wtorek, 24 listopada 2015

Nie lubię poniedziałku we wtorek, czyli przedziwne miejsca do czytania

Wczoraj odkryłam, że jestem książkowym meteopatą.

Za oknem zrobiło się już naprawdę mroźno, co odczułam boleśnie wracając późnym wieczorem z krakowskiego koncertu zespołu Perfect (35-lecie zespołu, a jestem wyjątkową fanką, więc nie mogłam odpuścić!).

Sięgając w domu po książkę, którą czytałam jeszcze tej pięknej złotej jesieni z ostatnich dni, poczułam jakieś niedopasowanie. Tak mi ta książka jakoś nie szła, męczyłam każde zdanie i powód odkryłam dopiero po dłuższym czasie.

Zauważyliście, że są takie klimaty i miejsca, które sprzyjają czytaniu?

Dla kontrastu - standardowe miejsca na czytanie. Źródło
Żeby było zabawniej wszystko jest ściśle zsynchronizowane z porami roku.
Wschodząca wiosna pozwalająca nam na dłużej opuszczać mieszkania, wywołuje w te cieplejsze dni pragnienie oświetlanych słońcem ławek parkowych. W lecie, gdy na zewnątrz jest upalnie marzymy tylko o skrawku cienia na kocyku pod drzewem i zagłębianiu się w niespieszną lekturę. Natomiast w długie jesienne lub zimowe wieczory mamy ochotę leżeć pod kocem w fotelu z książką w ręku i herbatą z sokiem malinowym na podorędziu.

Ale nie zawsze klimat, miejsce i książka do siebie pasują. Okazało się, że takich przedziwnych miejsc, klimatów i książek miałam trochę w moim dotychczasowym życiu dosyć sporo. I oto pora na to na co wszyscy czekali, czyli na wstydliwe wyznania!
Nie wszystkie miejsca, które wskazałam na pierwszy rzut wydadzą się Wam dziwne, ale patrząc na cały kontekst sytuacyjny niestety takie były. Pragnę jeszcze zaznaczyć, że wbrew pozorom jestem bardzo pracowita, kompetentna i całkowicie normalna. Ale, aby już nie przedłużać...

Najdziwniejsze miejsca w których czytałam

1. Dyskoteka
Tak, naprawdę jako 11-letnia dziewczynka przyniosłam na dyskotekę książkę. Była to "Ania z Zielonego Wzgórza", która w moim zamyśle miała wyrażać pogardę dla takich prymitywnych zabaw, jak tańce do dzikiej muzyki. Zrobiłam tym samym na złość koleżance, która wyciągnęła mnie na tę dyskotekę, bo jej mama nie puściłaby jej samej (była to dyskoteka dla 14-, 15-latków na zielonej szkole, gdzie byłyśmy jako dzieci nauczycielek z naszymi mamami). Książki nie poczytałam, koleżankę jednak wkurzyłam :)

(Dodam tylko, że byłam przedziwnym dzieckiem, które o dziwo miało przyjaciół)

2. Ulica
Droga do szkoły pochłaniała mi zawsze ok. 15-20 minut piechotą. Był to dla mnie czas kompletnie zmarnowany, dlatego co jakiś czas, gdy w bibliotece szkolnej wypożyczyłam, jakąś super książkę (zazwyczaj jakiś tom Jeżycjady) zaczynałam ją czytać idąc. Nie wiem, jak opanowałam tę sztukę, ale jednak jakoś mi się udało. Na szczęście w większości moja droga do domu prowadziła przez spokojne osiedla, ale musiałam jednak przejść przez jedną bardzo ruchliwą ulicę.

Kiedyś tak się zaczytałam, że omal nie wlazłam pod samochód. Po tym incydencie książkę zamykałam na moment przejścia przez jezdnię, a potem mogłam ją w dalszym ciągu czytać. Dodam jeszcze, że ani razu nie zdarzyło mi się wywrócić!

