Subtelnie układa się pod dłonią, lecz ma ostre brzegi. Wyzwala całe kłębowiska myśli.
Nęci, fascynuje, zniewala.
Ale tak mocno jedynie za pierwszym razem.
Pierwszy raz.
Krótko mówiąc.
Wiadomo, iż każdy pierwszy raz jest najważniejszy i niezapomniany. Przyjrzyjmy się zatem trzem kryminalnym pierwszym razom.
"Kolacja z zabójcą" Aleksandra Marinina
Ocena: 5/6
"Torebki i morderstwo" Dorothy Howell
Moja pierwsza torebka miała kolor niebieski i była kuferkiem, w którym nosiłam pastelowe kucyki Pony. Haley Randalph być może nie pamięta swojej pierwszej torebki, ale na pewno była ona markowa. To przez swoje zamiłowanie do drogich markowych torebek Haley musi pracować na dwóch etatach - w prestiżowej firmie prawniczej oraz w kompletnie niemarkowym sklepie Holt's. I to też przez swoją markową słabość znajduje zwłoki kierownika - Richarda, wplątując się tym samym w kryminalną intrygę. Humor kipi z każdej strony perypetii Haley, a wielbiciele wątków romansowych też mogą poczuć się usatysfakcjonowani. Lekka lektura na ponure jesienne wieczory.
Ocena: 5/6
"Morderca bez twarzy" Henning Mankell
Szwedzka spokojna prowincja staje się miejscem pracy upartego i odważnego komisarza Kurta Wallandera, który prowadzi śledztwo w sprawie okrutnego zabójstwa Lövgrenów - pary staruszków mieszkających w tej cichej okolicy. Przy okazji Wallander próbuje rozwikłać prywatne problemy związane z nieudanym małżeństwem, złymi relacjami z córką, zdrowotnymi problemami ojca. Jadąc na szwedzką wieś, idąc krok w krok za prowadzącym śledztwo Wallanderem, odkrywamy też świat już nieistniejący - Szwecję okresu przemian, bez komórek, internetu, za to z pierwszą falą uchodźców przybywających z... Polski. Dwa w jednym - doskonały kryminał i świetna diagnoza społeczna.
Ocena: 5/6
Każda z tych pozycji ma swoją kontynuację, dlatego były to dla mnie książki od których zaczęła się moja kryminalna przygoda z tymi autorami, z wykreowanymi przez nich bohaterami.
Wciąż czekam na tłumaczenia kolejnych książek Aleksandry Marininy, których wydawanie niestety stanęło w miejscu. Cieszę się też, że przede mną jeszcze tyle spotkań z Wallanderem.
Troszkę Ci zazdroszczę, bo uwielbiam Wallandera, a mam już całego przeczytanego. Za jakiś czas pewnie zrobię sobie powtórkę, bo sporo już mi się zatarło w pamięci. Właśnie, nie ma kolejnych książek Marininy, a przecież cykl o Nastii chyba cieszył się u nas sporą popularnością. Nie podobało mi się też, że te książki nie były wydawane po kolei, to denerwuje zwłaszcza, gdy się z zainteresowaniem śledzi losy głównego bohatera/bohaterki.
OdpowiedzUsuńO tak! Denerwujące jest wydawanie książek Marininy nie po kolei. Przede mną jeszcze jedna książka wydana po polsku - bodajże "Męskie gry", ale to jakaś dalsza część z cyklu i wciąż się zastanawiam, czy po nią sięgać (a właściwie liczę, że wydadzą jeszcze te, które są "po drodze").
UsuńWallander to dla mnie troszkę, jak podróż w czasie (zresztą podobnie było w przypadku Nastii), ale wędrówka fascynująca. I żałuję, że nie zetknęłam się z Mankellem wcześniej, bo wyraźnie widać jego wpływ na późniejszych autorów skandynawskich kryminalów :)
Nie miałam styczności z żadną z wymienionych powieści, ale czytając opinie schylam się ku odwadze komisarza Kurta Wallandera. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMnie najbliżej jednak do Nastii :) Wallander to troszkę mroczny bohater, a bohaterka Marininy jest tak uroczo zwyczajnie nadzwyczajna.
UsuńNiestety jak dotąd z wymienionych tu cykli czytałam tylko jedną książkę, "Czarną listę" Marininy i wciągnęła mnie jak nomen omen ruski odkurzacz ;)
OdpowiedzUsuńCzy ruski odkurzacz jest synonimem mocnego ssania, czy też zawodności? ;)
UsuńJakkolwiek by nie było polecam inne książki Marininy, są fascynujące!
Jakaś Marinina pojawia się w listopadzie, tylko nie wiem czy to premiera czy wznowienie, bo jakoś tak nie bardzo jestem z jej książkami na bieżąco.
OdpowiedzUsuńDziękuję za cynk, rozpoczynam poszukiwania :)
Usuń