Tymczasem wchodziłyśmy po stromych drewnianych schodach starej, odrapanej kamienicy, jakich pełno w Paryżu. Zapukałyśmy do zwyczajnych masywnych drzwi, za którymi miała być jej przystań - pałac elegancji, wysublimowany apartament artystki. W szparze uchylonych drzwi pojawiła się krucha staruszka, z siwymi włosami spiętymi w zgrabny kok i pajęczyną sinych żyłek na chudych dłoniach. Wprowadziła nas niechętnie do mieszkania, a właściwie ciemnej graciarni pełnej różnego rodzaju pamiątek i bibelotów. W głowie kotłowały mi się tylko dwa pytania: gdzie ten pałacyk, gdzie apartament gwiazdy? Gdzie przepiękna, wytworna piosenkarka?
Chyba największą przeciwnością dla kariery Weroniki Grynberg, w czasach, w których żyła, było jej semickie pochodzenie. Zaczynała bardzo zwyczajnie - uczęszczając do Szkoły Gimnastyki i Tańca Artystycznego prowadzonej przez Irenę Prusicką. Przyjaźnie szkolne przetrwały jeszcze długo po jej ukończeniu - to tam poznała Franciszkę Mann oraz Stefanię Grodzieńską.
Lata '30 dla całej Warszawy odznaczały się ogromnym, niespodziewanym rozkwitem życia kulturalnego. Wtedy powstały liczne klubokawiarnie, popularne kabarety, a talenty artystek estradowych rozwijały się w bardzo szybkim tempie. I tak było z Weroniką. Przez przypadek usłyszana za kulisami w kawiarni-dancingu Paradiso dostała pierwszy angaż. Później runęła lawina zleceń - liczne występy, nagrania dla Syreny Electro (ówczesnej firmy fonograficznej), kompozycje pisane tylko dla niej, pochlebne recenzje. Wiera Gran stała się sławna.
Bardzo smutnym i znamiennym jest fakt, nie tylko dla Wiery Gran, ale też wielu artystów jej współczesnych, iż wszystkie doskonale zapowiadające się kariery przerwała okrutna wojna. Lecz Wiera jako jedna z nielicznych istniała, żyła, funkcjonowała jakoś obok tej wojny i pomimo niej. Wciąż śpiewała, występowała na deskach scenicznych, a w czasie okupacji było to na wagę złota - nie tylko z pobudek patriotyczno-niepodległościowych czy ideologicznych, ale przede wszystkim z prywatno-finansowych. Nie była głodna w getcie. Mogła wychodzić za mur oddzielający ją od w miarę normalnego świata. Była piękna, rozpoznawalna i przez to uprzywilejowana. Chodziła w futrach. Miała bogatą biżuterię, stylowe suknie. Miała rodzinę. Wielu jej tego zazdrościło. Ale czy aż tak by kierować wobec niej fałszywe oskarżenia?
Agata Tuszyńska nie odpowiedziała mi na to pytanie.W swojej książce "Oskarżona: Wiera Gran" oddaje głos samej Wierze. Daje jej możliwości, których śpiewaczka o cudnym głosie do tej pory była pozbawiona, pomimo międzynarodowej kariery, wielu fanów, adoratorów - dała jej prawo do obrony, do wykrzyczenia swoich racji, swoich złości, problemów i niepokojów. Z lektury wyłania nam się wyraźny obraz Wieroczki czasami złośliwej, ale też dobrodusznej, znającej swoją wartość, poszukującej prawdy, odważnie stawiającej czoła oszczercom. Podobny wizerunek mają w pamięci ci, którzy ją znali, szanowali i kochali. Stefania Grodzieńska, Jerzy Jurandot, Nina Andrycz, Ran Kislew.
Zupełnie inaczej o Wierze wypowiadają się Jonasz Turkow i Władysław Szpilman ("wielki bohater oskarowy", jak go nazywała Grodzieńska).
Czytając te zapiski, te przedziwne zeznania ludzi dopiero co wyrwanych z okrucieństwa wojny, poznając samą Wierę - kokieteryjną, egocentryczną gwiazdę o całkiem miłym, choć dosyć trudnym usposobieniu - odniosłam wrażenie, że jednak została jej wyrządzona duża krzywda.
I krzywdy tej nie naprawi jedna książka demaskująca prawdę. Nie naprawiłoby losów zaszczutej, zastraszonej, zgnębionej Wiery, za którą już do końca życia podążała zła sława kolaborantki, nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt takich książek.
Ale my możemy i powinniśmy o tym pamiętać.
Ocena: 6/6
Długo zwlekałam z recenzją tej książki. Pozostawiła ona we mnie mnóstwo ambiwalentnych emocji, które nie dawały o sobie zapomnieć. Co jakiś czas były one rozniecane medialnymi doniesieniami o kolejnych procesach, którymi groziła autorce rodzina jednego z rzekomo pomawianych w niej bohaterów. Faktycznie trudno przejść obojętnie obok tego, co Wiera powiedziała, ale jeszcze trudniej wobec tego co przeżyła, czego doświadczyła. Nie twierdzę, że ta książka jest w stu procentach prawdziwa. Ale na pewno jest autentyczna, oryginalna i szczera do bólu.
Dlaczego przypomniałam sobie o tej powieści właśnie teraz? Niedawno miałam okazję oglądać w TVP reportaż bardzo mocno związany z tą lekturą, z osobą Wiery Gran, z całą jej historią. Tym, którzy nie oglądali, a chcieliby polecam gorąco tę oto stronę.
