poniedziałek, 4 października 2010

Łyczek raki o poranku *. "Pchli pałac" Elif Şafak

Mówią, że mam bujną wyobraźnię. To najsubtelniejszy sposób na powiedzenie komuś "Pleciesz bzdury!". Może i mają rację. [1]

I rzeczywiście, na pierwszy rzut oka tak to wygląda.
Pchły? Pluskwy? Wszy? Prusaki? W XXI wieku? W europejskiej stolicy, bądź co bądź, europejskiego kraju?
Absolutnie, całkowicie, niezaprzeczalnie niemożliwe!

Lecz zaraz. Podjeżdża pod ten piękny budynek ciężarówka. A tak - Pałac Cukiereczek. Ponoć jakiś wielki arystokrata zbudował go specjalnie, jako prezent dla swej żony. Nie, nie był Turkiem, gdzieżby tam - pochodził z Rosji! I pewnie dlatego postawił Pałac na ruinach dwóch cmentarzy i w dodatku w miejscu, gdzie były aż dwa groby świętego męża. Eee tam! Obojętne wszak, że ten jeden był fałszywy, skoro ten drugi był prawdziwy, najprawdziwszy! Zapewniam!
I nie wiem, czy ta ciężarówka nie odejmie trochę czci temu miejscu - przecież to firmowe auto i wiadomo czym się zajmują! No tą całą... de-zyn-se-kcją. Wstyd, oj, wstyd.

Lecz jeśli gdzieś to robactwa naprawdę jest? To niech już lepiej się przejdzie ten ich człowiek po wszystkich lokalach. Może znajdzie jakieś rozwiązanie. No tak, Pan Krzywda (kto tym Turkom daje u diabła takie imiona?).
Na pewno zacznie od domu Musy i Meryem. Mają synka, ale złośliwy i w dodatku beksa. Wciąż tylko awantury.
U Hadżi Haci też krzyki, ale on to jest uległy, jak baranek. Wszystko to wina tych dzieciaków oraz zapracowanego syna i synowej, a wnuki, jak to wnuki ciągle coś wymuszają na dziadku.

Co innego Rodzina Ognistych spod czwórki, oni to w porządku są, chociaż dziwacy. No a jakże? Widziałby kto okna nie otwierać w ogóle? Mają kanarka, to pewnie im szybko zdechnie, każdy by zdechł w takim ukropie.
Oj, wcale psy nie są gorsze. Sidar mieszka z psem i porządny chłopak, ciągle go wyprowadza, a uwielbia tego wielkoluda Gabę. Pewnie mu nieźle też życie zatruwa to bydle - przecież dziewczyna to do niego żadna nie chodzi! A sam mieszka - bez rodziców!
Za to do tego dziwnego typa spod siódemki ciągle ktoś chodzi, mówili nawet, że sąsiadka. Błękitna Kochanka - tak ją tu wszyscy nazywają. Dlaczego? Uwielbia błękit i jest kochanką handlarza oliwą. Ale złapała dziewczyna szczęście za nogi, może ją nawet ten handlarz weźmie na drugą żonę, niech lepiej zostawi tego swojego chłystka, co jej po nim, skoro ma wszystko.
Nadia to pewnie jej nawet zazdrości. Tylu facetów, taka popularność, a ta biedna kobieta sama siedzi pod tą swoja szóstką, podczas gdy jej Metin to niezłe ziółko.


Ale nie brak nam też wariatek. Więc może stąd to robactwo? Wystarczy się przejść raz do Cemala i Celala choćby na mycie. Ale to co wyczyniają w tym swoim zakładzie - jakie fryzury, jakie cuda, to naprawdę. Naoglądać się można i nasłuchać. Szczególnie o Tijen Czyścioszce. Biedna kobieta ma bzika na punkcie czystości, w dodatku furiatka. I co grosze mieszka z córeczką - Su. Takim to się nie powinno pozwalać chować dzieci! Ot co!
A pod dziesiątką? Nie, tam mieszka Madame Babcia. Poczciwa staruszka, nikomu nie wadzi, wydaje się, że rządzi tu wszystkimi i najpilniej strzeże swej prywatności. Ale ja jej się nawet nie dziwię.
No jak to skąd to wszystko wiem? A włosy to niby sama sobie ścinam i farbuję?

