Gdy mężczyzna i kobieta podejmują decyzję o byciu razem wydaje im się, że anielskie chóry Serafinów i Cherubinów rozbrzmiewają nad ich głowami, w pieśni błogosławieństwa, która sprawi, iż wytrwają wspólnie na zawsze, na dobre i na złe, na wieki.
Nora i Patch, zamiast anielskich trąb, usłyszeli niepokojący i zwiastujący nieszczęście tętent bębnów. Już od pierwszego spotkania, wymiany spojrzeń i rozmowy tych dwojga, można było przewidzieć prawdziwą katastrofę.
Sumienna, inteligentna szesnastolatka nijak nie pasuje bowiem do mrocznego świata hazardu, zadymionych spelun, życia na krawędzi, który dla Patcha był codziennością. Nora doskonale zdawała sobie sprawę z tych przeciwieństw, lecz jednocześnie nie mogła uwolnić się od czarnookiego, ciemnowłosego chłopaka, który elektryzował ją swym spojrzeniem i przyciągał do siebie niczym magnes. Oczywiście miał mnóstwo tajemnic, był nieco niepokorny i na pewno nie spodobałby się żadnej rozsądnej matce nastolatki, ale gdy tylko pojawiał się w pobliżu, nie sposób było mu się oprzeć.
Niestety Norze nie było pisane wieczne szczęście, a wręcz groziło jej poważne niebezpieczeństwo. Ktoś ją śledził, próbował skrzywdzić. Być może była to ta sama osoba, która wcześniej zabiła jej ojca...
Czy w takich okolicznościach mogła ufać nie do końca poznanemu, momentami bezczelnemu koledze z ławki?
Nie mogła. Chociaż bardzo chciała.
Dziwne zdarzenia, które się jej przytrafiały wydawały się być jego sprawką. Oznaczałoby to jednak, że Patch jest istotą nadprzyrodzoną, a z ust zakopanej w książkach i mało rozrywkowej uczennicy takie stwierdzenie zabrzmiałoby, jak ponury żart lub co gorsza objaw choroby psychicznej.
Dlatego Nora milczała, jednocześnie próbując nie ulec urokowi zabójczo przystojnego i zarazem niebezpiecznego znajomego. Czy wytrwała?
Becca Fitzpatrick, chyba niechcący, stworzyła cudo. Jak na debiutantkę nie przystało napisała nieprawdopodobnie oryginalną i wciągającą powieść. Z trudem odrywałam się od każdego kolejnego rozdziału, prawie mechanicznie wykonując codziennie czynności domowe.
Trudno było mi także uwierzyć, że mam przed sobą powieść młodzieżową. Płynęła z niej bowiem ogromna dojrzałość, mądrość życiowa i całkowita niebanalność, których próżno szukać w szerokiej ofercie książek dla nastolatków.
Przemyślana, dynamiczna fabuła, uzupełniona o ciekawe, mało znane podania, wywodzące się wprost z religii, jakich nie usłyszymy na zwykłych lekcjach w szkole - to tylko esencja "Szeptem". Mały łyk "na rozgrzewkę".
Bo każda strona historii Nory i Patcha przywodzi na myśl Czytelnikowi jego własne nastoletnie, szkolne czasy. Tamte problemy, kłótnie, przyjaźnie i zauroczenia.
We mnie Fitzpatrick w zaskakującym tempie obudziła nastolatkę.
Nic więc dziwnego, że dopiero, gdy dobrnęłam do ostatniej strony mogłam w pełni odetchnąć, pozwolić swoim myślom odpocząć. I wówczas to zauważyłam, początkowo nie wierząc własnym oczom.
Mój podręczny zegar wskazywał godzinę czwartą rano. Wtedy w myślach szepnęłam zaskoczona: gdzie się podziała noc?
Ocena: 5,5/6
Nawet nie wiecie z jaką ulgą przyznałam tej książce prawie najwyższą ocenę.
Początkowo wydawało mi się, że jest to powieść o wampirach. W dodatku bardzo przereklamowana, oceniana przez pryzmat "egzemplarzy recenzenckich". Szybko jednak okazało się, jak bardzo się myliłam.
"Szeptem" to nie powieść o wampirach, ale istot nadprzyrodzonych w niej nie brakuje. Co więcej, książka jest naprawdę świetna, więc ogromnie cieszyłam się, że nie otrzymałam jej do recenzji, gdyż bezkarnie mogłam przyznać jej jedną z wyższych ocen (w innym przypadku mogłabym zostać oskarżona o faworyzowanie wydawnictw i sztuczne podbijanie ocen - o czym było już głośno).
