sobota, 26 lutego 2011

Jego oniryczna wysokość... "Książę Mgły" Carlos Ruiz Zafón

Z początków swego istnienia najczęściej pamiętamy wielką niewyraźną plamę. Łóżko ze szczebelkami, smaczny, słodki grysik w butelce z cumelkiem, miliony rozrzuconych klocków, puszystość zasypki oraz delikatne dłonie mamy, pachnącej świeżo i przyjemnie. Później są już niekończące się zabawy, inspirowane bogatą wyobraźnią oraz prawdziwe wyzwanie - wytrwanie kilku czterdziestopięciominutowych chwil bez ruchu, w pełnej koncentracji i skupieniu.
Dzieciństwo to nie tylko synonim nieograniczonych zabaw, beztroski, szczęścia, bezproblemowości, ale także czas pierwszych zawodów, nieszczęść, koszmarów.
Każde dziecko ma własne strachy, które go nawiedzają, prześladują i które w końcu znikają pobudzone eksplozją emocjonalnej dojrzałości. Jednych przeraża muminkowa Buka, drugich czarownica wyłaniająca się z szafy, innych nieuchronność śmierci i odejścia najbliższych, a niektórych całkiem realna klęska - wojna.

Maxa nie dręczyły żadne wyimaginowane koszmary. Realne właściwie też nie.
Nic dziwnego. Właśnie skończył trzynaście lat, stał się małym mężczyzną, a jego niewielki świat, ograniczony do rodzinnego miasta, domowych pieleszy, do tej pory niczym go nie zaskoczył, a wręcz jawił się mu, jako urokliwy zakątek, w którym on i jego rodzina -dwie siostry oraz rodzice - powinni czuć się bezpiecznie.

Lecz oto dzień urodzin - z pozoru normalny, pełen radosnego oczekiwania - zrzucił na niewielkie, chłopięce barki dwie, całkiem abstrakcyjne, niespodzianki.
Wyjazd z domu, przeprowadzka, opuszczenie dotychczasowej rzeczywistości, ucieczka przed niebezpieczeństwem wojny, tragedia, ponury żart, koniec świata - te wszystkie określenia zakotłowały się w głowie Maxa, ostro zabulgotały i stały się nagle synonimiczne. Wprowadziły naszego bohatera w stan niezrozumienia i otępienia.
Niepokoju, bólu i poczucia bezsensowności nie zabił w chłopcu fakt, że przenoszą się do uroczego miasteczka, zamieszkają w domu przy plaży, gdzie na pewno będzie miał wielu nowych przyjaciół. Kieszonkowy zegarek z oryginalnym cyferblatem - prezent urodzinowy od ojca - nie był już tylko pięknym upominkiem, powodem do radości, ale ponurą i okrutną klepsydrą odmierzającą nieubłaganie czas do wyjazdu z domu. Do przeprowadzki w nowe, nieznane miejsce.

Mała rybacka osada nad zimnym Atlantykiem nie okazała się jedynie nudnym schronieniem, gdzie rodzina Carverów przetrwać miała upiorny rok '43 oraz pozostałe lata wojny, ale przede wszystkim miejscem bardzo intrygującym, skrywającym mroczną tajemnicę, której rozwiązanie pochłonęło Maxa bez reszty.

Dziwne, niewytłumaczalne zdarzenia zaczęły szybko dotykać całą rodzinę nastolatka - rodziców, siostry, Alicję i Irinę - a także jego nowego przyjaciela, wnuka miejscowego latarnika - Rolanda.
Pomiędzy kotem o dziwnym spojrzeniu, ogrodem z posągami cyrkowej trupy i elektryzującymi klechdami o Księciu Mgły zaistniał pewien wyraźny związek, który bohaterowie muszą poznać i zrozumieć, by móc stawić mu czoła. Konfrontacja świata realnego z fantazyjną rzeczywistością zasłyszanych legend powoduje, że odkrywają coś więcej niż zwykłe senne majaki - prawdziwą, nieokiełznaną magię.

