Idąc ulicą słyszę donośne powitanie, w ciągu milisekund przede mną pojawia się całkiem znajomy osobnik i rozpoczyna nadzwyczaj przyjazną pogawędkę. Pyta co u mnie i sam w ramach rewanżu opowiada mi ze szczegółami czym to się teraz zajmuje. Wciąż powtarza: "Kopę lat, kopę lat" i "Musimy się koniecznie umówić". W końcu odchodzi. Stoję zszokowana na środku chodnika, aż w końcu ruszam przed siebie. W głowie kotłuje mi się tylko jedno pytanie: Skąd ja go znam?
Z pewnością każdy miał chociaż raz w życiu taką, bądź podobną sytuację. Niektórym zdarzają się one nagminnie, inni jakoś ich unikają. Każdemu zdarza się zapomnieć imienia czy nazwiska, czasami mamy problemy z umiejscowieniem w czasie znajomości z daną osobą, czy przypomnieniem sobie okoliczności w jakich ją poznaliśmy. Co ciekawe, najczęściej twarz, mimika, cała sylwetka napotykanego indywiduum wydaje nam się znajoma. Niestety nie dotyczy to wszystkich.
Cierpiący na prozopagnozję nie są w stanie zapamiętać żadnej ludzkiej twarzy. Tak naprawdę zamiast człowieczej fizjonomii widzą po prostu rozmazaną plamę. To ciężkie schorzenie, związane z uszkodzeniem struktur mózgowych, jest nieuleczalne i cierpi na nie ok. 2% ludzi.
Czy to możliwe, że policjanci i wszystkie osoby, które spotkały Marię w ciągu ostatniej doby chorowały na tę dziwną przypadłość? Niewykluczone, choć mało prawdopodobne.
A przecież Maria Chorodecka pragnie jedynie odnaleźć ukochaną córkę. W tym celu udaje się do niewielkiej mieściny, w której, według ustaleń najętego detektywa, niedawno widziano jej latorośl. Maria próbuje sprawdzić uzyskane informacje odwiedzając miejscowy posterunek policji i gdy nic nie udaje jej się uzyskać postanawia pokręcić się po okolicy.
Budzi się w wielkim, lecz nieco zaniedbanym budynku. Jak się tu znalazła? Dlaczego nagle urwał jej się film? Co w tym opuszczonym pałacu robi mała dziewczynka?
Maria walcząc z bólem głowy i jednocześnie próbując przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego wieczora po raz kolejny udaje się na pobliski komisariat, tym razem prowadząc za rękę wystraszoną i mającą wyraźne problemy z mówieniem Justynkę. Policjanci nie pamiętają kobiety, a notatka służbowa, która powinna potwierdzić jej poprzednią wizytę tajemniczo zniknęła.
Maria i Justysia powinny się do takich reakcji przyzwyczaić. Wszyscy spotykani przy różnych okazjach ludzie pamiętają je tylko przez chwilę, tylko do momentu, aż nie znikną z pola ich słyszenia i widzenia. Są niczym pyłek, nieistotny element wszechświata, zdmuchnięty z pamięci osób, które winny je rozpoznawać.
A co jeśli Maria i Justynka nie istnieją? Może są jedynie wytworem chorej wyobraźni Chudego - nadkomisarza z Warszawy, który w wyniku załamania psychicznego trafia do szpitala?
Prawdę próbują ustalić koledzy policjanta - Dareczek i Szuchcik - którzy dzierżąc w ręku tajemniczy pamiętnik Marii Chorodeckiej prowadzą na własną rękę prywatne śledztwo. Wydawałoby się, że depczą przedziwnej Marii po piętach, ale czy aby na pewno?
W powieści Krzysztofa Kotowskiego nic nie jest pewne. Czytelnikowi podczas lektury "Krwi na Placu Lalek" nasuwają się na myśl najróżniejsze pytania, mnożą się wątpliwości. Nie na wszystkie jednak otrzymujemy odpowiedź. Nie wszystkie problemy poruszane w tej powieści o toczącej się wielotorowo, mocno zagmatwanej akcji zostaną rozwiązane, a nawet te które wydają się wyjaśnione mogą i tak pozostać całkowicie niezrozumiałe. Autor z rzeczywistego, aż do bólu, realizmu potrafi nas nagle wepchnąć w surrealny świat, powiązany z naszym jedynie cieniutkimi niteczkami, niedopracowanym i nieudowodnionymi teoriami z pogranicza fizyki i psychologii. I chociaż samo zakończenie nie do końca mi odpowiadało to niewątpliwie dzięki Krzysztofowi Kotwskiemu mogłam dotknąć lodowatego surrealizmu, posmakować go niczym puszystego deseru lekko szczypiącego w język. I chwała mu za to!