***
Mam wakacje. A właściwie pseudowakacje. W ciągu najbliższych dwóch miesięcy muszę poczynić znaczne przygotowania do obrony (zdobyłam wreszcie książki mego Profesora - na ostatnim roku studiów wznowiłam kartę do biblioteki wydziałowej oraz zapisałam się - sic! - do Biblioteki Jagiellońskiej, lepiej późno niż wcale). Zaległości recenzyjnych mam co niemiara także przygotujcie się na to, iż mój blog (wreszcie) będzie mocno aktywnym miejscem. W dodatku cały czas czytam i teraz, po egzaminach, czytam naprawdę dużo. Podsumowanie mego kwartalnego czytania już wkrótce.
Czytałam tę książkę. Wywołała we mnie smutek tak wielki, że nie byłam w stanie napisać recenzji. Uważam, tak jak Ty, że wyrządzono jej krzywdę. Ktoś, gdzieś, coś... Nie ma dowodów. Zniszczyła ją plotka.
OdpowiedzUsuńTeż czytałam. Mam podobne odczucia i nawet teraz jak o niej myślę, to mi ciężko na duszy, choć czytałam tę książkę, gdzieś rok temu.
UsuńPatrycjo, ja również czytałam mniej więcej rok temu, ale nadal myśląc o Wierze jest mi po prostu przykro.
UsuńChyba przede wszystkim dlatego, iż z kart książki (z filmu nawet jeszcze dobitniej) widać w jaki sposób cała ta intryga odbiła się na subtelnej i wrażliwej kobiecie. A przecież i tak była bardzo silna, odważna, nieugięta. To bardzo smutna historia. Szkoda, że prawdziwa.
nareszcie wiem, co jest dobre na mole...
UsuńWłaśnie oglądam film. Nie wiem, czy dotrwam do końca.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że po lekturze bolało mnie serce. Z bezradności i smutku. Po oglądnięciu filmu czułam dokładnie to samo.
UsuńCieszę się, że się na niego skusiłaś, chociaż wiem, że jest to trudny obraz. Ale stanowi doskonałe uzupełnienie książki.
Pozdrawiam!
Aż się boję Twoich kolejnych recenzji:)Jak zwykle mądre i rzeczowe. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na konkurs.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowo i pozdrawiam :)
UsuńMam chrapkę na tę biografię! :)
OdpowiedzUsuńJa zastanawiam się, czy jej nie nabyć na własność. Egzemplarz, który czytałam był niestety pożyczony, a chciałabym móc wrócić do niektórych fragmentów.
UsuńCzytałam tę książkę. Nie jest zła, ale jej lektura była dla mnie dość traumatyczna ze względu na jakieś takie okrutne podejście do tematu. Przede wszystkim, wkurzyła mnie postawa autorki pokazującej byłą divę w totalnym rozpadzie, a najbardziej przeżyłam to zdjęcie w jakimś szlafroku, z włosami w nieładzie i z reklamówką wiszącą na klamce drzwi. Nie powinno być w biograficznej książce takich zdjęć! Co innego opisać słowami rozmemłanie dawnej gwiazdy, a co innego zrobić jej paskudną fotografię. A poza tym, zbyt wiele jest pytań, których autorka nie zadała Wierze Gran. Dla mnie najbardziej niezrozumiały jest fakt, jak piosenkarka mogła w czasie II wojny światowej, kiedy wszyscy polscy Żydzi uciekali za Bug, do ZSRR, wrócić do Polski i pójść do getta w Warszawie. Lekkomyślność czy niewiedza? I takich niewyjaśnionych tropów jest tam wiele. Sprawa ze Szpilmanem też jest naświetlona tylko z jednej strony. A rolą dobrego reportera jest pokazanie dwóch stron konfliktu. Powiem tak: więcej się dowiedziałam o Wierze Gran z doskonałych wywiadów, które zrobił z nią dziennikarz radiowy Jerzy Płaczkiewicz (dostępne na You Tube) niż z tej książki. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZawiłe są losy ludzkie. Jestem po obejrzeniu filmu na TVP Historia, zaciekawiła i zainteresowała mnie historia Wiery Gran, z drugiej strony nachodzi mnie myśl, czy nie było w tym wszystkim za dużo ludzkiej nienawiści, w tamtym czasie, gdzie masa ludzi ginęła za pomoc Żydom, z drugiej, jak bardzo inni wykorzystywali sytuacje i współpracowali sprzedając innych. Wszystko odda się za życie. Jedni robili to jak powiedział jeden z bohaterów filmu, bo stanowiło to źródło dochodu, moja babcia mawiała "wojna traci, wojna bogaci". Przeczytam książkę, ale daleka jestem od wniosków, pewną rzeczą jest to, jak łatwo zniszczyć życie innych przez plotki, pomówienia. Z drugiej strony "cały " świat wiedział, co się dzieje w okupowanych krajach zwłaszcza w Polsce, z prześladowanymi narodami szczególnie polskim, żydowskim i cygańskim, wiedział od relacji naocznych świadków i tak mało robił, żeby to się skończyło, a potem w procesie w Norymberdze nawet nie było przedstawiciela np. narodu cygańskiego, jakby mniej stracili, bo mniej ich zgineło. Co do roli sprawy Wiery Gran myślę, że chciała połączyć się z rodziną idąc do getta, bo tak trudno było żyć bez rodziny, myślę, że chciała finansowo im pomagać, bo nie wszyscy mieli możliwości i środki do życia, nie gineli by z głodu na ulicach getta, co do wypowiedzi syna pana Szpilmana o rojeniach pani Gran trauma tamtych czasów i późniejsze oskarżenia mogą odbić się na psychice człowieka, z drugiej strony dla życia zrobimy wszystko, gdyby nie zaprzyjażniony policjant nie byłoby pana Szpilmana, który cudem ocalał z Umschlagplatz. Cóż, czasami przypadek rządzi życiem, dla jednych szczęcie, dla innych pech.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!