środa, 7 stycznia 2015

Rozważanie i planowanie 2015

W tym dniu było dosyć ciepło. Poranne, ołowiane chmury około godz. 10 ustąpiły miejsca błękitnemu niebu oraz słońcu, które wreszcie rozgościło się swoim blaskiem na ulicach i kamienicach. Nic nie wskazywało na to, że to już, iż nadchodzi powoli, powolutku. Nie było śnieżycy, gołoledzi, gwiazdy nie spadały z nieba, był to normalny, zwykły dzień.
Ale mimo wszystko - ostatni dzień starego roku.


Nowy, 2015 rok, wdarł się niepostrzeżenie. Nakrył mnie tuż po zamknięciu jednej książki i w trakcie kończenia kolejnej. Zastał mnie przed telewizorem, w najlepszym momencie gry planszowej, którą musieliśmy przerwać ze znajomymi, bo to "już dwunasta". Gdzieś tam odbijało się echo niedawnych wokalnych poczynań pewnego pana zwanego "bardem z Krakowa" i kolorowe ognie rozświetliły największy plac Europy znajdujący się w "mieście królów", jak co chwilę nazywała moje miasto pani o dziwnych srebrnych włosach, której twarz wyglądała znajomo.

Świętowanie w moim wypadku nie było tak spektakularne, jak sztuczne ognie, wielka scena, mnogość artystów scen polski i tysiące ludzi, których, z lekką nutką zazdrości ("-Kochanieee, a pójdziemy na Rynek w tym roku??", "-No coś Ty, mówisz jakbyś nie była z Krakowa? Na Rynku nigdy nie byłaś?") oglądałam w telewizyjnym pudle. Symboliczna lampka szampana, dokończenie gry planszowej, pochłonięcie kilku chipsów i ciepełko łóżka wchłonęło mnie bez reszty. Aż do godz. 7, kiedy to budzik zarządził komórkę, a mój mąż wyjazd na narty. Musicie wiedzieć, bowiem, że coroczny noworoczny wyjazd narciarski to u nas już tradycja!

Ale jaki był ten znikający rok 2014? 

1. Rok intensywnych zajęć

Spodziewałam się, że rok 2014 będzie ciężki, ale nie myślałam, iż będzie tak bardzo intensywny!
W styczniu rozpoczęłam aplikację adwokacką, która wraz ze studiami podyplomowymi i pracą na pół etatu skutecznie zapełniła mi czas praktycznie przez całe 12 miesięcy. 
Czasu na czytanie zostawało niewiele. Praktycznie czytałam jedynie spokojnie w wakacje (chociaż perspektywa kolokwium na aplikacji powodowała mocne wyrzuty sumienia), zatem 3 tygodnie sierpnia oraz po październikowym kolokwium, więc łącznie 2 miesiące i tydzień.

Niestety czytaniu nie sprzyjały też lektury, które wybierałam - z reguły grube tomiszcza, w których potrafiłam utknąć na długi czas. Z drugiej strony liczba stron przeze mnie pochłoniętych z pewnością jest nieco dłuższa niż mogłaby na to wskazywać ilość przeczytanych lektur. 

Przejdźmy do konkretów. Łącznie w 2014 roku przeczytałam 24 książki. Gdybym liczyła książki naukowe dot. historii adwokatury, etyki, ustroju oraz wszystkie karnistyczne (a był tam nawet komentarz prof. Zolla, którego jeden tom liczy ponad 1000 stron!) to pewnie wyszłabym na swoje. Jednakże nie ma nad czym rozpaczać - jest lepiej niż w roku ubiegłym, aż o 7 tytułów!

Z uwagi na to, iż czytałam same grubaśne tomy wyszło mi, aż 11.785 przeczytanych stron. W skali roku daje to 32 strony dziennie. Nie jest ze mną zatem tak źle. 

2. Rok ekscytujących podróży

W 2014 roku naprawdę dużo zobaczyłam, chociaż wcale nie podróżowałam często.

Literacko odwiedziłam współczesną Szwecję i Irlandię, USA czasów prohibicji oraz II wojny światowej, Czechy z lat '30 i '40 XX wieku, Zamość z lat '20 i '50 XX wieku, a także zjeździłam wzdłuż i wszerz całe Westeros i zapuściłam się nawet do Wolnych miast ;)

W rzeczywistości odbyłam 4 owocne podróże. W czerwcu odwiedziłam po raz pierwszy niewielką Bratysławę oraz kolejny raz piękny Wiedeń i miałam okazję nie tylko wziąć udział w słowackim festiwalu wina, ale też zobaczyć wreszcie Schonbrunn i zjeść słynny tort Sachera.

Sierpień był najbardziej intensywnym podróżniczym miesiącem. Łącznie 3 tygodnie nie było mnie w domu, a jedynie tydzień uczciwie przepracowałam, gdyż w pozostałym czasie miałam urlop ;) W pierwszej kolejności odwiedziłam słoneczną Bułgarię, a konkretniej Warnę, Czajkę, Złote Piaski i popijając pyszne wino oraz zajadając się świeżymi szprotami i sardynkami odpoczywałam tam tydzień. 