3. Praca
Niektórzy w pracy pracują. A ja czytałam książki!
Gdy rozpoczęłam 3 lata temu swoją przygodę z korporacją projekty przychodziły, kończyły się, a my mieliśmy ogromne przestoje w pracy, trwające nawet po kilka miesięcy. W tym czasie robiliśmy tzw. samorozwój - niektórzy uczyli się angielskiego, inni uczyli się na egzaminy na studiach, jeszcze inni oglądali filmy, grali w gry planszowe, a ja przede wszystkim czytałam. Tytułów, które przeczytałam było naprawdę dużo - na pewno "Dżumę w Breslau" Marka Krajewskiego czytałam na tarasie w pracy.

(Ostatnio już takich przestojów nie było. I być może dlatego nas wszystkich zwolnili :)

4. Budowa
Troszkę ponad rok temu remontowaliśmy mieszkanie z moim T. Spędzałam wiele godzin na budowie, bo nad efektem końcowym pracowali różni fachowcy - czasami trzeba było pilnować pana fliziarza, innym razem kładących kamień na ścianie, niekiedy też sama trochę działałam i czekając chociażby, na to aż farba wyschnie, aby pomalować drugi raz, siadałam na małym taboreciku bez oparcia i czytałam. Pamiętam ten zapach farby pomieszanej z gładzią i któryś tam z kolei tom "Pieśni lodu i ognia" Martina, który wtedy był u mnie na tapecie.

Źródło

5. Samochód
Od jakiegoś czasu złapałam się na tym, że czytnik lub książkę papierową, którą aktualnie czytam zabieram ze sobą wszędzie. Czasami, gdy jadę z mamą lub moim T. wynika konieczność zatrzymania się gdzieś po drodze, wpadnięcia gdzieś "na minutkę". Wtedy zazwyczaj czekam w samochodzie i... oczywiście czytam. Wtedy mogę czekać nawet godzinę, chociaż zazwyczaj mój współtowarzysz wraca za szybko.

Ze względu na niedawny powrót u mnie choroby lokomocyjnej nie czytam już w samochodzie podczas jazdy, ale kiedyś w takich sytuacjach szalałam. Pamiętam pierwszą część Władcy Pierścieni połkniętą w nocy w autobusie wiozącym mnie na wakacje do Grecji lub podróż nad morze z moim T., gdy czytałam Sołżenicyna.

(Podczas prowadzenia samochodu jeszcze nie próbowałam, ale może kiedyś...)

6. Wanna
Czytanie w wannie nie jest niczym niezwykłym. Wiele osób czyta w wannie i bardzo sobie ceni takie chwile relaksu. I ja również lubię, ale od czasu, gdy utopiłam w wodzie książkę z biblioteki czytam w wannie tylko... ebooki.

Od kilku lat praktykuję takie czytanie i jeszcze nigdy nic złego się nie wydarzyło. Na wszelki wypadek poproszę jednak o kciuki ;)

(Złośliwi pewnie powiedzą: do czasu!)

7. Szpital
W szpitalu pewnie też niektórzy już czytali, wszak leżąc w łóżku długi czas cóż innego można robić? Ale wyobraźcie sobie, że ja wcale nie czytałam na szpitalnej sali (no może raz mi się zdarzyło, bo tylko raz byłam w szpitalu i to tylko przez jeden dzień!), ale tak naprawdę w każdym innym szpitalnym zakamarku już tak. A to na SORze, a to na korytarzu, w barku, a to podczas badań, w kolejce do rentgena.

Kiedyś spędziłam w szpitalu cały dzień na samych badaniach i nie położono mnie do łóżka, tylko musiałam się tak plątać pomiędzy barkiem, korytarzem, sklepikiem, a gabinetem, gdzie co pół godziny pobierano mi różne rzeczy. Ach, w iluż to wtedy miejscach czytałam! Nawet w gabinecie zabiegowym!

Na SORze niestety bywałam wielokrotnie, ale każda z tych wizyt na szczęście kończyła się pomyślnie. A jedną z tych ostatnich wyjątkowo zapamiętałam, bo w czytaniu przeszkadzał mi lecący w telewizji film "Omen", w który wpatrywały się siedzące w pobliżu zakonnice...

