sobota, 6 kwietnia 2013

Zatraceni w nieskończoności. "Potem" Rosamund Lupton

Nad tym czy jest "życie po życiu" zastanawiało się już wielu. Wśród nich filozofowie, teoretycy, tęgie głowy, wielkie serca, olbrzymie pokłady wiary. Nie wszyscy zostali przekonani, nie wszyscy starali się przekonywać. Moja wiara i wewnętrzne przeświadczenie nie pozwalają mi w wieczne życie duszy człowieka wątpić, lecz mam wiele innych, nierozwiązanych, choć fascynujących, niepewności. Bo czy dusza może wyjść na chwilę z żyjącego jeszcze ciała i potem wrócić? Czy śmierć kliniczna naprawdę istnieje i czy nie jest tylko, jak to twierdzą niektórzy, chemiczną halucynacją będącego w agonii człowieka?


Tyle jest przecież świadectw ludzi oglądających swe operacje z perspektywy sufitu, tyle opowieści o świetlistych tunelach, czy spacerów pacjentów wokół łóżka, w którym leży ich osobiste, pogrążone w śpiączce, nieprzytomne ciało...

Grace i Jennifer też dużo spacerują, ale po szpitalnych korytarzach, przysiadając przy łóżkach chorych, obserwując szpitalny gwar. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż stan ich obu jest krytyczny. Że leżą przykute do łóżka z poważnymi oparzeniami i prawdopodobnymi uszkodzeniami narządów wewnętrznych. Matka i córka - nie zawsze sobie bliskie, czasami niezgadzające się w kluczowych kwestiach życiowych - muszą zmierzyć się z tym dziwnym stanem zawieszenia, które je spotkał. Po pożarze szkoły, w trakcie którego Grace wbiegła do budynku by ratować Jenny, obie zostały cudem odratowane i jakimś sposobem spotkały się w plątaninie korytarzy by rozpocząć wspólną walkę o to by przetrwać, by przeżyć, by ze spokojem przyjąć coraz bardziej przygnębiające informacje o pogarszającym się stanie swego zdrowia, by bez łez patrzeć na pełne bólu i cierpienia twarze ich bliskich, którzy nie słyszą i nie czują ich obecności oraz wreszcie by odnaleźć sprawcę ich nieszczęścia - podpalacza, który jednym bezmyślnym, okrutnym czynem zniszczył życie tylu osób.


"Potem" to bardzo krucha metafizyczna powieść o wspaniałości ludzkiej duszy, niezwykłych, nadludzkich zdolnościach wiary i miłości, ale też o niezwykłych relacjach pomiędzy matką i córką, których nie zniszczy żadna przeciwność przewrotnego losu. Chociaż finał tej historii jest do bólu przewidywalny to i tak Czytelnikowi trudno się powstrzymać by na koniec nie uronić ani jednej łzy. Mnie się nie udało.

Ocena: 5,5/6



Druga powieść Rosamund Lupton i drugi, lekko gorzki, zachwyt. Historia ta nie jest łatwa, miła i słodka, lecz mocna, destrukcyjna, nie odpowiednia na każdy czas. Książka podobała mi się jednak na tyle, że z chęcią sięgnęłabym po kolejne powieści autorki, lecz niestety na razie takich nie ma. Nie wiem nawet, czy pani Lupton planuje napisanie kolejnej historii. Mam nadzieję, że tak i iż będzie to już za niedługo :)

Pragnę również zwrócić Waszą uwagę na świetne, klimatyczne okładki obu książek Rosamund Lupton, które właściwie zostały przeniesione z wydań brytyjskim. Chwała za to wydawcy :) A wszystkim polecam osobiste zetknięcie się z tymi powieściami - i to najlepiej nie kończące się na podziwianiu ich zewnętrznego uroku.

***

Zima nie odpuszcza w Krakowie, a troszkę luźniejszy czas w pracy wreszcie mogę wykorzystać na to co lubię, czyli czytanie :) Bez pamięci wciągnęłam się w książki Marka Krajewskiego, które chociaż przesiąknięte testosteronem są bardzo dobrze poukładane, logiczne i porywające. W domu "męczę" jeszcze pożyczony (dawno, dawno temu!) papierowy egzemplarz "Skradzionego dziecka". Ale coś nie mogę przekonać się do tej niby baśniowej konwencji.

Teraz przydałoby się wybrać jeszcze jakieś pozytywne lektury na mającą niby wreszcie nadejść wiosnę. Dla mnie będzie ona niestety żmudnym czasem pracy, więc tym bardziej potrzebują natchnąć się pozytywnie chociaż literacko :)

5 komentarzy:

  1. Czytałam jedną i drugą powieść tej autorki i powiem, że żaluję, że ona nie napisała nic więcej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w tej kwestii jesteśmy jednomyślne :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. "Potem" kupiłam sobie po zeszłorocznych zachwytach na blogach, jako nagroda za zdany egzamin (chyba z KPCu), ale oczywiście prawem półki dalej leży i czeka. Okładka faktycznie przepiękna, i fajnie, że obie z "Siostrą" są utrzymane w tym samym klimacie.

    Co do ciężkiego czasu, to pociesz się, że jest ktoś, kot ma dokładnie tak samo jak ty - pracę, procedurę i prace magisterską :D Damy radę, jak zaliczyłyśmy grande cywila, to nic nam nie straszne :)

    Polecam "Dożywocie" Marty Kisiel jako coś lekkiego na ten ciężki czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się pocieszam, że to "tylko" jeden egzamin, a nie np. dziesięć (lub choćby dwa, z czego jeden to kpa lub cywil :P).

      "Potem" polecam na czas już pomagisterski, bo to jednak nieco przygnębiająca książka.

      "Dożywocie" zaś już za mną. Zachwycałam się nim po zeszłorocznej sesji letniej ;)

      Usuń
  3. Książka całkiem niezła, ale miałam straszliwe problemy z narracją, nie umiałam się do niej przyzwyczaić i bardzo mi to przeszkadzało w czytaniu.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...