środa, 4 lutego 2015

Szczęśliwe zakończenia nie zdarzają się. "Z innej bajki" Jodi Picoult, Samantha van Leer

Dawno, dawno temu czytałam książkę, która wciągnęła mnie bez reszty. Czułam się, jakbym w nią wniknęła. Jakbym żyła w książce. Jakbym nie tylko wiedziała, co czują bohaterowie, ale sama czuła również to samo.

Wtedy poza książką nie istniało dla mnie żadne inne życie. Płakałam z bohaterami i śmiałam się z nimi. Mocno dotykał mnie ich los.


Uderzenie w twarz bolało tak rzeczywiście, tak jakby skóra wciąż czuła mocny ucisk cudzych palców. Samotność bolała dogłębnie, cisnęła w dołku, wypychała łzy na koniuszek nosa. Nieszczęśliwa miłość zaś zabolała jak szpikulec wbity gdzieś w okolice mostka, powodujący duszność, brak oddechu.

Ale to nic nowego. Książki zawsze były dla mnie ważne.

Tak samo, jak dla Delilah.

Delilah McPhee nie jest typową nastolatką. Ma 15 lat i nie w głowie jej pierwsze miłości, podkradanie kosmetyków mamie, śledzenie trendów modowych, czy słuchanie Justina Biebera.

Na pierwszy rzut oka smutne jest życie tej dziewczyny. Jej codzienność obraca się wokół szkoły, domu i biblioteki. Ma tylko jedną przyjaciółkę - Jules, a poza nią czas spędza jedynie z mamą. Sama o sobie Delilah pisze: "Jestem dziwna. Wszyscy tak twierdzą".

Poznając jednak bliżej tę piętnastolatkę doszłam do wniosku, że w jej wieku też byłam dziwna! Zamiast spędzać czas w gronie przyjaciół, wyśmiewać zmiany skórne koleżanek z klasy albo chichotać na samo wspomnienie wzroku największego przystojniaka w szkole, który (pewnie przypadkowo) objął mą osobę na 3 sekundy w trakcie lekcji WFu, wolałam po lekcjach szybko przyjść do domu i utonąć w czeluściach fotela. I czytać.

Dużo dałabym wtedy (teraz pewnie zresztą też), żeby znaleźć w bibliotece taką książkę, jaką odkryła przypadkowo Delilah.

Zwykła, lekko podniszczona książka dla dzieci okazała się bowiem dla naszej bohaterki prawdziwą bramą do innego świata. A to wszystko za sprawą pewnego niepokornego księcia, który uwięziony w uścisku okładek cierpi na syndrom niedopasowania do świata, w którym żyje. Jest jeszcze oderwana od rzeczywistości księżniczka, bojaźliwy rumak, odważny i beznadziejnie zakochany pies, kolekcjonujący motyle i spełniający się kulinarnie czarny charakter oraz pirat, który tak naprawdę przyjemność znajduje w... borowaniu zębów.

Tutaj wchodzimy już na grząski grunt łączący realistyczny świat przedstawiony w powieści z tym magiczno-fantastycznym, wziętym wprost z książki dla dzieci.

Mnie książka Jodi Picoult wydała się ciekawym eksperymentem. Oto jedna z najbardziej poczytnych współczesnych pisarek tworzy powieść z córką. W tej ich wspólnej historii nieco brutalna rzeczywistość szkolna, bolesna utrata ojca, samotne wychowywanie dziecka przez matkę łączy się z krainą dziecięcych fantazji, bajkowym światem, w którym wszystko okazuje się inne, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka.

"Z innej bajki" to mimo wszystko powieść o alienacji. O niedopasowaniu do oczekiwań grupy. O odtrąceniu. O bolesnej samotności.

A jednocześnie z każdej pojedynczej strony czytelnika dotyka nieco skomplikowana, ale i wspaniała, i potężna relacja między matką i córką. I wydaje mi się, że ten wątek, chociaż wcale nie eksponowany, w tej książce jest najważniejszy.

Ocena: 4,5/6


Kolejną książkę Jodi Picoult przeczytałam jeszcze w zeszłym roku. Początkowo kompletnie nie mogłam wgryźć się w świat przedstawiony. Nie poznawałam siebie, ba, nie poznawałam przede wszystkim Picoult, która zawsze potrafiła wepchnąć mnie siłą w życie bohaterów, a w tym przypadku było zupełnie odwrotnie. Z każdą stroną było jednak coraz lepiej, pewnie dlatego, iż ja po części też byłam taką Delilah (właściwie po części chyba każdy z nas, moli książkowych, był). Pewnie gdybym była młodsza powiedziałabym, że książka jest o spełnianiu marzeń, gonieniu za nimi i uporze w ich realizacji. Ale cóż, niestety nie jestem i widzę świat w nieco bardziej ponurych barwach. Ale i tak polecam! Zupełnie inna Jodi Picoult, zupełnie inny świat. Inna bajka :)

2 komentarze:

  1. Czytałam już jakiś czas temu, ale przesympatyczna była ta opowieść. I jeszcze te ilustracje ;) Miło wspominam lekturę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ilustracje? Niestety czytałam w formie elektronicznej i nie miałam żadnych ilustracji :( Już żałuję! Będę musiała przekartkować w jakiejś księgarni tę powieść by zobaczyć, co straciłam.

    Ale lekturę faktycznie miła, lekka, sympatyczna. Doskonała na wolny, niespieszny wieczór.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...