Jak widzicie dobrze dla mnie zaczął się ten rok. Po zaledwie dwóch tygodniach mam na swoim koncie już trzy książki, a właśnie kończę czwartą. Teraz pozostało mi tylko uzupełnić recenzje :)
to wszystko jest potrzebne by móc stworzyć wytrawnego Czytelnika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mnie również książka się podobała i pochłonęłam ją w równie zawrotnym tempie, choć ja chyba czytałam ją gdy nie była jeszcze tak znana, bo już jakiś rok temu! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, który raz widzę już recenzję tej książki. Czy rzeczywiście jest taka dobra? Bo jakoś mi została trochę niechęć do tzw. młodzieżowych książek, gdyż zazwyczaj nie są zbyt ambitne...
OdpowiedzUsuńJa w tej książce oryginalności nie dopatrzyłam się wcale. Moim zdaniem wciągająca fabuła to jedyna jej zaleta.
OdpowiedzUsuńDominiko Anno, ja specjalnie czekałam, aż szum medialny ucichnie. Obecnie jest nieco spokojniej wokół tej książki, chociaż kilka dni temu wyszła jej druga część. Cóż mogę powiedzieć - cieszę się, że czekałam :)
OdpowiedzUsuńKatarzyno, mnie wszechobecne recenzje zniechęciły do szybkiego sięgnięcia po tę lekturę. Ale ponieważ leżała na półce, a kilka dni temu otrzymałam drugi tom sagi Fitzpatrick to chcąc nie chcąc wzięłam tę książkę do rąk i ocknęłam się nad ranem.
Co więcej ta książka nie wydała mi się absolutnie infantylna. Może nie jest jakoś specjalnie ambitna, ale też nie grzeszy głupkowatością. A zapewniam, iż książki młodzieżowe czytam od wielkiego dzwonu. Pozdrawiam :)
Elenoir, dla mnie "Szeptem" było bardzo niebanalne. Może dlatego, że nie czytam wcale książek młodzieżowych. Nie czytałam także osławionego "Zmierzchu", do którego najczęściej się tę sagę porównuje. Poza tym anioły zdecydowanie bardziej mnie przekonują, niźli wampiry. Zaś cała historia oparta na kanwie apokryficznej Księgi Henocha była całkiem namacalna, czego nie mogę powiedzieć o powielaniu historii Draculi, praktykowanego wśród autorów książek dla nastolatków. Pozdrawiam :)
Co oznacza sformułowanie: oceniana przez pryzmat "egzemplarzy recenzenckich"? Żyłam w naiwnym przekonaniu, że po takich długich i dokładnych dyskusjach wszystko zostało już omówione, ale chyba nie ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka była ok, ale nic ponadto. Tak, jak pisała Elenoir - niezły pomysł na fabułę, to największa zaleta i dla mnie. Reszta już dosyć przeciętna w wykonaniu. No, ale mi daleko już od bycia nastolatką, więc może trudno rozbudzić ją we mnie na nowo? :D A, książkę miałam pożyczoną od znajomej ;)
A ja chętnie przeczytam - już od pewnego czasu mam na nią ochotę, cieszę się, że warto. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno ;)
OdpowiedzUsuńNo to ciekawa jestem co napiszesz o Crescendo. Dla mnie jeszcze lepsza od Szeptem.:)
OdpowiedzUsuńim więcej o tej książce słyszę, tym mam większą ochotę ją przeczytać. Muszę rozpocząć poszukiwania :)
OdpowiedzUsuńpozdraaawiam :)
Claudette, anioły czy wampiry - przecież to wszystko jedno. Istoty nadprzyrodzone są wprowadzone tylko po to, żeby jakoś odróżnić daną książkę od reszty romansideł dla kilkunastoletnich dziewcząt. Ona zawsze jest zwykłą nastolatką, żeby czytelniczka mogła się z nią identyfikować. On jest zawsze piękny, tajemniczy i niepokojący, żeby czytelniczka mogła do niego wzdychać. I zawsze się w sobie zakochują, i zawsze uczucie to napotyka przeszkody, zdawałoby się, nie do pokonania. Banał, banał, banał. W dodatku kiepsko, moim zdaniem, napisany. Dziwię się bardzo, że powieści tej autorki zbierają tak dobre recenzje.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam 3/4 cyklu Meyer i tam jest dokładnie to samo.
