sobota, 10 stycznia 2015

Jak kamień w wodę. "Jak oddech" Małgorzata Warda

Wdech.
Powietrze wnika brutalnie do organizmu. Powoli przechodzi przez jamę ustną, gardło.
Wydech.
Dwutlenek węgla znajduje ujście z półprzymkniętych ust
Wdech.
Tlen wnika w każdą komórkę ciała. Rozchodzi się po długich labiryntach korytarzy, które tworzą układ krwionośny.
Wydech.
Para wodna wydobywa się na światło dzienne i niczym delikatna chmurka spływa na nos, górną i dolną wargę.
Wdech, wydech.
Wdech, wydech.


Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ważny jest oddech.

Do czasu, aż nam go zabraknie. Aż wychodząc po schodach nie będziemy potrafili złapać oddechu. Aż biegając, dla zdrowia, będziemy zziajani tak, że każdy wdech sprawiać będzie nam ogromny ból.
Albo gdy wpadając do wody nie zdążymy nabrać zbyt dużo powietrza.
Dla Jasmin najważniejszy jest oddech Staszka. Tak naprawdę chciałaby go tylko poczuć. Lekkie muśnięcie, poruszony kosmyk włosów. Wystarczyłby jej jego oddech jako wiatr, zefirek. A właściwie wystarczyłby jakikolwiek znak, że Staszek żyje.

Wszystko wskazuje jednak na to, iż wydarzyło się coś strasznego. Że Staszek miał jakiś wypadek, może został napadnięty, może pobity, czy nawet zabity. Nie można tego inaczej wytłumaczyć - jeżeli żyłby to na pewno odezwałby się. Przysłałby SMSa, zadzwonił, wysłał głupią kartkę z napisem "Jestem".

Jasmin i Staszek. Pewnie na jakimś drzewie znajdują się ich inicjały, może nawet pełne imiona wyryte w serduszku. Od dzieciństwa byli nierozłączni. Ich mamy były siostrami. A właściwie nie były siostrami tylko wychowywały się w jednej rodzinie zastępczej, jako pełne sieroty i traktowały siebie jak siostry. Mama Jasmin uwielbiała Staszka, opiekowała się nim, jak własnym synem, była troskliwa, kochająca, ale też niekiedy surowa.

To mama Jasmin pilnowała by dzieci miały co jeść, ubierały się odpowiednio ciepło, aby przestrzegały ustalonych zasad, a w szczególności żeby nie spali w jednym łóżku. Pod żadnym pozorem.

Mama Staszka była albo nie była. Troszkę z boku. Z papierosem w dłoni. Aż pewnego dnia po prostu zabrała Staszka i wyjechała daleko. Za nową miłością. Do lepszego życia. Wróciła z podkulonym ogonem i złymi doświadczeniami.

Najnowsza książka Małgorzaty Wardy sprawia, że każdy oddech boli. Ta powieść razi w oczy, oślepia, otumania. Nie jest to lektura prosta, bo z każdą przeczytaną stroną historię Jasmin i Staszka przeżywa się na nowo. A ich losy powodują ucisk w dołku, w okolicach mostka. Podczas czytania raz brakuje tchu, a innym razem oddech przyspiesza, serce bije jak oszalałe, a dłonie trzymające książkę robią się mokre od potu.

Żyłam tą historią. Ciągle, mimowolnie, wpisywałam się do fabuły i nagle byłam przestraszoną, załamaną Jasmin. Nagle tęskniłam za Staszkiem, coraz bardziej obawiałam się o jego losy, coraz mocniej dziwiłam się jego matce. Oglądałam zdjęcie, które ktoś podrzucił pod drzwi domu Jasmin i płakałam razem z nią. Przez kilka popołudni czułam się jakbym kogoś straciła, oczekiwałam go tkwiąc w oknie domu, odnajdywałam w wytartych swetrach, modliłam się o jego oddech. Miarowy, spokojny, pachnący.

Jakikolwiek oddech.


Ocena: 6/6

7 komentarzy:

  1. Skoro twoim zdaniem to taka dobra powieść, to będę mieć ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam sięgnięcie po "Jak oddech", ale też inne książki Małgorzaty Wardy. Są genialne.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie czytałam jeszcze nic co wyszło spod pióra tej autorki, ale bardzo mnie zacheęcilaś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moja druga książka tej autorki. Pierwsza ("Dziewczynka, która widziała zbyt wiele") też zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Obie gorąco polecam.

      Usuń
  3. Zapisuję i poszukam. Dobrze się zapowiada.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie zapisz, zapamiętaj, miej na uwadze podczas wizyty w księgarni/bibliotece/u znajomych mających pokaźną biblioteczkę. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...