W debiutanckiej baśni "Książę Mgły" Carlos Ruiz Zafón przeniósł mnie wehikułem czasu do lat II wojny światowej. Nie uczynił tego jednak po to, by pokazać mi okrucieństwo tamtych czasów, degenerację jednostki, czy tragedię milionów. W zamian za to subtelnie wprowadził mnie w świat trzynastoletniego chłopca porażonego niesprawiedliwością losu, ale wciąż ciekawego świata i żądnego przygód - typowego, zdrowego nastolatka.
Max jeździ rowerem po okolicy, przeszukuje nowy dom w nadziei odnalezienia skarbów, zafascynowany astronomią czyta dzieło Kopernika, popołudniu nurkuje z przyjaciółmi w okolicach wraku zatopionego statku, a w między czasie nakrywa starszą siostrę w dosyć intymnej sytuacji ze swoim najlepszym przyjacielem. Gdzieś tam od nadbrzeżnych skał odbijają się echa wojny, na którą Roland ma wyruszyć tuż po wakacjach.
Jednak w tej bardzo zwyczajnej, codziennej rzeczywistości, w tym powietrzu przesiąkniętym zapachem ryb i jodu czuć coś ponurego, złowieszczego. Czuć siłę, która domek na plaży, w to ciepłe, wilgotne lato przykrywa gęstą mgłą zwiastującą kłopoty i która bezwzględnie szarpie okiennicami z gwałtownością burzowego wiatru.
Na chwilę zatracamy się w bajkowym krajobrazie, ale szybko wyrywa nas z niego niepokój, niepewność, powoli rosnący strach. Co stanie się za chwilę?

W onirycznym transie przerzucamy kolejne strony, podążamy z Maxem do latarni, za bramę dziwacznego ogrodu, na dno morza i wciąż nie wiemy, co jest rzeczywistością, a co symptomem magii.
Bardzo staramy się dotrzeć do prawdy, lecz szybko okazuje się, że układanka rozerwała się na części. Nic do siebie już nie pasuje. Nierealne puzzle wysypały się z aksamitnego woreczka i połamały się na cząstki, cząsteczki, które wtuliły się w plażowe wydmy.

Proza Zafóna sprawia, że Czytelnik staje się takim okruszkiem, cząsteczką, nic nie znaczącym ziarenkiem piasku. Mocno porażony plastycznością opisów, bogactwem i pięknem języka, niekonwencjonalną duszą każdego słowa opowiedzianej historii, trzymając w ręku niezbyt grubą książkę z zieloną okładką jest w stanie tylko głośno westchnąć: "genialne". I szybko powrócić do przerwanej lektury.

Ocena: 5/6


Musicie mi wybaczyć, niestety w przypadku Pana Zafóna jestem całkowicie nieobiektywna.
Ubóstwiam jego "Cień wiatru", który stoi u mnie na półce obok nieprzeczytanej jeszcze (ale już czuję, że genialnej!) "Gry anioła". Dlatego ta mini-powieść, książka skierowana właściwie do młodszego Czytelnika, bardzo przypadła mi do gustu. Nie przeszkadzała mi przejściowa banalność fabuły, dziecięca naiwność, czy prostota historii. W zachwyt wprowadził mnie przede wszystkim język, który chociaż jeszcze nie do końca wypracowany, powoli zmierza w kierunku ideału z "Cienia wiatru". Magiczna opowieść wciągnęła mnie bez reszty. Co więcej, wiem, że jako dziecko byłabym zachwycona całkowicie, dlatego z całą stanowczością polecam :)

Pomimo drugiego, zdanego już, egzaminu oraz trzeciego - ważnego i zbliżającego się nieubłaganie - zachowuję na razie dobrą formę czytelniczą i aktualnie kończę czwartą książkę w tym miesiącu. Z wydawnictw wciąż napływają nowe nabytki, a sama w euforii okołoegzaminacyjnej biegam po księgarniach, więc niestety książek w mym domu chyba nigdy nie zabraknie. Jeszcze tylko, gdyby udało mi się nadgonić z recenzjami. Byłoby idealnie. A właściwie - będzie! Być musi :)

14 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o Zafona tez jestem nieobiektywna. Zakochałam się w okładce, bo kocham takie "zielone" klimaty. I z Zafonem tak jest, zacznesz i nie możesz przestać.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jestem bardzo obiektywna w przypadku tego autora. "Książę mgły był świetny, ale innych książek nie trawię :D

