piątek, 26 grudnia 2014

Kraków Świętami stoi. Po krakosku, odsłona pierwsza.

Idą Święta. Zazwyczaj mówi Wam to nie tylko Kevin, który znowu został sam w domu, ale też Mikołaj w czerwonej ciężarówce Coca-Coli i tysiące ludzi, którzy biegają po sklepach i galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentów, choinek, ozdób, produktów spożywczych oraz innych świątecznych precjozjów.

Kiermasz adwentowy warto odwiedzić wieczorem.

Jeśli chcielibyście poznać miejsce bardziej zatłoczone niż galerie handlowe tuż przed Świętami to zapraszam Was na krakowski Rynek Główny w dowolny weekend czerwca. Ten rzekomo największy plac Europy jest w tamtym czasie wypełniony szczelnie tłumami turystów, studentów łapiących promienie słońca, wycieczek szkolnych, gimnazjalistów plątających się (zamiast siedzieć w szkole), Krakowian przemieszczających z jednego miejsca w drugie. Jeżeli do tego dodać mnóstwo dorożek, wszędobylskich meleksów, mimów, grajków ulicznych, amatorskich tancerzy break-dance, corocznej reklamy Teatru Groteska przybierającej postać Tiny Turner lub Elvisa Presleya, to mamy prawdziwy tygiel. W porównaniu do pierwszych letnich dni, Kraków w okresie świąteczno-noworocznym wygląda naprawdę spokojnie. Rynek Główny nie jest jednak opustoszały.

Jeżeli kiedykolwiek marzyliście o tym by spędzić Święta Bożego Narodzenia w innym miejscu, w innym mieście, a zazwyczaj spędzaliście je jednak w domu (jak ja to rozumiem!) to teraz macie niezwykłą okazję, gdyż zapraszam Was na Święta do mojego krakowskiego domu :)
Łakocie z okienka

Od zawsze Adwent rozpoznawałam w sposób bardzo namacalny. Pewnego dnia grudnia mama lub babcia przynosiły do domu tekturowe pudełko z obrazkiem przedstawiającym dom. Pozwalały mi w każdy jeden dzień otwierać jedno tekturowe okienko, a w środku mogłam znaleźć czekoladkę... Tak oto wyglądałyby idealne Święta. Tak naprawdę, zazwyczaj wytrzymywałam dwa-trzy dni, po czym kalendarz adwentowy znikał w tajemniczych okolicznościach, a puste pudełko można było odnaleźć w kącie pokoju lub wciśnięte w jakieś dziwne miejsce (typu pojemnik na pościel lub szuflada).

Drugim sygnałem rozpoczęcia Adwentu było usilne namawianie mnie przez katechetki w przedszkolu/szkole oraz rodzinę do aktywnego uczestniczenia w roratach. Roraty zawsze rozpoczynały się o 6 rano, gdy w mury kościoła przybywały dzieci dzierżąc lampiony, wraz z zaspanymi rodzicami i dziadkami. W moim domu roraty kończyły się zazwyczaj po pierwszej lub drugiej próbie wyciągnięcia mnie z łóżka skoro świt - cóż byłam od zawsze nocnym markiem, taką typową sową :)

Ale lampiony zawsze mi się podobały i niejednokrotnie próbowałam sklecić dla siebie choć jeden lub namawiałam dziadka by mi takowy zrobił. Zapalałam go potem nie rano, a wieczorem i wydawało mi się, że już, już zbliżają się Święta.

Od niedawna w Krakowie wyraźnym znakiem Adwentu jest kiermasz adwentowy na Rynku Głównym. W okolicach Andrzejek pojawiają się po wschodniej stronie Rynku (dla niewtajemniczonych jest to po tej stronie Sukiennic, co kościół Mariacki, kościółek św. Wojciecha, czy słynny "Adaś", czyli pomnik, nie będącego nigdy w Krakowie, Adama Mickiewicza) drewniane budki, w których można kupić przede wszystkim wyroby regionalne z... chińskich prowincji. Gdzieniegdzie znaleźć można także lokalne wyroby drewniane, ozdoby świąteczne oraz oczywiście pierogi, golonki i kiełbaski. Na kiermaszu można też posmakować grzańca galicyjskiego - czyli mocnego grzanego wina. Świetna opcja na rozgrzanie.

Imieniny Adama

Oczywiście Adwent mija bardzo szybko i zazwyczaj zanim się obejrzę nadchodzi ten szczególny jedyny dzień w roku - Wigilia. Imieniny Adama i Ewy.

Właśnie wtedy, gdy w domach wszyscy przygotowują się na rodzinne kolacje, gotując, lepiąc uszka, sprzątając, ubierając choinkę, czy w panice biegają po sklepach w poszukiwaniu prezentów, o których wcześniej się zapomniało, krakowskie kwiaciarki składają pod pomnikiem Adama Mickiewicza kwiaty z okazji imienin Wieszcza.

Kolacje wigilijne wyglądają zapewne tak, jak w innych częściach Polski. Co ciekawe, spotykam się z tym, iż w różnych krakowskich domach potrawy podaje się w różnej konfiguracji. U mnie w domu zawsze był tylko jeden barszczyk, uszka z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, obowiązkowy karp, kompot z suszonych śliwek (a że ja śliwek nie lubię to z suszonych moreli), a także śledzie, sałatki i surówki z kapusty. Gdy Wigilię spędzałam u dziadzia na stole pojawiała się także grzybowa z łazankami, a w tym roku, w domu teściów nie było grzybowej, ale grzyby były w białym barszczu, była też kapusta z grochem, pierogi ze śliwkami (ze śliwkowym sosem smakowały niesamowicie). Widać zatem wyraźnie, że tradycje nawet w takim małym Krakowie, mieszają się, kotłują i tworzą przyjemną mieszankę.

Po kolacji wigilijnej Krakowianie gromadzą się licznie na Pasterce w wielu krakowskich kościołach. Jedną z najbardziej uroczystych i pięknych Pasterek (dla mnie też najbardziej wzruszających) jest ta w Bazylice o.o. Dominikanów przy ul Stolarskiej. Piękne kolędy, mądra i olśniewająca homilia, a także tłum ludzi zafascynowanych chwilą. Naprawdę wspaniałe przeżycie.

Bańka pęka

Na Zachodzie Europy domy świątecznie ozdabia się już kilka tygodni przed Świętami. Tuż po Świętach rozpoczyna się okres karnawału i choinki, bombki, jemioła, szopki znikają.

W moim domu zawsze choinkę ubierało się w Wigilię. W tym roku tradycja została oczywiście utrzymana, jednakże po raz pierwszy mieliśmy naszą własną choinkę, na którą trzeba było zakupić wszystkie ozdoby. Dlatego na kilka dni przed Świętami biegaliśmy intensywnie po sklepach.

Bańki na krakowskiej choince muszą być szklane.

Natomiast w Wigilię rano rozpoczęliśmy ubieranie naszej choinki. Chociaż Kraków bańkami stoi (tak, tak właśnie u nas mówi się na bombki) nawet nie wiecie, jak trudno nam było znaleźć szklane ozdoby na nasze drzewko!

Na szczęście poszukiwania zakończyły się sukcesem, tak jak wspólne ubieranie choinki.
Ale i tak bez stłuczenia dwóch baniek niestety nie mogło się obyć :)

Szopka krakowska

Tak jak w kościołach w całej Polsce, tak i w Krakowie prawdziwym znakiem Świąt jest szopka.
Jednakże u nas szopki związane są też z pewną tradycją.

Rodziny w kolejne świąteczne dni udają się na swoisty spacer po kościołach w całym Krakowie, by podziwiać różne stylizacje szopek. U Franciszkanów zawsze jest żywa szopka, z całym żywym inwentarzem, u Kapucynów znajduje się piękna ruchoma szopka (można tam też zobaczyć aniołka, który kiwa główką w podzięce za ofiarę - jest to najbardziej namacalne wspomnienie Świąt z mojego dzieciństwa), u Paulinów szopka porusza aktualne problemy dnia codziennego.

Wszystkie konkursowe szopki są ręcznie robione.

Żeby tego było mało co roku w Krakowie odbywa się konkurs szopek. W pierwszy czwartek grudnia szopkarze w różnym wieku pod pomnik Adama Mickiewicza przynoszą szopki, które zgłaszają do konkursu. Tradycja konkursu sięga 1937 roku, a wymogi dotyczą przede wszystkim nawiązania do krakowskich motywów, bo musicie wiedzieć, że krakowskie szopki nie są zwyczajne. Ich architektura nawiązuje do architektury samego Krakowa, postaci przedstawione w formie figur to często znani politycy (niekoniecznie krakowscy!), postaci historyczne, ale też postaci z krakowskich legend, takie jak pan Twardowski, Lajkonik czy smok wawelski.