8. Komisariat
Nigdy nie byłam zatrzymana przez Policję, ba, nawet nigdy nie dostałam żadnego mandatu! A mimo to czytałam na komisariacie! Oczywiście wizyty na komisariatach (i w różnych prokuraturach) to część mojej pracy. Wielokrotnie musiałam czekać na daną osobę, z którą byłam umówiona, a ponieważ zawsze mam ze sobą książkę to siedząc na korytarzach wśród kserokopiarek, biegających policjantów, doprowadzanych przestępców w kajdankach lub w pokojach przesłuchań czekając na akta, radośnie czytałam różne książki, oczywiście kryminalne :)

9. Sąd
W głównym miejscu mojej pracy trudno byłoby abym nie czytała. Wiem, że teraz pewnie większość z Was pomyśli, że nie jestem profesjonalna, ale wyobraźcie sobie, iż czytałam nie tylko na korytarzach sądowych, ale też na salach rozpraw.

Czasami bowiem czeka się na doprowadzenie osadzonych, niekiedy na prokuratora, innym razem trzeba wysiedzieć podczas czytania znanych nam na dziesiątą stronę zeznań świadków obejmujących dwadzieścia protokołów.

Zdarzyło mi się w takiej chwili podczytywać, ale tylko wówczas, gdy widziałam, że inni obrońcy bez skrępowania też sięgali po rozmaite lektury (a pan prokurator coś klikał na komputerze). Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko to, iż czytałam wciągające powieści kryminalne i/lub komentarze do prawa karnego :)

Źródło

10. Morze
Wydaje się to banalne, bo wystarczy płynąć łódką, promem, statkiem i już właściwie czyta się na morzu. A ja czytałam nie na morzu, tylko w morzu. Oczywiście czytnik, oczywiście leżąc sobie na brzegu lub siedząc na płyciźnie obmywana przez morskie fale.

O dziwo, tak jak w przypadku wanny, nigdy nie zdarzyło mi się czytnika zamoczyć w wodzie. Natomiast siedząc na leżaku na plaży, daleko od brzegu, obmyła mnie raz ogromna fala zalewając cały mój dobytek, w tym Kindle'a. Czytnikowi nic się nie stało, za to mój telefon komórkowy przestał działać.

11. Bezludna wyspa
Kojarzycie takie blogowe zabawy, w których trzeba wybrać, co zabrałoby się ze sobą na bezludną wyspę?

Otóż, wyobraźcie sobie, że ja niespodziewanie przed takim dylematem stanęłam w ostatnie wakacje (wreszcie te różne quizy, liebstery i inne dziwne łańcuszki na coś się zdały!). Okazało się, że płynę na niewielką bezludną wysepkę w pobliżu Krety. Książek wzięłam całe mnóstwo (ach, ten czytnik), bateria mi się nie skończyła (a jeśli nawet to widziałam tam jakieś generatory prądu), ale niestety czar prysł, gdy okazało się, iż w samym centrum bezludnej wyspy trwała prawdziwa impreza z DJ-em, drinkami i tańcami.

Ciężko w dzisiejszych czasach znaleźć spokój nawet na bezludnej wyspie.

12. Więzienie
Niedawno do galerii moich dziwnych czytelniczych miejsc dołączył krakowski areszt śledczy na ul. Montelupich, szeroko znany w mieście, jako "Monte".

Tym razem musiałam obyć się bez czytnika, który został na głównej bramie w depozycie, ale na szczęście przezornie zabrałam ze sobą książkę papierową. Po wyciągnięciu lektury okazało się, że to co rano chwyciłam w pośpiechu z półki to najnowsza książka Janusza L. Wiśniewskiego z obrazkiem... celi i więziennych krat na okładce.

Było tak klimatycznie, ciekawie, spokojnie i zajmująco, że nawet nie wiedziałam, kiedy minął mi czas na doprowadzenie klienta z celi.  Może częściej będę się tam wybierać? :)

Może ktoś z Was czytał w takim miejscu? Jeśli tak to bardzo zazdroszczę ;) Źródło

To już wszystkie niekonwencjonalne miejsca, w których czytałam. Niektóre z nich same mnie zaskakują (dyskoteka?). A może Wam zdarzyło się czytać w jakiś dziwnych okolicznościach?

