W każdy zwyczajny poranek sprawdzając pocztę elektroniczną dowiaduję się, że jako posiadaczka takiego, a nie innego imienia powinnam wyczuć intencje spamerów i klucz do ich ukrytego świata. Ewentualnie korzystając ze swego numerologicznego sprytu i silnej woli winnam pozbyć się niechcianych wiadomości iście wirtualnie.
Lecz jadąc tramwajem na uczelnię, umilając sobie czas lekturą gazety już z ledwością się powstrzymuję przed wysłaniem wiadomości tekstowej na czterocyfrowy numer. Ten numer, ten zdalny jasnowidz stanowić ma moją przepustkę do szczęśliwego życia, udanego związku rozjaśnionego rumianymi buziami dzieci. Przewracam leniwie strony i wreszcie mam jakąś nadzieję.
"Dzisiejszy dzień będzie owocny. W życiu zawodowym i sferze finansów licz na sukces, w miłości na przypadek". A wszystko z tej okazji, że w mój zodiak wszedł właśnie Księżyc. Albo Wenus.
Nie, nigdy nie patrzę w szklaną kulę, nie badam układu fusów na dnie kubka z dopiero co wypitą herbatą, ani nie szukam w dziwnym układzie kart komputerowego pasjansa recepty na obecną rzeczywistość.
Weronika Daglewska także nie szukała. Nigdy nie była podatna na tego typu manipulacje, zachowywała świeży umysł i twardo stąpała po ziemi. Ale w końcu nadszedł w jej życiu ten przedziwny czas. Czas kiedy kobieta uświadamia sobie boleśnie, licząc zmarszczki mimiczne przed lustrem, swoją nie pierwszą młodość, a cały świat, jakby w momencie, w jeden dzień, spada z hukiem na jej głowę.
Istnieją tylko dwa wyjścia z tej patowej sytuacji: histeryczny śmiech i wycieczka w twarzowym kaftanie do najbliższego szpitala albo odwiedziny u kogoś, kto potrafi zracjonalizować te wszystkie nieszczęścia.
Weronika spieszy więc do do dosyć znanej tarocistki - Semiramidy. Wizyta ta nie przynosi jednak żadnych korzyści, jedynie rozczarowanie i zniesmaczenie, gdy wróżka ostrzega naszą bohaterkę przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Naturalnie nie podając żadnych konkretów.
Panna Daglewska stara się, jak najszybciej zapomnieć o swojej głupocie oraz naiwności, prowadząc całkiem normalny tryb życia, poszukując pracy i powstrzymując się od płaczu na myśl o swoim byłym facecie. Pewnego dnia media obiega wiadomość, że Semiramida zginęła tragicznie wypadając z okna swego mieszkania. Przed jakim niebezpieczeństwem ostrzegała Weronikę wróżka? Może przed angażowaniem się w wyjaśnienie sprawy jej tajemniczej śmierci...
"Ostatnią kartą jest Śmierć" Anny Klejzerowicz to kryminał bardzo syntetyczny. Nie przypadnie do gustu Czytelnikom uwielbiającym trzymające w napięciu sceny konfrontacji z krwiożerczym mordercą, stosy trupów, czy długie opisy okoliczności przyrody. Powieść ta nie zawiera bowiem ani jednego niepotrzebnego zdania. Chociaż jest bardzo minimalistyczna w swej formie to zdecydowanie niezwykła w treści. Pozostawia dużo miejsca dla domysłów Czytelnika, domniemań dotyczących winnych i niewinnych, żywych i martwych. A gdy już dojdziemy do ostatniej strony (a następuje to szybko, za szybko) żałujemy, że już się skończyło, iż zagadka kryminalna została rozwiązana.
Zdecydowanie świetne maksimum treści na minimum papieru!
Ocena: 5/6
W moim repertuarze ostatnio same kryminały. Miałam krótką przerwę na dwie powieści bardziej psychologiczne - "Koniec wszystkiego" Abbott oraz "Rzekę szaleństwa" M. Wiśniewskiego, ale teraz możecie się spodziewać już samych tropicieli, morderców, śledztw i ponurych inspektorów.
Pogoda zrobiła się w moim mieście bardzo niewyjściowa, wręcz późno jesienna, co z pewnością powiększy ilość przeczytanych książek.
W ostatnim czasie popełniłam też małe grzeszki zakupowe, do których wciąż ciężko mi się przyznać, ale w końcu będę musiała, więc spodziewajcie się niespodzianki stosikowej. A teraz moi Drodzy, pozwólcie, że wrócę do lektury ;)
to wszystko jest potrzebne by móc stworzyć wytrawnego Czytelnika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ta książka zainteresowała mnie już jakiś czas temu i widzę, że czas najwyższy po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńPokaż, pokaż swoje grzechy! Jestem bardzo ciekawa co ciebie skusiło:)
OdpowiedzUsuńTeż mam ochotę na tę książkę :
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że do tej pory czytałam raczej krytyczne głosy w stosunku do tej książki. Zaskoczyła mnie Twoja wysoka ocena - spodziewałam się srogich porachunków z tekstem ;P
OdpowiedzUsuńJak dla mnie możesz się nawet całkiem przerzucić na kryminały - nowych inspiracji w tym temacie nigdy za wiele :)
Biedronko, polecam, ale nie nastawiaj się proszę na wielkie arcydzieło. Jest to niewątpliwie ciekawy czasoumilacz :)
OdpowiedzUsuńClevero, zbieram się w sobie. Myślę, że za niedługo będę gotowa ;)
Kamkap, nic prostszego niźli zachciankę swą spełnić ;)
Maioofko, ja rozpoczynając lekturę nie miałam w pamięci żadnych recenzji tej książki, więc miała u mnie czystą kartę. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale przecież chyba nigdy nie pretendowała do takiego tytułu.
Rzeczywiście w najbliższym czasie będzie u mnie dużo kryminału, ale także nieco reportażu i troszkę powieści psychologicznej :) Więc dla każdego coś dobrego ;)
A ja mam zupełnie na odwrót - ostatnio nie mogę znieść kryminałów! Mam kilka do zrecenzowania, ale nie potrafię się zmobilizować - zupełnie odeszła mi ochota na literaturę pełną zagadek, napięć i emocji. Same czytadła bym przerabiała...
OdpowiedzUsuń