    OdpowiedzUsuń
  3. eh, ja chyba też mogę chwalić się obiektywizmem, gdyż Zafona czytałam tylko "Księcia Mgły", więc żaden "Cień wiatru" mi nie zaciemnia obrazu :) A "Książę Mgły" jest świetny i to jest fakt niezaprzeczalny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiek, zgadzam się. Zafón jest bardzo pociągającym pisarzem. Do dzisiaj pamiętam, jak trzy lata temu, w gorącą czerwcową noc, zamiast uczyć się do egzaminu czytałam "Cień wiatru"...
    Okładka "Księcia" jest świetna. Oczekuję kolejnych jego wydawnictw, które mają mieć równie hipnotyzujące obwoluty. Pozdrawiam :)

    Dominiko Anno, nie chcę przekonywać Cię, że "Cień wiatru" jest literaturą wysokiego kalibru. Dla mnie też niektóre książki, nad którymi wszyscy się zachwycają, wydają się niefajne. Cieszę się, że chociaż w ocenie "Księcia Mgły" jesteśmy zgodne :)

    Skarletko, bardzo żałuję, że nie czytałam najpierw "Księcia Mgły" i zostałam skażona "Cieniem" :) Na pewno obie książki zasłużyłyby na najwyższą ocenę, ale niestety - poznałam już Pana Zafóna w wyższej formie :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. eh, chyba oryginalna nie będę, kiedy napiszę - ja także w przypadku tego pana, obiektywizmem nie grzeszę :-) Uwielbiam Zafona i nic na to nie poradzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd napisać, ale Zafona jeszcze nic nie czytałam mimo, że 3 książki czekają na półce. Początek Twojej notki podobał mi się ogromnie, aż się cofnęłam w czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Claudette - ja się już poddałam i przy recenzji "Księcia mgły" u siebie wprost zadeklarowałam, że absolutnie wszystko jego autorstwa podobać mi się będzie i już!

    Przeczytałam wszystkie cztery dostępne u nas powieści i czekam niecierpliwie na następne. A ztych czterech to akurat "Gra anioła" u mnie na miejscu ostatnim...

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę to przeczytać... Od dawien dawna, ale jeszcze mi się nie udało do niej dotrzeć :P
    'Wstyd napisać, ale Zafona jeszcze nic nie czytałam' <- zgadzam się, Daria :D:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja przeczytałam tylko "Cień wiatru" i chętnie sięgnę po inną pozycję Zafon'a, może właśnie po "Ksiącia mgły" :-)

    Uśmiechnęłam się do "cumelka" i od razu wiedziałam, że pochodzisz z moich rejonów :-)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Eliwko, cieszę się, że nie jestem osamotniona w tym względzie :)

    Dario, dziękuję za komplement. Polecam zabrać się za Zafóna. Ale najlepiej zacząć (widzę z własnego doświadczenia) od tych wcześniejszych, młodzieżowych książek :)

    Manioczytania, cieszę się, że podzielasz mój pogląd (iż Zafón najlepszym pisarzem jest ;)
    Niesamowite jest to uczucie, gdy sięgamy do książki danego autora i już wiemy, jesteśmy pewni, że będzie cudownie.

    Madeleine, polecam nadrobić. Te książki są niesamowite. A wstyd jest kraść ;)

    Dag, polecam wrócić jeszcze do Zafóna. Ja mam w planach repetę "Cienia wiatru" :)

    Także pochodzisz z Krakowa? Zmyliło mnie to "mazowieckie" w Twoim profilu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham "Cień wiatru", to najlepsza książka Zafóna. "Gra anioła" jest troszkę inna, ale w pewien sposób łączy się z "Cieniem...". "Marina" wzrusza i rozczula, a "Księcia" jeszcze nie czytałam, ale na pewno przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna recenzja! Po jej przeczytaniu mam ochotę biec do najbliższej księgarni i jak najszybciej ją nabyć i zatopić się w lekturze.
    Do tej pory przeczytałam tylko "Cień wiatru".

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja umprzejmie donoszę, że 27 kwietnia w księgarniach ukaże się kolejna książka Zafona, Pałac Północy :)
    Nie posiadam się ze szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyjemnostki, ja uwielbiam "Cień wiatru". Może dlatego "Książę" nie wydał mi się aż tak doskonały? Nie wiem.
    W każdym razie polecam :)

    Maya, dziękuję :) Polecam "Księcia", chociaż "Cień wiatru" niewątpliwie lepszy ;)

    Kingo, dziękuję za info. Widziałam już zwiastuny i muszę przyznać, że ten "Pałac" ma cudowną okładkę. Tylko kiedy ja to wszystko przeczytam? ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...