Druga wyprawa nie była już tak relaksująca i tak prosta. Wybrałam się bowiem z moim mężem (jeszcze wtedy) in spe w podróż po Bałkanach. Odwiedziliśmy kolejno: Słowację, Węgry, Serbię, Macedonię, Albanię, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Węgry i znowu Słowację. Było dziko, pięknie, dziewiczo i naprawdę niesamowicie. 

Ostatnią podróż w roku 2014 odbyłam w drugi weekend grudnia. Wraz z mężem polecieliśmy w odwiedziny do znajomych, którzy mieszkają w Brukseli. Z powodu strajku generalnego transportu nasza, początkowo planowana na 3 doby, podróż musiała skrócić się do dwóch, bardzo intensywnych dni. Zdążyliśmy zobaczyć praktycznie całą Brukselę, chociaż koszmarnie w dzień przyjazdu padało, a w sobotę udaliśmy się do uroczej Brugii. 

Myślę, że do wszystkich moich tegorocznych wypraw wrócę w osobnych notkach, zatem opis mych podróży nie musi być dłuższy :) 

4. Rok szczęśliwości

Tak naprawdę miniony rok był rokiem wielkiego szczęścia. Udawało mi się praktycznie wszystko, co zaplanowałam w życiu prywatnym, zawodowym i naukowym. Ucierpiało na tym moje czytelnictwo, ale myślę, że było warto!

W 2014 roku skończyłam bowiem pierwszy rok aplikacji adwokackiej z oboma kolokwiami zdanymi w pierwszym terminie na dobre oceny. Ukończyłam studia podyplomowe z zakresu prawa dowodowego. Pracowałam na pół etatu  w dziale zarządzania kontraktami oraz aktywnie pomagałam mojemu patronowi w jego kancelarii. I jeszcze do tego wszystkiego wyszłam za mąż i przeprowadziłam się do nowego, wspólnego z mym mężem, mieszkania, które powoli urządzaliśmy.

W Nowy Rok weszłam więc jako zamężna, stateczna aplikantka drugiego roku. I chociaż to pewnie koszmarnie trudne (co przebije tyle atrakcji?) to mam nadzieję, iż 2015 rok pod każdym względem będzie jeszcze lepszy od poprzedniego :)

A teraz zobaczcie, co w minionym roku mnie czytelniczo i filmowo cieszyło.



Najlepsza książka



Najlepsze czytadło

Była taka jedna książka przy której zdrowo się uśmiałam i pochłonęłam ją w przysłowiowe "pięć minut". Od tamtej pory wszystkim na chandrę i niemoc czytelniczą gorąco polecam: "Luizę pilnie sprzedam" Danuty Noszczyńskiej.

Najlepsza książka non-fiction

Niestety w tym roku udało mi się przeczytać tylko jedną książkę non-fiction (!), jak to dobrze, że "Towarzyszka panienka" Moniki Jaruzelskiej była naprawdę świetna!

Najlepsza fantastyka

Dużo tej fantastyki gościło u mnie przez cały 2014 rok. Tytuł najlepszej fantastyki muszę przyznać całemu cyklowi G. R. R. Martina "Pieśń lodu i ognia".

Najlepszy kryminał

Ostatni będą pierwszymi. Ostatnia książka przeczytana w 2014 roku jest bezapelacyjnie moim kryminałem roku - "Kwestja krwi" Marcina Wrońskiego.

Najlepsza akcja

Tutaj wysuwa się na prowadzenie pierwsza książka roku 2014, którą czytałam jeszcze w 2013. Zdecydowanie "Niewierni" Vincenta Severskiego wciągają i nie pozwalają się oderwać. Teraz na czytniku mam w kolejce kolejną część pt. "Nieśmiertelni".

Najbardziej intrygująca fabuła

Początkowo nie mogłam wciągnąć się w fabułę tej książki, chociaż przecież to mimo wszystko Picoult (tak sobie powtarzałam). Z każdą kolejną stroną "Z innej bajki" coraz bardziej mnie intrygowała. Cały czas zastanawiałam się, jak autorki (bo Picoult tym razem pisała z córką) zakończą swoją powieść i zakończenie jest takie... bajkowe :)

Najbardziej warta uwagi

Z "Jak oddech" Małgorzaty Wardy spałam, wzdychałam, chodziłam do pracy,denerwowałam się, zastanawiałam. Żyłam z tą książką przez cały czas jej czytania. Niesamowita lektura!

Największe rozczarowanie

"Tamtego lata na Sycylii" Marleny de Blasi kusiło mnie od dawna z czeluści mojej półki. Spodziewałam się przyjemnej książki na jedno popołudnie, dostałam natomiast nieco wydumaną, mocno zapętloną historię, która nie wydawała mi się w żaden sposób odkrywcza.

Kit roku

"Ładny gips" Mai Kotarskiej miał być ciekawym kryminałem - tak przynajmniej twierdził blurb. Wynudziłam się potwornie, nie tylko nie fascynowało mnie prowadzone przez bohaterki śledztwo, ale też wydawało mi się, że była to książka pisana nieco na siłę, na podstawie tylko szczątków całkiem niezłego pomysłu. Szkoda.

