Z okazji dzisiejszego święta wszystkich pań, dam, kobiet, kobietek i kokietek przez dłuższą chwilę zadumałam się nad istotą tego dnia, wszystkich innych dni oraz całej egzystencji ogólnie. Nierówne traktowanie, parytety, niskie płace, brak awansów, zwalnianie, szykanowanie, mobbing, molestowanie - to uroki polskiej kobiecej rzeczywistości.
Lecz przeszło mi przez myśl, że przecież na świecie są kobiety, które mają gorzej.
Kobiety w innej strefie czasowej, na innym równoleżniku, kobiety z innych kultur, kobiety z innych kontynentów, dalekich państw, zapomnianych miast.
Wbrew pozorom kobiety w społecznościach muzułmańskich wcale nie mają najgorzej. Mężczyzna musi mieć na tyle pieniędzy by zapewnić im równe warunki, zatem jeżeli jedna żona ma dom, to każda z pozostałych też musi mieć. Pomijam już kwestie tego, że przy zawarciu małżeństwa kobieta obsypywana jest złotem, wybiera sobie prezenty jakie pragnie otrzymać od męża - suknie, klejnoty, urządzenie domu. Co ciekawe zwykle kobieta musi się zgodzić na to by jej mąż mógł wziąć sobie kolejną żonę, ale to akurat jest w różny sposób respektowane...
Z reguły jednak trudno nam (nam Europejkom, nam Polkom) wyobrazić sobie, jak to jest dzielić się swoim ukochanym mężem z trzema innymi kobietami.Tym bardziej trudno wyobrazić sobie, co czuje kobieta, która jest jedną z jedenastu żon swego męża...
W afrykańskim Sierra Leone rodzina Kholifa jest familią bardzo tradycyjną, a przy tym bogatą i co za tym idzie liczną. Nic dziwnego, skoro głowa rodziny ma aż (sic!) jedenaście żon.
Ya Namina ma chyba najlepszy status - jest żoną pierwszą, więc o wyborze pozostałych dziesięciu zwykle sama decydowała, jednakże niektóre, ku jej niezadowoleniu, mąż wybierał także według własnych upodobań. Schemat wyboru był podobny, a powód praktycznie zawsze jeden - pomoc pozostałym żonom w utrzymaniu majątku męża by zachować odpowiedni standard.
Ciężko objąć wyobraźnią stosunki rodzinne tego rodzaju. Stosunki, jakie muszą łączyć kobiety, które są żonami tego samego mężczyzny, które mieszkają w podobnych domach, które są adorowane przez męża, bądź ignorowane. Które w większości go kochają, ale w większości z obowiązku, aniżeli z własnej, nieprzymuszonej woli. Które czują się wartościowe, gdyż dały swemu mężowi potomków oraz te które czują się źle z powodu braku dzieci.
Trudno wyobrazić sobie także stosunki, jakie łączą dzieci wszystkich żon Pana Kholifa, które w pewnych sytuacjach rywalizują ze sobą, a w innych bardzo się wspierają, wręcz jednoczą.
Aminatta Forna w powieści "Kamienie przodków" doskonale ukazuje wszystkie stosunki rodzinne, rozwiewa wszelkie wątpliwości i co więcej, prowadzi Czytelnika przez problemy, kłopoty, zawirowania, wydarzenia historyczne, które nękają rzeczywistość Sierra Leone.
Poznajemy nie tylko suche fakty, nie tylko opis obyczajów, zwyczajów, tradycji, ale wchodzimy w emocje kobiet, które w afrykańskim państewku żyły, kochały, nienawidziły i musiały radzić sobie pomimo ciągłych burz i zawirowań.
Cztery Afrykanki: Mariama, Hawa, Asana, Serah opowiadają przybyłej do Sierra Leone z Londynu Abie, historie ze swego życia począwszy od dzieciństwa aż po współczesne czasy. Abie przybywa do Rofathane z Londynu, gdzie wiedzie szczęśliwe życie u boku męża i dzieci, po to by przejąć plantację kawy po zmarłym dziadku. Wraz z plantacją Abie przejmuje dziedzictwo kilku pokoleń, kontynuuje tradycję rodzinną. Opowieści czterech ciotek są istotnym elementem, który wpływa na utwierdzenie Abie w słuszności jej decyzji i wskazuje na to, iż jej powrót w ojczyste strony wcale nie jest przypadkowy.Ich historie są przejmujące do głębi, a każda jest inna.
