Znany praktycznie na całym świecie program-teleturniej "Milionerzy" przyciąga wciąż przed polskie telewizory amatorów trudnych pytań, dziwnych odpowiedzi, kibiców doszłych i niedoszłych bogaczy. Wciąż niezbyt śmieszne żarty Huberta Urbańskiego ciekawią rzesze znudzonych telewidzów, a pewną część zaciągają aż do studia telewizyjnego, po uprzednim wydaniu małego majątku na SMSy wyrażające chęć wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu.
W Polsce nikt jeszcze nie dostąpił zaszczytu dzierżenia w ręku czeku na 1 milion złotych, chociaż wielu było już blisko, a niektóre osoby zmagające się z ostatnim pytaniem nieco zaskakiwały, nie znając odpowiedzi na niekiedy bardzo proste pytania.
Więc skoro w Polsce, w kraju ludzi wykształconych (a przynajmniej za takie społeczeństwo się uważamy) nikomu nie udało się dojść do magicznego miliona, do głównej nagrody, to dlaczego w innych państwach, w innych regionach świata, gdzie pojawiają się podobne teleturnieje, zwłaszcza takich gdzie analfabetyzm sięga 50%, czy nawet 70% (!), miałoby się to udać?!
I takim właśnie krajem są Indie, w których to 70% ludności nie potrafi czytać, prawie 60% społeczeństwa indyjskiego pracuje w rolnictwie, a ilu jest takich którzy w ogóle nigdzie nie pracują? Są to z całą pewnością grupy niepoliczalne i niepoliczone, zamieszkujące znane nam z różnych źródeł slumsy w Bombaju i w innych miastach Republiki Indii. Bieda, prześladowania związane z istniejącym systemem kastowym, prześladowania ze względu na wyznanie, brak możliwości awansu społecznego - w takim środowisku wychowywał się Jamal, który po dostaniu się do indyjskiej wersji "Milionerów" przeszedł, jak burza przez prawie wszystkie pytania. Jednakże przed odpowiedzią na ostatnie pytanie, która ma zostać udzielona w kolejnym odcinku programu, Jamal zostaje aresztowany pod zarzutem oszustwa. Funkcjonariuszom policji, podczas przesłuchania opowiada swoją bardzo niezwykłą, przejmującą i tragiczną historię, przeplataną bólem, strachem, przemocą, bezradnością, ale też miłością i szczęściem, które jednak zdominował pech i przewrotność losu.
Czy Jamal będzie miał szansę udzielenia odpowiedzi na pytanie za milion? Czy uda mu się odnaleźć ukochaną Latikę? Czy pogodzi się z bratem Salimem?
Te pytania najbardziej dręczyły mnie podczas oglądania tego głośnego obrazu wyróżnionego najważniejszymi nagrodami filmowymi.
"Slumdog. Milioner z ulicy." wzbudził wiele kontrowersji na świecie, zwłaszcza po ujawnieniu wynagrodzenia małych indyjskich aktorów, których prawdziwe życie w Indiach jest smagane biedą i głodem oraz tego, że po sukcesie filmu wszyscy o nich zapomnieli. Mnie film ten jawi się przede wszystkim, jako bardzo realistyczny i prawdziwy obraz współczesnych Indii. Tak bardzo inny od tego, który oglądamy w popularnych od jakiegoś czasu w Polsce produkcjach rodem z Bollywoodu, gdzie radość, taniec, śmiech i wspaniałe historie malowane bogactwem, szczęściem i bajkowym dla każdego przeznaczeniem nieco mijają się z rzeczywistością, ale przez to tak bardzo prawdziwy.
Nudne? Na pewno nie.
Nieciekawe? Wręcz przeciwnie.
Przereklamowane? Nic z tych rzeczy.
Każda kolejna minuta, ba sekunda filmu sprawia, że chce się oglądać dalej, że jest się ciekawym, wręcz obsesyjnie wciągniętym w wartką akcję, że chce się słuchać opowieści Jamala, jego przygód, jego problemów i dowiedzieć się jaki będzie jego dalszy los. Intrygująca fabuła, niemalże sensacyjna akcja to niewątpliwe cechy pozytywne dzieła, ale jest jeszcze coś o czym już wspomniałam, a czego brak w większości tego typu filmów będących niewątpliwie nowatorskimi pomysłami, o których nagłówki gazet wrzeszczą wręcz: "Ogromny sukces!", mianowicie realizmu.
Ogromne ubóstwo, prześladowania mniejszości religijnych to tylko dwa istotne problemy,które rzucają się w oczy od pierwszym minut filmu Danny'ego Boyle'a. Gdy do tego dodamy osierocone dzieci błąkające się po ulicach i wykorzystywane przez mafię jako zawodowi żebracy czy prostytutki, gangi walczące ze sobą o każdy centymetr wpływów, traktowanie młodych kobiet jak zabawki, czy pieniądze które są kluczem do sławy, do sukcesu i szczęścia to mamy pełny obraz życia głównych bohaterów "Slumdoga".
W tym wszystkim bardzo zaskakująca jest postać Jamala i jego udział w "Milionerach", który jako bardzo wyraźna próba walki o lepsze życie, o awans społeczny, o własne szczęście powoduje, iż ponosi on ogromne ryzyko i finalnie stawia wszystko na jedną kartę. Myślę, że każdy osobiście powinien przekonać się, czy mu się uda i czy jego wybór jest trafny, bo naprawdę warto :)
Ocena: 6/6
to wszystko jest potrzebne by móc stworzyć wytrawnego Czytelnika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Film oglądało mi się dobrze, ale moim zdaniem ilość Oskarów, jakie mu przyznano, jest przesadzona.
OdpowiedzUsuńLilithin, ja jakoś nigdy nie przywiązuje wagi do Oskarów, bo nie są one w mym mniemaniu wyznacznikiem jakości filmu.
OdpowiedzUsuńDlatego bardzo sceptycznie podchodziłam do "Slumdoga", oglądnęłam go wszak, gdy cały jego blask nieco przygasł i rozczarowałam się.. wyjątkowo pozytywnie.
Zakończenie było powalające. Nie wpadłabym na to, żeby film zakończyć akurat takim akcentem ;).
OdpowiedzUsuń