środa, 21 grudnia 2011

Miasto tysięcy minaretów. Drugi spacer

"Gdy mury kamienicy pomalowano od góry do dołu na kolor popielaty, a obramowania okien i balustrady balkonów na dwa odcienie szarości i gdy wykończono delikatne ozdoby wijące się jak dzikie wino wokół dwuskrzydłych drzwi wejściowych, budynek olśniewał nieskalaną czystością. Najsilniej rzucającą się w oczy jego cechą było to, że każde piętro różniło się od pozostałych, a całość na życzenie Pawła Pawłowicza Antipowa została wzniesiona w niemodnym już secesyjnym stylu. Mieszkania na parterze, jakby w celu zrekompensowania bra­ku balkonów, miały okna większe niż na wyższych piętrach. Balkony zaś na każdej kondygnacji były inne. Na drugiej miały półkolisty kształt i wystawały śmiało poza lico ściany, na trze­ciej kryły się w korpusie budynku, tak że można było na nich zasiadać bez obawy, że zostanie się dostrzeżonym z ulicy. Na czwartej kondygnacji nie miały metalowych balustrad, lecz otoczone były murkiem z płaskorzeźbami w kształcie kwiatów, na obu końcach murka ustawiono wielkie marmurowe donice, w których można było zasadzić żywe kwiaty. Różnice były tak znaczne, że każdy, kto tu zawędrował, nie mógł uwolnić się od myśli, że mieszkańcy kamienicy wcale nie dzielą jednej przestrzeni..." *

Pałac Topkapı

Z zacienionych murów Hagii Sofii jest całkiem blisko do drugiego najpopularniejszego punktu wycieczkowych wojaży turystów z całego świata - do Pałacu Topkapı. Tę przyjemność pozostawiłam sobie jednak na kolejny, drugi dzień spaceru po niesamowitym Stambule.

Rano budząc się kompletnie niewyspana, zrywana w nocy co rusz przez hałas miasta, pogwizdywania, ruch uliczny, czy wreszcie poranne wezwanie do modlitwy, z ledwością stoczyłam się na śniadanie. Szwedzki stół, jajeczniczka, tosty z masełkiem, dżem i herbata, która dziwnie szybko postawiła mnie na nogi. O powodzie nagłego przypływu energii zorientowałam się dopiero później, opuszczając restaurację i zerkając na barek. No tak, trzeba być mną, nieprzytomną, rozkojarzoną, by wypić całą filiżankę samej esencji herbacianej, nie rozcieńczając jej wodą! Ale po takiej przygodzie, takim zastrzyku energii mogło być już tylko lepiej. I było!

Stopić sułtańskie lody

Przed odwiedzeniem kompleksu pałacowego, zamieszkanego aż do XIX wieku przez sułtana i jego rodzinę, musimy porzucić tradycyjne myślenie o budynku pałacu, w znaczeniu europejskim. Topkapı Sarayı nie jest jednym budynkiem, nie przypomina przez to Pchlego Pałacu - Pałacu Cukiereczek, wkomponowanego w plątaninę stambulskich ulic w świecie wykreowanym przez Elif Şafak. Jest bowiem całym kompleksem, małym pałacowym miastem w mieście.

Topkapı z lotu ptaka

W Topkapı są aż cztery dziecińce, z których każdy kolejny odsłania przed nami coraz więcej tajemnic władców Imperium Osmańskiego. Cztery dziecińce, jak cztery wieki podczas, których Pałac był rezydencją sułtańską, niczym kolejne poziomy wtajemniczenia, były niegdyś udostępniane odpowiednio: pierwszy - wszystkim, drugi - gościom, trzeci - rodzinie, bliskim przyjaciołom, służbie i wreszcie czwarty - pozostawał do dyspozycji jedynie sułtana i jego najbliższych. Przejście przez kolejne bramy stanowi dla przybysza niemały krok w odkrywaniu sułtańskich tajemnic.

Godne uwagi w Pałacu są ponadto: składający się z kilkuset pokoi harem - mieszkanie dla czterech żon sułtana i jego licznych kochanek, którym zarządzała... mama sułtana (!) oraz sala tronowa, zwana także Sanktuarium Płaszcza Proroka, gdzie można zobaczyć jedyne w swoim rodzaju relikwie muzułmańskie m.in. tytułowy płaszcz proroka Mahometa, jego dwa miecze i łuk, ukruszony podczas zmagań bitewnych ząb, kilkadziesiąt włosów z brody, odcisk stopy oraz miecze pierwszych kalifów.

Miasto w mieście

Będąc w Stambule nie mogłam poświęcić całego dnia na zwiedzanie Topkapı, czego do dzisiaj bardzo żałuję i planuję swój wielki powrót nad Bosfor właśnie z tego względu.

Osmańska Femme fatale

Na otarcie łez udałam się natomiast do łaźni Roxelany.

Piękna sułtanka, czy przebiegła zazdrośnica?

Roxelana, czy też Roksolana, znana w Turcji jako Haseki Hürrem Sultan była ukochaną żoną Sulejmana Wspaniałego i matką jego następcy - Selima II. Bezwzględna władczyni najpierw doprowadziła do odsunięcia od męża swojej poprzedniczki i wykorzystując jego wielką miłość stała się na wiele lat jedyną sułtańską małżonką, a później przyczyniła się do zabicia następcy tronu, starszego syna Sulejmana ze związku z poprzednią żoną - Mustafy - jednocześnie zapewniając swojemu pierworodnemu władzę. Warto też wspomnieć, iż z prawdopodobnie Roxolana nazywała się wcześniej Alexandra Anastasia Lisiecka i urodziła się ok. 1505 roku w Rohatynie, na Rusi Czerwonej, w granicach ówczesnej Korony Królestwa Polskiego.

Podobno była niesamowicie piękna, czym oczarowała sułtana bez reszty. Ponoć nie grzeszyła pokornością i podległością zaciekle walcząc o swoje racje. Potrafiła owinąć Sulejmana wokół palca, przez co miała ogromne, jak na byłą niewolnicę, brankę turecką, porwaną w wieku raptem kilku lat z rodzinnego domu, wpływy. Działała na rzecz dyplomacji i zachowania dobrych stosunków pomiędzy Imperium Osmańskim, a Europą, w tym jednym z najsilniejszych i największych mocarstw tamtego okresu... z Rzeczpospolitą, korespondując co najmniej dwukrotnie (tylko dwa listy się zachowały) z polskim królem. Wydaje się, że nie tylko sułtan, ale także poddani kochali sprytną i urodziwą władczynię. Często utożsamiana jest bowiem z dużym zaangażowaniem w pomoc społeczną, z pracami charytatywnymi, z budową szpitali, przytułków, meczetów, szkół i innych budynków użyteczności publicznej.

Łaźnie Roxelany widziane od strony Sultan Ahmet Parkı

Jednym z zachowanych budynków ufundowanych przez Sulejmana oraz Roxolanę są łaźnie Haseki Hürrem Sultan Hamamı zbudowane w XVI wieku, a zaprojektowane przez czołowego architekta Imperium Osmańskiego - Mimara Sinana. Łaźnie te mają nie tylko niesamowitą historię, ale także urokliwe wnętrze, które aktualnie zostało zaadaptowane na swoistego rodzaju... sklep z dywanami. Piękne, grubo tkane, oryginalne, tureckie dywany zachwycają swoją puszystością i urodą. Niestety nie dane nam jest zabrać ze sobą taki skarb do domu, a szkoda...

W czasie kiedy odwiedzałam Stambuł łaźnie Roxolany nie funkcjonowały w pełni, jako prawdziwe tureckie SPA, ale wyczytałam, że teraz się to zmieniło i odrestaurowanemu, niesamowitemu budynkowi sprzed pięciu wieków przywrócono jego pierwotny charakter. A któż nie chciałby zażyć kojących ciało i duszę zabiegów w sułtańskim hammamie?

Jeśli chcesz kupić w Stambule dywan to tylko w sułtańskich łaźniach

Wychodząc z łaźni i idąc w kierunku ulicy Yerebatan podziwiamy z mamą jeszcze raz (który to już?) piękny widok na Błękitny Meczet (po lewej) oraz Hagię Sofię (po prawej). Z wrażenia wchodzimy na przejście dla pieszych, nie patrząc czy nie nadjeżdża żaden samochód. Omal nie zostajemy przy tym potrącone przez eleganckie BMW z wytwornym mężczyzną w środku oraz zawiniętą kobietą na siedzeniu pasażera. Przytomność umysłu odzyskujemy dopiero, gdy słyszymy nieprzyjazne pokrzykiwania kierowcy, głośne trąbienie i zauważamy, iż miałyśmy zielone światło. Impulsywnie pukam kierowcy w czoło, a moja dotychczas spokojna i stonowana mama posłużyła się innym, międzynarodowym znakiem przekazu wyrażającym swoje niezadowolenie i oburzenie. W jednej chwili kobieta na siedzeniu skurczyła się, a na jej twarz wstąpiło niedowierzanie. Jej małżonek wyglądał na niemniej zaskoczonego i po tym jak opuściłyśmy przejście ruszył z piskiem opon przy towarzyszących mu pogwizdywaniach i śmiechach z pobliskiego skweru, na którym stali młodzi ludzie widzący całą naszą "przygodę". Tak to jest zostać skompromitowanym przez "posłuszne" kobiety. (Dzisiaj wiem, iż to co uczyniłyśmy wcale nie było takie mądre...)

Zostało nam już niewiele czasu do wyjazdu ze Stambułu, dlatego ostatnie chwile wycieczki postanowiłyśmy przeznaczyć na zakupy oraz jakiś posiłek. Ale o tym może innym razem :)


***

Stambuł odwiedziłam pięć lat temu, podczas długich wakacji na południu Bułgarii. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie widziałam podobnego tworu miejskiego. Eklektycznego, egzotycznego, a przy tym tak bardzo próbującego zmieścić się w europejskich ramach (ze strzelistymi minaretami na każdym skwerze).

Zapraszam Was także na mój pierwszy spacer po mieście tysięcy minaretów, odwiedziny w stambulskiej nekropolii sułtańskiej oraz recenzję mojej ukochanej książki, której świat wpisany jest w realia tego miasta - "Pchli pałac" Elif Şafak.

***

Tymi krótkimi odwiedzinami w Stambule pragnę wywołać wreszcie zimę :) Mam nadzieję, że gdy rozmarzę się o gorącym lecie, ciepłym morzu i pięknym, gwarnym, nieco orientalnym mieście wówczas zima postanowi zrobić mi wreszcie na złość i sypnie śniegiem. Ma jeszcze na to tylko 3 dni!

---
* Elif Şafak, "Pchli pałac", Wydawnictwo Literackie 2002, str. 70
** zdjęcia znalazłam w Internecie

3 komentarze:

  1. Wow.
    Zazdroszczę Ci niezwykle :)
    Mam parę pytań raczej odnośnie organizacji, gdyż notka wystarczająco wymowna:)
    W jaki sposób tam pojechałaś, ile mniej więcej kosztuję wycieczka i jakie są pozostałe koszty.
    Jeśli miałabyś ochotę podzielić się ze mną tymi informacjami podaję maila anja1818@gmail.com i proszę o skromną odpowiedź,gdy znajdziesz chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdrościmy monstrualnie... ;)


    Z okazji Świąt Bożego Narodzenia
    dużo szczęścia i słodyczy
    każdy z Dwóch Włóczykijów
    Ci dzisiaj szczerze życzy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedronko, postaram Ci się odpisać w najbliższym czasie. Niestety w świątecznym rozgardiaszu nie znalazłam czasu. Pozdrawiam!

    Sol i Alien, dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...