Danny ma mnóstwo przyjaciół. Takich prawdziwych przyjaciół. Którzy przejmują się jego losem, martwią się o to, czy nie dzieje mu się krzywda, upominają, gdy popełnia głupstwa i ostrzegają przed złymi wyborami (oczywiście złymi głównie z punktu widzenia ich interesów).
Danny ma też dwa domy. Oba odziedziczył po swoim dziadku. Oba znajdują się w Tortilla Flat i oba stanowią dla niego niemały problem. Bowiem teraz, jako majętny człowiek, nie chce aby jego przyjaciele pomyśleli, iż wywyższa się, uważa się za lepszego od nich.
Danny ma jednak przede wszystkim dosyć luźne podejście do życia. Nie pracuje, nie ma rodziny, je to co uda mu się zdobyć, czas spędza zazwyczaj z przyjaciółmi, śpi tam, gdzie może albo gdzie akurat zaśnie (zazwyczaj są to przydrożne rowy). Danny ma ponadto szczególnie nabożny stosunek do wina, a szczególnie do gąsiorków wina, które wspólnie z przyjaciółmi zdobywa i konsumuje w zawrotnych ilościach.
Taki jest właśnie Danny.
Nie zważa na bogactwa materialne, gdyż najważniejsze dla niego wartości to przyjaźń, szacunek. Jest dobroduszny, zawsze pomaga słabszym i potrzebującym.
Dzięki temu sam też może liczyć na pomoc, zawsze wtedy, gdy jest mu ona potrzebna. Choćby wówczas gdy bezsensownie przejawia zainteresowanie nieco starszą sąsiadką, a ta rzuca go w momencie pożaru jego drugiego domu. Gdy popada w lekkie szaleństwo spowodowane zbyt ustabilizowanym życiem. Gdy dręczy go depresja. Albo po prostu, gdy ma ochotę na kolejny gąsiorek wina.
Tak żyje sobie spokojnie Danny, w komunie, którą wraz z przyjaciółmi, stworzył w swoim domu. Śpi w łóżku, przesiaduje na werandzie łapiąc promienie słońca i oddaje się przyjemności konsumpcji kolejnych wytworów alkoholowych produkcji pana Torellego.
Gdyby Danny i jego przyjaciele żyli we współczesnej Polsce postrzegani byliby jako bumelanci, nieroby, ale też typowe pijaczyny. Zamiast spać w rowie spaliby na parkowych ławkach, zamiast na werandzie przesiadywaliby pod budką z piwem, zaś pomoc bliźniemu ograniczałaby się do odprowadzenia koszyka pod hipermarketem, aby uzbierać brakującą złotówkę do upragnionej flaszki.
Ale Danny, Pilon, Pablo, Jesus Maria, Wielki Joe Portugalczyk i Pirat ze swoimi psami mieszkają w kalifornijskim miasteczku Monterey, w dzielnicy Tortilla Flat. Właśnie zakończyła się I wojna światowa, a w Stanach Zjednoczonych obowiązuje 18. poprawka do Konstytucji zakazująca sprzedaży, produkcji i transportu alkoholu na terenie całego kraju. Musicie jednak wiedzieć, że wino, które w książce Johna Steinbecka leje się gąsiorami, wcale nie było napojem jakoś specjalnie reglamentowanym. Na własny użytek wino, a właściwie "sok z wina" produkować mógł każdy. Ba, pojawiły się nawet takie specjały, jak "cegły Wina Reńskiego" oraz "bloki Porto", a uprawa winogron zwiększyła się w całym kraju o 700%!
Nic więc dziwnego w tym, że nasi bohaterowie to raczej koneserzy wina, a nie pierwsi lepsi pijacy. To też kolekcjonerzy przygód, bywalcy lokalnego aresztu, dżentelmeni w stosunku do miejscowych kobiet. I oczywiście prawdziwe wolne, niebieskie ptaki. Taki specyficzny kalifornijski element, który w połączeniu z ciepłym, okraszonym oceaniczną bryzą, klimatem Monterey, kulturowym tyglem Tortilla Flat i ironiczno-satyryczną, nieco szelmowską narracją Steinbecka tworzy książkę, która na długo zapada w pamięć. Książkę zabawną, nieco awanturniczą, przewrotną i bardzo uniwersalną.
Powieść, która kończy się za wcześnie. A dla Danny'ego niestety za późno.
Ocena: 5/6
Podczas czytania po głowie chodziła mi cały czas ta piosenka:
Mmm, kojarzy mi się ta książka z nicnierobieniem. Błogim lenistwem, ciepłem i - no właśnie - gąsiorkiem wina.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to książka bardzo mądra, chociaż niezwykle swobodna i leniwa :)
UsuńPo niej jestem jeszcze bardziej ciekawa tych najsłynniejszych książek Steinbecka!