Szopki można zobaczyć nie tylko w dzień konkursu, ale jeszcze później, podczas wystawy, która zawsze (też w tym roku!) znajduje się w Pałacu Krzysztofory na Rynku Głównym.

Cały rok niech będą Święta!

Już kiedyś wspominałam Wam, że Święta trwają cały rok w Betlejem, gdzie w bazylice Narodzenia Pańskiego można zobaczyć bańki, szopki i nawet w 40 stopniowym upale, słysząc śpiewy z pobliskiego meczetu, można poczuć te piękne grudniowe Święta.

Owszem, w Krakowie świąteczny nastrój podtrzymują sklepy z krakowskimi ręcznie malowanymi bańkami, ale jest coś jeszcze. W Krakowie może Święta nie trwają cały rok, ale czas oczekiwania na Boże Narodzenie już tak.

W 1540 roku król Polski - Zygmunt I Stary stworzył fundacje dla kapeli, która codziennie w Kaplicy Zygmuntowskiej śpiewała głosy mszy św. roratniej. Tak oto dzięki tym roratom Adwent w Krakowie zaczął trwać cały rok. Mało kto wie, że tradycja ta utrzymywana jest do dzisiaj (przypomniał Krakowianom o tym biskup Ryś podczas homilii pasterki), chociaż kapela ufundowana przez króla Zygmunta przestała działać w 1872 roku.

Wspaniały jest ten okres oczekiwania i tym bardziej cieszę się, że to w moim Krakowie tak naprawdę cały rok czeka się tak samo na przyjście Bożego Narodzenia.


A oto nasza pierwsza choinka :)

* część zdjęć jest mojego autorstwa, lecz pozostałe pochodzą z Internetu

4 komentarze:

  1. U mnie też mówi się bańki - chociaż jestem z Bieszczad :D
    Kiermasz jest cudowny - kocham Kraków za te wszystkie wydarzenia na rynku. Żałuję tylko, że w tym roku wybrałam się na spacer przedświąteczny bez portfela. Tylko wąchałam i podziwiałam. A szopki znowu ominęłam. Za rok nie ma zmiłuj, muszę je zobaczyć.

    Zaś choinka przepiękna! Sama chciałabym kiedyś właśnie taką mieć w domu. U mnie zawsze pomieszanie z poplątaniem, wszystkie kolory :D Ale nie narzekam, ma to swój urok :D

    Na "wesołych świąt" już chyba za późno, a więc "szczęśliwego Nowego Roku!" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szopki to obowiązkowy punkt dnia w każde Święta. Zawsze udaje mi się zobaczyć choćby jedną :) Myślę jednak, że jeszcze nic straconego - szopki w kościołach powinny być aż do 2 lutego, czyli Święta Ofiarowania Pańskiego.

      Nie wiedziałam, że bańki są też popularne w innych regionach Polski :) Fakt faktem, że dużo regionalizmów mamy zbieżnych, choćby z Podhalem.

      Na kiermaszach na Rynku Głównym zazwyczaj zawsze jest to samo (zmienia się tylko oprawa świąteczna) i chodząc narzekam, a potem i tak coś kupuję :) Ot, choćby grzańca.

      Choinkę ubieraliśmy "od nowa", stąd pewnie ta niespodziewana spójność stylistyczna :) Ale wszystkie kolory i pomieszanie ma swój urok, pewnie z czasem nasza też nabierze takiego charakteru.

      Samych wspaniałości życzę w Nowym Roku i oczywiście tego by udało Ci się zobaczyć szopki krakowskie, bo warto! :) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja mam coroczną tradycję odwiedzania Krakowa właśnie w okolicach Świąt :) tzn wtedy obowiązkowo, a poza tym jeszcze kilka razy w ciągu roku. Bardzo lubię to miasto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam odwiedziny w Krakowie w takim dziwnym czasie, jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Wtedy miasto faktycznie jest inne niż na co dzień. Warto wyjść też poza muzea oraz Rynek i pokusić się o zwiedzenie szopek w krakowskich kościołach (każda jest inna!), wybrać się na wystawę pokonkursowych szopek do Pałacu Krzysztofory albo po prostu przejść się ulicami świątecznego Krakowa.

      Ale Kraków polecam w każdym czasie, zawsze i wszędzie :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...