Ocena: 5/6
Seria Asy Kryminału niewątpliwie jest perełką na polskim rynku wydawniczym, bowiem promuje rodzime kryminały będące na bardzo wysokim poziomie. Po powieści Krzysztofa Kotowskiego spodziewałam się również mocnego pstryczka w nos, pogrywania z Czytelnikiem, ale nie do końca otrzymałam to czego się spodziewałam, chociaż książka mocno trzymała mnie w napięciu. Chyba było z nią tak samo jak z "Rzeką szaleństwa". Testosteron wypływający z lektury w efekcie spowodował u mnie lekką niestrawność.
***
"Hańba" Coetzee była dla mnie przedziwnym doświadczeniem, na szczęście tę lekturę mam już za sobą i właściwie cieszy mnie to, że była tak krótka. W dalszym ciągu pochłaniam "Dallas '63", a w tramwajach i kolejkach e-poczytuję "Drogę" Mccarthy'ego - kolejną lekturę klubu dyskusyjnego Porozmawiajmy o książkach.
***
Na samym początku roku zgłosiłam się do wyzwania Z półki i mam zamiar odkurzać długo leżące w mej biblioteczce tomy. Wreszcie! Wszystkich, którzy jeszcze nie przystąpili serdecznie do tego zachęcam :)
***
Na sam koniec napiszę tak troszkę "po prośbie". Biorę udział w konkursie na Bloga Roku 2011 (zapewne już zauważyliście kolorowy bannerek). Jeśli lubicie mój blog, podoba się to co próbuję tutaj stworzyć, czytacie mnie z przyjemnością to nieśmiało proszę Was o głosy. Każdy SMS wysłany pod numer 7122 o treści E00077 (w środku są trzy zera, nie literki "o"!) za 1,23 zł uszczęśliwi nie tylko mnie, gdyż cały dochód z wiadomości tekstowych zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych. Z góry wszystkim serdecznie dziękuję :)
to wszystko jest potrzebne by móc stworzyć wytrawnego Czytelnika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie lubię kryminałów, za Kotowskiego podziękuję. Nie podobała ci się Hańba, szkoda. Ja bardzo lubię Coetzee. A jeśli chodzi o Drogę to ją tylko krzywdzisz takim podczytywaniem w tramwajach. To jedna z tych książek, które zasługują na nieśpiesznie czytanie w fotelu, wieczorową porą.
OdpowiedzUsuńWłaściwie "Krew na Placu Lalek" trudno nazwać kryminałem - nie mamy tutaj żadnego trupa, żadnych podejrzanych, mamy za to wywołujący gęsią skórkę surrealizm. Zresztą i kryminał kryminałowi nierówny - może po prostu nie tyle nie lubisz tego gatunku, co nie trafiłaś na interesujący tytuł.
UsuńNigdzie nie napisałam, że "Hańba" mi się nie podobała :) Była ona dla mnie dosyć osobliwym, dziwacznym doświadczeniem. To książka bardzo przygnębiająca i dlatego cieszyłam się, że wreszcie udało mi się wyrwać z jej marazmu czytając ostatnie zdanie.
Dziękuję Ci również za uwagę dotyczącą McCarthy'ego. Sama już zauważyłam dzisiaj, właściwie przed chwilą, podczas czytania, że "Drodze" muszę poświęcić więcej uwagi. Dlatego zabiorę się za nią po przeczytaniu "Dallas '63".
Pozdrawiam!
Bardzo mnie zaciekawiłaś! Słyszałam o tej chorobie, ale nigdy nie zagłębiałam się w tematykę. Autora nie znam, ale chętnie się z nim zapoznam :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć i zaciekawić :) Prozopagnozja jest przedziwną chorobą, z gatunku tych bardziej interesujących, chociaż pewnie dla pacjentów jest nie tyle uciążliwa co przerażająca (czytałam o przypadkach przebierania się na oczach obcych ludzi, gości w domu, gdy chory nie rozpoznał, że nie są to domownicy).
UsuńMoje spotkanie z Kotowskim nie było idealne, ale już poszukałam innych jego książek i znalazłam bardzo ciekawie zapowiadającą się serię kryminałów o Kapłanie.
Pozdrawiam!
Nie czytałam jeszcze nic z serii Asy Kryminału, choć o tej książce co nieco słyszałam. Intrygujący tytuł i fabuła, lubię takie nie do końca jasne historie. Z pewnością sięgnę po tę lekturę :)
OdpowiedzUsuń'Drogę' czytałam i do tej pory mam w głowie świat wykreowany przez autora. Pamiętam, że po skończeniu tej książki z ulgą powróciłam do swojego bezpiecznego, stałego świata :)
Fantastyczny tutuł, który bardzo przyciąga do książki. Mam nadzieje, że uda mi się ją przeczytać nie długo. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń