Oto wyrośnięty, ciągnący energię z mego jestestwa (i zarazem głębi portfela) twór panoszący się do tej pory na mym biurku, nagle zniknął. Z racji tego, że zakupiłam niedawno okular na mój zniszczony wzrok, a pokój w którym urzęduje ma nie więcej, jak 3x3, to szybko, wręcz błyskawicznie zlokalizowałam jego nowe miejsce leżakowania:

Oczywiście obecnie twór ewoluował, nieco się rozrósł, w pewnych miejscach skurczył, a i stracił bożonarodzeniową oprawę z racji weekendowego usuwania wszelkich przedawnionych iglaków ogołoconych już ze słodyczy, a więc nie bardzo użytecznych.
Rozkładając jednak Pana Stosika na czynniki pierwsze otrzymujemy mało szkodliwe, całkiem sympatyczne i miłe osobniki. Przyjrzymy się im bliżej.