Czy taka opowieść się w ogóle może wydać realna? Dziesięć mieszkań, ponad dwudziestu lokatorów i kłopot z robactwem? Lecz ten dokuczliwy problem to, poza dziwactwem, jedyne co ich tak naprawdę łączy. No może jeszcze niezbadana, nieogarniona ciekawość - z gatunku tych wścibskich i plotkarskich niestety. W Pałacu Cukiereczek bardziej niż prusaki mnożą się i rozsiewają wzajemne waśnie, wszechobecny wstyd, zażenowanie, rozpaczliwa próba ochrony swej prywatności oraz uchronienie się przed wszędobylską plotką.

Nasi bohaterowie, niczym w każdym innym mieszkalnym budynku wielorodzinnym na całym świecie, chcąc-nie chcąc dzielą się całym swoim życiem z sąsiadami. A im bardziej nie chcą, tym bardziej się dzielić muszą. Tu właśnie, na oczach wszystkich, rodzą się i rozpadają związki, poczęte zostają dzieci, które później uciekają w świat, a jedynie śmierć pozwala zachować równowagę między żyjącymi. Czym ten cały Pałac różni się od nowoczesnego pałacyku w Wiedniu, od wielkopłytowego bloku w Budapeszcie, od wielorodzinnej willi w Hiszpanii, czy od odrapanego familoka na Śląsku albo od starutkiej, niszczejącej kamienicy w Krakowie? Prawie niczym.
Więc nasuwa się pytanie: dlaczego nie zauważył tego, nie spisał, nikt kto żyje w takim budynku, żaden domorosły pisarz wywodzący się ze wspólnotowego blokowego środowiska? Widocznie szczelnie kryją oni swą prywatność, a turecka pisarka znad granicznego kontynentalnie Bosforu, mieszkająca czasami w USA, postanowiła podzielić się taką oczywistą prawdą z całym światem. I przy okazji obedrzeć ze świętości swój kraj, złamać tabu, jednocześnie nadszarpując zaufanie swych Rodaków. Tak wiele wydaje się jedynie po to, żeby pokazać Turkom Zachód i wrzasnąć im do ucha: Chcieliście Europy? Właśnie ją macie.

Gdy wspomnę jeszcze, że Elif Şafak jest genialna, zabrzmi to zapewne mało przekonująco, zatem tego nie uczynię. Na koniec powiem Wam jednak w tajemnicy, cichutko, że:
Życie jest nonsensem... Dość już zabawy możliwymi odpowiedziami w grze "komu, kiedy, co się przydarzy". Fortunie się znudziło. [2]
Ocena: 6/6



Przedostatnia wakacyjna lektura zrecenzowana, co wcale nie znaczy, że mogę odpocząć. Zaległości mnożą się i pączkują, niebezpiecznie rozsiewają, niczym robactwo w Pałacu Cukiereczek. Cieszę się, że tę lekturę Safak mam za sobą, ale jednocześnie zazdroszczę wszystkim, którzy dopiero się do niej przymierzają - kawał wspaniałej literatury na Was czeka Kochani!
Myślę, że gdyby nie fakt, iż sama w budynku wielorodzinnym mieszkam podeszłabym do tej lektury przede wszystkim konfrontując ją z mymi odwiedzinami w Turcji, a w szczególności w Stambule. Cieszę się, że jednak tak się nie stało, bo rzeczywistość zawsze obdziera, nawet najpiękniejszą historię, z bajkowości, niezwykłości, magiczności i sprowadza ją twardo na ziemię.
A wszyscy wiedzą, że ziemia nie jest po to by po niej stąpać, tylko się lekko nad nią unosić. W przeciwnym razie możemy trafić nawet na jakąś pluskwę, a kto by tego chciał...


