie również życzę szczęśliwego Nowego Roku. Pozdrawiam :)
Kingo, dziękuję pięknie i szczerze polecam Ci "Łąkę umarłych". Szczęśliwego Nowego Roku! Pozdrawiam :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńA książka choć zapowiada się przygnębiająco i tak przykuła moją uwagę.
Książka stoi już na mojej półce i na dniach będzie czytana ;)
OdpowiedzUsuńMaioofka, dziękuje serdecznie za życzenia. Książkę polecam gorąco. Rzeczywiście, momentami jest przygnębiająca, ale nade wszystko fascynująca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńIsabelle, cieszę się, że już wkrótce swoje wrażenia po tej lekturze porównam z Twoimi. Miłego czytania życzę i z niecierpliwością czekam na recenzję. Pozdrawiam :)
No Kochana - pełen profesjonalizm bije od tej recenzji. Robisz się coraz lepsza ;)
OdpowiedzUsuńta książka zachwyca, mimo że opisuje tak smutne wydarzenia - u mnie już przeczytana, dalej pożyczona, bo takie książki jak ta właśnie nie powinny tylko stać na półce - ona powinna żyć własnym życiem wyzwalając w czytelnikach ogromne emocje i powinna być jak puchar przechodni - iść z rąk do rąk i nigdy nie wracać na żadną półkę:-)
OdpowiedzUsuńPolecam wszystkim, u których jeszcze na półce stoi i czeka na swoją kolej - na pewno Was nie zawiedzie!
Claudette - świetna recenzja, gratuluję:-)))