8 komentarzy:

  1. Bycie książkowym meteopatą to coś mi znanego, ale wiesz, da się z tym walczyć. Albo może to przechodzi? Sama nie wiem. W każdym razie od jakiegoś czasu nie zauważam już takie rozdźwięku między mną, lekturą, a porą roku.

    A wiesz, u mnie na takich podstawówkowych dyskotekach nie dało się czytać, bo wszyscy pieczołowicie zaklejali okna, żeby było ciemno na same tańce (chociaż może próbowałam, ale jeśli tak, to nie pamiętam ;)). I też czytuję w samochodzie na takich przestojach (jednak w czasie jazdy nie próbuj! :)). No i wanna to miejsce idealne (przede wszystkim jest w niej ciepło, więc można czytać, póki woda nie ostygnie ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Zawsze wchodzę do wanny, gdy jeszcze leje się woda, w dodatku zawsze leję ją mega gorącą, tak że nie mogę się ruszyć, bo mnie parzy i sobie spokojnie czytam, aż nie przestygnie troszkę, tak abym mogła się w niej umyć :)

      Ta dyskoteka odbywała się w domu wczasowym w Szymbarku, o ile dobrze pamiętam, w takiej świetlicy, gdzie zostawiono włączone kinkiety na ścianach. No i ja przyklejona do ściany pod kinkietem czytałam tą nieszczęsną Anię :D

      Czytanie w samochodzie jest utrudnione zimą, bo szybko robi się chłodno. Ja mam patent, że raz na jakiś czas (o ile czekam wyjątkowo długo) zapalam auto, przyjemnie się ocieplam, mogę nawet podładować czytnik i czytać pewnie nawet z 2h, jakby mój współtowarzysz natrafił na megaawarię :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe zestawienie. Na niektóre miejsca naprawdę bym nie wpadła :)) Koniecznie muszę sobie kiedyś zrobić taki "rachunek sumienia", żeby zobaczyć, co u mnie wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pomysł takiego rankingu przyszedł na myśl właśnie w tym nieszczęsnym więzieniu, gdzie spędziłam bez jakiejkolwiek łączności i nawet bez zegarka, jak się okazało prawie 3h, dużą część z tego czasu poświęcając na lekturę :)

      Ciekawa jestem Twoim przedziwnych miejsc na czytanie :)

      Usuń
  3. Świetne zestawienie, sama muszę nad podobnym pomyśleć. Kilka miejsc pokryłoby się z pewnością. Przyznam, że co do pkt. 6, ja wolałabym utopić książkę z biblioteki i ją odkupić niż utopić e-booka! Nie dlatego, że wolę książki elektroniczne, bo tych czytam mało, ale czytnik jest, po pierwsze, droższy, a po drugie, dla mnie stanowi swego rodzaju pamiątkę, gdyż wygrałam go w świątecznej loterii :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam jakąś taką pewność, że Kindle mi jednak do wanny nie wpadnie :) Jest cięższy niż książka, trzyma mi się go lepiej, poza tym wpadł mi już raz do kałuży na przystanku (tendencja do dziwnych przygód jest u mnie wyjątkowo wysoka), ale ponieważ nie ściągam z niego pokrowca to nic mu się nie stało.

      A może tak podświadomie kuszę los, bo chcę dostać nowy model... ;)

      Usuń
  4. Ja też czytam dosłownie wszędzie! Najgorzej mi jest skupić się w domu. Najlepiej czyta mi się tam, gdzie pełno ludzi. Szkoła, autobus, samolot, miasto, restauracja. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się czytać w parku. Nienawidzę czytać na łonie natury!
    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie nie czytać na łonie natury! Czytanie na plaży, w parku, łące, nad jeziorem, w ogrodzie ma swój niepowtarzalny klimat.

      Czytanie w domu jest dla mnie całkowicie naturalne, ale czytam z konieczności wszędzie, zatem ten autobus, miasto, restauracja często się u mnie przewijają :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...