----------------------
* - Safak znaczy po turecku "świt","poranek", "jutrzenka". - Elif Safak, "Pchli pałac", Wydawnictwo Literackie 2002, strona tytułowa

[2] - j.w. - str. 9
[3] - j.w. - str. 500

12 komentarzy:

  1. mam w planach :) fajna recenzja :) a i okładka mi się bardzo podoba...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobają mi się Twoje zdjęcia, które robisz książką:) A recenzja naprawdę super. Może kiedyś przeczytam? Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra książka, porównywałam ją sobie ostatnio z "Życie - instrukcja obsługi" Pereca, nawet nie ma porównania, Perec wymięka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Edith, dziękuję za komplement. Polecam "Pchli pałac" gorąco! A okładka też mi się bardzo podoba. Pozdrawiam :)

    Patko, dziękuję za miłe słowa. Polecam przeczytać, naprawdę warto. Pozdrawiam :)

    Agnes, Pereca nie czytałam, co prawda, ale i tak ciągle łapię się na porównywaniu tej książki do "Kair - historia pewnej kamienicy" Alaa Al Aswany. Niby to samo - budynek, ekscentryczni lokatorzy i ich niesamowite życie, ale widać wyraźne różnice. Przede wszystkim między Turkami i Egipcjanami, ale też pomiędzy rzeczywistością w tych dwóch zupełnie różnych, chociaż muzułmańskich, krajach.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 6/6, Twoje odczucia, genialna okładka i ogólnie wszystko przekonują mnie do tej książki zdecydowanie :)

    Przy okazji - czekam na wrażenia po Myśliwskim. Bardzo spodobał mi się jego 'Widnokrąg'.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak z ciekawości, "Kair" na ile oceniłaś? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Futbolowa, mnie przed pierwszym spotkaniem z Şafak naszły wątpliwości, bo recenzji było niezwykle mało, nie wszystkie pochlebne, ale zaryzykowałam i nie żałuję. Jeśli zaś Ciebie wszystko zachęca do sięgnięcia po tę pozycję to ja bym się nie zastanawiała :)
    Myśliwski już wiem, że świetny - chociaż jeszcze został mi kawałeczek do końca - najlepszy jaki może być. Albo ja go po prostu bezgranicznie uwielbiam :) Pozdrawiam :)

    Agnes, "Kair" to książka która bardzo mocno do mnie trafiła i również, jak w przypadku "Pchlego pałacu" dałam najwyższą notę. Nie wiem, czy przeczytałaś, ale jeśli nie to polecam. A szczerze powiedziawszy bliżej mi do Kairu niźli do Stambułu (oczywiście nie chodzi o odległość). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam i właśnie czekałam na Twoją opinię, czy wrzucać do schowka, czy nie. Teraz już nie mam wątpliwości :) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Interesujący pomysł na recenzję, podoba mi się. Skusiłabym się, gdybym już tej pozycji nie znała. Natomiast zdjęcia - przerażające. Bałabym się, że pęknie grzbiet książki tak ustawianej do zdjęcia. ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. To jedyna książka twórcy o arabskim pochodzeniu (choć mieszkającej w USA), którą czytało mi się dobrze ;) Bardzo ciekawie opowiedziana historia, nietuzinkowe charaktery, odrobina magii, choć z małym smaczkiem ;P

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Agnes, cieszę się, że wrzuciłaś do schowka. Warto ;)

    Kasjeusz, dziękuję za komplement. A książki, wbrew pozorom, dużo mogą przeżyć ;) No i nie są znowuż tak delikatne.

    Barbaro, Safak jest tureckiego pochodzenia - nie zaś arabskiego (różnica wynika z przodków - jedni to Turcy Osmańscy, drudzy Arabowie). Niemniej jednak cieszę się, że podobała Ci się ta książka :) Jeśli chodzi o pisarzy tureckich, to właściwie mój debiut. Arabskich już nieco poczytałam.

    Pozdrawiam wszystkich Czytelników i obiecuję rychły powrót do bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  12. widzę, że at książka znalazła w tobie idealną czytelniczkę:). Fantastyczna recenzja, moglaby być posłowiem do "Pałacu".
    Pozdrawiam i przy okazji dziękuję za podlinkowanie.:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...