Odkrycie roku

Największym odkryciem roku 2014 był dla mnie oczywiście cykl Georga R.R. Martina "Pieśń lodu i ognia" (a ja nawet wcale nie lubię fantastyki ;)). Jednakże subtelnie wskazać pragnę również na "Tortilla flat" J. Steinbeck oraz "Jak oddech" Małgorzaty Wardy, bo zasługują na specjalne wyróżnienia.

Najlepsza książka roku

Bezapelacyjnie bój o pierwsze miejsce wygrała "Gra o tron" Georga R. R. Martina. Jest to książka niezwykła, fascynująca, nęcąca. Każdemu ją polecam, bo z całego cyklu wydaje się najlepsza.

Najlepszy pisarz

Oczywiście tutaj też Was nie zaskoczę i pisarzem roku 2014 zdecydowanie wybieram Georga R. R. Martina. Moje uwielbienie do niego jest proporcjonalne do czasu oczekiwania na kolejny tom :)

Najlepszy film


Spośród wszystkich filmów oglądanych w 2014 roku na wyróżnienie zasługują:
1."Porachunki" reż. Luc Besson
2. "Czas na miłość" reż. Richard Curtis
3. "Zniewolony. 12 Years a Slave" reż. Steve McQueen
4. "Wilk z Wall Street" reż. Martin Scorsese
5. "Nietykalni" reż. Olivier Nakache, Eric Toledano
6. "Bękarty wojny" reż. Quentin Tarantino
7. "Służby specjalne" reż. Patryk Vega
8. "Bogowie" reż. Łukasz Palkowski
9. "Koneser" reż. Giuseppe Tornatore
10. "Oszukana" reż. Clint Eastwood

Natomiast "Ida" w reż. Pawła Pawlikowskiego  rozczarowała mnie mocno. Nie wiem, naprawdę nie wiem co wszyscy widzą w tym filmie.

2015 rok - chciałabym, chciała...


W Nowym Roku pragnę kontynuować wyzwania, w których dotychczas brałam udział.
Chcę czytać książki z mojej półki, chcę poznawać Noblistów, czytać dużo reportaży, zabrać się wreszcie za kolejną powieść Murakamiego, chciałabym też wrócić do niektórych książek z dzieciństwa, sięgnąć również po klasykę literatury, z którą obecnie byłam nieco na bakier. 
Bardzo chciałabym przebrnąć przez dużo ebooków, które mam na czytniku, bo zbieram je już nieco fanatycznie i ciągle przybywają nowe, a stare jakoś słabo znikają (po ostatnim podłączeniu Kindle do komputera zarejestrowałam nawet brak miejsca na nowe książki!). 
Oczywiście moim celem są wciąż 52 książki w roku!

Zastanawiałam się czy nie wziąć udziału w wyzwaniu wymyślonym przez Kaś, czyli pewnej modyfikacji wyzwania "Z półki", ale nie chciałabym zamykać się tylko na 12 konkretnych tytułów. Zatem na własne potrzeby co miesiąc będę wybierała po jednej książce z półki rzeczywistej oraz elektronicznej i te dwa tytuły będę czytała, oczywiście będzie to też pretekst do prezentowania moich zasobów :)

Blogowo w tym roku chciałabym na pewno więcej pisać. Ostatnie dwa miesiące pokazały, że jest to możliwe przy wielu obowiązkach zawodowych i prywatnych. Chciałabym kontynuować cykle, które już wskrzesiłam ("Nie lubię poniedziałku") lub stworzyłam ("Po krakosku") i raz w miesiącu publikować notkę w tej tematyce. 

A najbardziej chciałabym Wam życzyć szczęśliwego czytelniczo roku 2015. Niech moc będzie z nami! ;)

2 komentarze:

  1. co za rok! Jeśli mi się wszystko powiedzie to za rok tez będę mogła powiedzieć, ze bylo aż tak godnie i aż tak intensywnie. Bardzo zazdroszczę przeczytania nowego Wrońskiego - ja dopiero co nadrobilam jego wczesniejsza powieść Pt. Haiti, a jest to mój ulubiony polski autor. Zamierzam również się wziąć za Martina, bo wszyscy znają, a ja nie ;)

    Życzę równie udanego jak poprzedni 2015 roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dokładnie rok temu byłam właśnie na etapie: "wszyscy znają Martina, a ja nie" i przyznam szczerze, że bardziej mnie to zniechęcało, niż mobilizowało. Ale zdecydowanie warto sięgnąć po "Grę o tron". Nie oglądałam (ani wcześniej, ani później) serialu, więc mój odbiór książki był prosty, bezpośredni i piałam z zachwytu :)

      Nowy Wroński to dla mnie pierwszy Wroński, zatem nie wiem dokładnie w którym kierunku autor idzie, gdyż nie znam jego wcześniejszych książek. Mimo wszystko obrana ścieżka bardzo mi się podoba!

      Życzę powodzenia w Nowym Roku i by był taki jak tylko sobie wymarzysz :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...