Książkowo, niby zostało wyjaśnione, ale wątpliwości zawsze zostają ;)
OdpowiedzUsuńMnie tam do nastolatki właściwie też już daleko, chociaż może nie jakoś drastycznie, a jednak podobało mi się. Może dlatego, że jestem nieco dziecinna? :P
Pozdrawiam :)
Beatrix73, gdy już sięgniesz po pierwszą część, to z pewnością będziesz chciała też przeczytać kolejne. A trzeciej jeszcze nie ma... :) Niemniej jednak polecam!
Pozdrawiam :)
Susie, miło mi Cię powitać na mym blogu. A "Szeptem" gorąco polecam. Pozdrawiam :)
Clevero, właśnie głowię się nad recenzją "Crescendo". I muszę przyznać jest ciężko wyrazić te wszystkie emocje :) Pozdrawiam :)
Kingo, polecam gorąco, naprawdę warto przekonać się samemu. Pozdrawiam :)
Elenoir, niestety, jak już wspomniałam, nie mam porównania z innymi współczesnymi powieściami młodzieżowymi, bo takowych nie czytam. Z moich nastoletnich czasów pamiętam Musierowicz, Anię, różne kryminały Hitchcocka, czy opowieści o Sherlocku Holmesie. Pamiętam również modę na powieści grozy, które w większości były nieco bzdurne i raczej żenujące - patrząc na nie przez pryzmat "Szeptem", mogę powiedzieć, iż nie dorastają Fitzpatrick do pięt. Dlatego jej powieść, jako przeznaczona dla młodszego czytelnika, nie wydaje mi się banalna. Nie spotkałam się także nigdzie z podobną tematyką, czy owym schematem o którym piszesz.
OdpowiedzUsuńPragnę jeszcze odnieść się do problematyki istot nadprzyrodzonych. Dla mnie bardzo ważnym jest to, czy dana powieść oparta jest w jakimś stopniu na rzeczywistości. I tak, jak uwielbiam opartą na realnych problemach groteskę Pratchetta, nie lubię oderwanego od rzeczywistości Sapkowskiego, tak Ftizpatrick i jej historia o aniołach, demonach, Nefilach oraz Księdze Henocha, bardzo podoba mi się z racji umiejętnej kompilacji elementów prawdziwych i fikcyjnych.
Pozdrawiam :)
A mi się ta książka wyjątkowo nie podobała. Może wpływ ma na to też to, że czytałam ją w formie e-booka ? No cóż, są gusta i guściki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Claudette, to, że tak bardzo różnimy się w ocenie tej powieści, wynika z odmiennych czytelniczych upodobań. Na przykład ja uważam książki Musierowicz czy Montgomery za znacznie lepsze niż te autorstwa Fitzpatrick, która potrafi tworzyć dynamiczne fabuły, ale pisarką jest mimo wszystko mierną.
OdpowiedzUsuńDla mnie wiedźmini i wampiry są tak samo realni jak aniołowie i demony, więc...;)
Również pozdrawiam:)
O matko, jakaż entuzjastyczna recenzja :) Świetnie, że książka ma swoich entuzjastów.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnostki, każdemu podoba się co innego :) Co nie znaczy, że nasze gusta nie mogą być czasami zbieżne :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńElenoir, nie uważam absolutnie Musierowicz i Montgomery za gorsze niż Fitzpatrick. Porównanie to miało jedynie na celu wykazanie, iż naprawdę nie znam się na współczesnej literaturze młodzieżowej, bo zatrzymałam się na tej dawnej albo klasycznie doskonałej (jak Jeżycjada i Ania z Zielonego Wzgórza), albo beznadziejnej (jak owe horrory, które przyszło mi dawno temu czytać).
Mój entuzjazm był niejako efektem dosyć dużego zaskoczenia - uważałam bowiem tę książkę za całkowicie beznadziejną.
Często mówi się, iż "o gustach się nie dyskutuje" i w naszą dyskusję to powiedzenie idealnie się wpasowało. Jednak myślę, iż w pewnym punkcie nasze upodobania czytelnicze jednak się zbiegają. Tak to w życiu bywa :)
Pozdrawiam :)
Agnes, cieszę się że jednak przeczytałam tę książkę. Jak widać każda książka znajdzie swoich entuzjastów, a nie jest ich znowu tak mało :) Pozdrawiam :)
Bardzo dobra recenzja. Gdybym nie czytała książki, na pewno byś mnie zachęciła. Jednak czytałam i nie zdobyła mojego uznania :).
OdpowiedzUsuńŚwietnia recenzja ;) Zgadzam się z Twoją opinią w 99% - ja przyznałabym Szeptem 6/6 ;D
OdpowiedzUsuń