Opowiadają o tym, jak to jest być pierwszą, piątą, czy dziesiątą żoną, jak to jest wyjść za człowieka którego się nie kocha, ale którego powinno się poślubić, jak to jest musieć zabiegać o sympatię ojca, jaka to radość iść na zakupy do sklepu by kupić buty, jaka duma rozpiera dziecko, gdy jego matkę szanują pozostałe żony ojca, jakie trudy muszą czekać te kobiety które próbują być uczciwe i angażować się w walkę polityczną w Afryce, jak to jest poślubić własnego brata, o tym, jak zachować się, gdy mąż zmusza Cię do praktykowania religii, która nie jest Twoją religią, o tym, co czeka kobietę która zdradzi, o tym, jak mąż może porzucić żonę i zostawić ją bez niczego, nawet wtedy gdy rozpad małżeństwa jest z jego winy - jednym słowem o tym, jak to jest być kobietą w Afryce. W Afryce XX wieku. A jest naprawdę ciężko.
W tym kontekście bardzo symbolicznym jawi się tytuł powieści. Kamienie przodków to wytwór specyficzny, wytwór wierzeń afrykańskich. Kamienie te mają chronić następne pokolenia przed złymi mocami, ale jednocześnie mają przekazywać potomkom wiedzę o dawnych czasach, doświadczenia przodków. Takimi kamieniami przodków są opowieści czterech kobiet z rodziny Kholifa, które przekazują Abie, obejmującej całe rodzinne dziedzictwo, swoje doświadczenia, swoje troski i problemy, swoje decyzje i całą historię ich życia stanowiącą część historii Sierra Leone.
Muszę przyznać, że książkę tę czytałam bardzo długo, ale bardzo się z tego powodu cieszę (jak nigdy!). W którejś z recenzji przeczytałam bowiem, iż nie jest to książka na jeden wieczór. Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Powieścią Aminatty Forny należy się delektować. Każdą kolejną opowieść należy poznawać spokojnie, by móc rozgryźć jej istotę, jej sens.
Dzięki temu można zakochać się w Afryce opisywanej w "Kamieniach przodków".
Nie tylko zakochałam się w tym, jakże brutalnym i niekorzystnym, opisie Afryki, ale poczułam ogromny podziw do kobiet żyjących w takich warunkach, w niepewnych czasach, w kręgu tradycji, które nie zawsze są sprawiedliwe, humanitarne, czy choćby po prostu ludzkie, w kręgu kulturowym, który nie liczy się z potrzebami, pragnieniami, dążeniami kobiet. Pomimo tego niektórym Afrykankom udało się osiągnąć wiele, są szczęśliwe, spełnione.
Na usta od razu nasuwa się pytanie (zwłaszcza w TAKIM dniu), dlaczego tak wiele kobiet w naszej rzeczywistości tego nie potrafi? Widocznie nie są odpowiednio zdeterminowane, bo trudno być kobietą prawdziwą...
Ocena: 5,5/ 6
Wszystkim dzisiejszym solenizantkom (a zatem i sobie samej) życzę spełnienia marzeń i dużo, dużo kwiatów. Oczywiście od mężczyzn.
to wszystko jest potrzebne by móc stworzyć wytrawnego Czytelnika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam! Bardzo podoba mi się Twoja recenzja! Świetnie opisana świetna książka:-)
OdpowiedzUsuńJak tylko odgrzebię się z zaległościami czytelniczymi na pewno przeczytam tą książkę.
Miłego dnia życzę! W Krakowie piękne słoneczko:-)
kot w butach
mnie też się podoba ta recenzja :) zdecydowanie nabrałam ochoty na "Kamienie przodków";
OdpowiedzUsuńA co do kobiet w innych kulturach - może i arabskie żony dostają klejnoty czy suknie z okazji ślubu, może i w większości mają zapewnione zabezpieczenie finansowe i pewni nie tkwią w pułapce etatu i zajmowania się domem, ale ja nie wyobrażam sobie życia w ich realiach, bez wolności, którą mam.
Mnie też się bardzo, ale to bardzo podobała ta książka - nie mogłaś wybrać lepszego dnia na jej recenzję niż Dzień Kobiet właśnie :)))
OdpowiedzUsuńGdybyś miała ochotę, to zapraszam do przeczytania mojej recenzji:
http://mojeprzemiany.blox.pl/2009/12/Kamienie-przodkow-Aminatta-Forna.html
Masz rację pisząc, że trudno nam sobie wyobrazić takie życie... dla mnie zupełnie nie do pomyślenia... :) no bo przecież chciałabym być dla Niego tą jedyną...
OdpowiedzUsuń"Seria z miotłą" - czyli nie ma mocnych, przeczytam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka. Dużo lepsza niż Pijąc kawę gdzie indziej.
OdpowiedzUsuń