Hanna Cudny też powinna być szczęśliwa. Właśnie przeprowadziła się z mieszkania w bloku, w hałaśliwej i śmierdzącej spalinami Stolicy, do niewielkiej chatki - z kawałkiem ogródka i letnią kuchnią, otoczonego łąkami oraz lasami. W dodatku przeniosła się nie byle gdzie, tylko do ukochanej krainy swego dzieciństwa - do Świątkowic, w których, jako dziecko, spędzała z tatą każde wakacje.
Hanka miała rozpocząć zupełnie nowe życie i być może wreszcie odkryć na tym pustkowiu, gdzie nawet by znaleźć zasięg radiowego internetu trzeba urządzić poszukiwania, prawdziwe szczęście. A nietrudno o pomyślność w tak sielskim krajobrazie, mając za sąsiadów jedynie porządną rodzinę Materków i obejmując bardzo skromne, lecz szanowane na wsi stanowisko nauczycielki języka angielskiego w miejscowej szkole.
Jednak Hance Cudny nie pisany był cudny żywot. Na pewno nie w Świątkowicach, w tak trudnym dla niej czasie, gdy jej ukochany mąż dopiero co postanowił być wyjątkowym samolubem i popełnił samobójstwo, nie żegnając się nawet z rodziną. Nie, nie teraz gdy musiała zmienić swoje życie - porzucić dobrą pracę dziennikarki w piśmie kobiecym, wyciągnąć swoje dzieci na wieś i zmusić je do tego by się cieszyły z tej przeprowadzki - tylko po to aby zapomnieć. Hanka nie mogła być szczęśliwa.
A i mityczna kraina dzieciństwa nie dała w żaden sposób odpocząć Hance od problemów i cieszyć się świętym spokojem. Córka Hanny - Michalina - znalazła bowiem w pobliskim stawie zwłoki kobiety. Pod wpływem tego znaleziska i tak już załamana odejściem ojca Miśka jeszcze bardziej zamyka się w sobie, a gdy matka poświęca całą swą uwagę córeczce, by uchronić ją przed poważnym załamaniem nerwowym, nie zauważa momentu, gdy coś dziwnego zaczyna dziać się z jej synem - kilkunastoletnim Maksem, dla którego wyprowadzka z Warszawy była prawdziwym koszmarem. O ile postępowanie dzieci Hanki można jakoś wytłumaczyć - wszak przeżyły tragedię, straszny szok po śmierci ojca i oboje wkraczają w trudny dla nich wiek - to już zachowania jednego z uczniów - Łukasza Maliwy - nie udaje się Hance w pełni zrozumieć. Szybko okazuje się jednak, że Łukasz, który od początku roku nie wypowiedział w szkole ani jednego słowa ma ogromny problem w domu - jego rodzice zniknęli bez śladu...
A to dopiero początek całej defilady problemów, zagadek i mar, które od tej pory będą prześladować rodzinę Cudny w bajkowej kolonii Świątkowice...
Powieść Anny Fryczkowskiej nie jest kryminałem. A przynajmniej nie takim, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Nie znajdziemy w tej książce pięknej, pogodnej i idealnej mieściny, w której dzielny i przystojny komisarz, koniecznie mający chociaż jeden paskudny nałóg, szuka zakamuflowanego zła. Zamiast tego autorka wywiozła nas na polską prowincję - prawdziwą, szczerą do bólu, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Gdzie plotki roznosi się wraz z poranną pocztą, przewinieniem jest nieuczestniczenie w niedzielnej mszy świętej, hańbą zaś nie posyłanie dziecka na religię. Gdzie dzieci, nawet te dorosłe, nie spóźniają się nigdy na obiad, bo obiad to rzecz święta. Gdzie starzy kawalerowie widzą żonę w każdej przybyłej do wsi wolnej kobiecie, bez względu na status społeczny, wykształcenie, czy upodobania. Gdzie w zwyczaju jest zapraszanie się wzajemnie, po sąsiedzku, na bogate i syte "herbatki", które są prawdziwą ucztą dla oczu i podniebienia. I wreszcie gdzie zamiast dzielnego komisarza spotykamy na swej drodze znudzonego posterunkowego, zainteresowanego bardziej kobiecymi wdziękami niż popełnionymi przestępstwami, który za punkt honoru przyjmuje nie zapewnienie bezpieczeństwa ludności i wykrycie sprawców brutalnego morderstwa, lecz zaciągnięcie do łóżka nowo przybyłej wdowy.
"Kobieta bez twarzy" to bogato rozbudowana powieść obyczajowa. Z barwnie opisanych prowincjonalnych zwyczajów wyłania się nieco groteskowy, mocno absurdalny obraz Świątkowic, jako miejsca, gdzie wszystkie problemy zamiatane są pod dywan, a mieszkańcy wolą wierzyć w to, iż nikt spośród ich społeczności nie popełniłby zbrodni. Dlatego właśnie zmagania Hanki z nową rzeczywistością, walka o bezpieczeństwo i spokój dla całej rodziny są tak żmudne i ciężkie. Dosyć zaskakująca znajomość, w którą wdała się przez przypadek też nie ułatwia jej życia - zaznajamia się bowiem z młodym nauczycielem WF-u - Rutą, który okazuje się nie tylko doskonałym materiałem na ochroniarza, pomocnika i przyjaciela, ale stanowi też świetny temat do bardzo złośliwych sąsiedzkich plotek bezpośrednio skierowanych w Hankę. Ciekawy wątek kryminalny, okraszony momentami szczyptą mocnego flirtu, zadziwiających ludzkich reakcji, tajemniczością i grozą, sprawia, iż wszystkie wątpliwości bohaterów mnożą się, a ich wspólne relacje wciąż ulegają przekształceniom, by wreszcie osiągnąć pożądaną formę.
W tym towarzystwie wzajemnej adoracji czai się prawdopodobnie morderca i wciąż czeka na rozwój wypadków. Czy jest nim zakochany bez pamięci stary kawaler? A może pomocny WF-ista, bądź sąsiad Materko lub zboczony policjant? Czemu nie zaginiony Maliwa?
Dlaczego zbrodni nie mogłaby też popełnić kobieta? Potulna bibliotekarka Ewa Maliwa, pracująca w pobliskim zakładzie eksdziewczyna Ruty albo dziwaczna i szorstka siostra zakonna...
Tak naprawdę, do samego końca powieści, "Kobieta bez twarzy" będzie Was prześladować. Nie da Wam zasnąć, spokojnie zjeść obiadu czy oglądnąć wiadomości, nie pozwoli skierować Waszych myśli na inny tor niż ciągłe zastanawianie się: o co w tej całej historii chodzi?
I gwarantuję Wam, że dowiecie się tego dopiero kończąc ostatnią stronę tej doskonałej powieści.
Ocena: 5,5/6
Książka mną wstrząsnęła. Sprawiła, iż nie mogłam oderwać się dopóki nie przeczytałam przynajmniej całego rozdziału. Nie dawała mi spokojnie odsapnąć. Wciąż magnetyzowała mnie swoją okładką, treścią, zawartymi emocjami. I tak bardzo przywiodła mi na myśl niedawną, równie genialną, "Łąkę umarłych".
Uwielbiam takie powieści - oby więcej ich pojawiało się w naszych księgarniach!
***
Niestety dzisiaj miałam jakieś problemy z obsługą bloggera. Najpierw notka po edytowaniu zmieniła swoją datę (i nie dało się przywrócić poprzedniej, czyli wczorajszej - więc nie dziwcie się, że "Warszawę kryminalną" dodałam wczoraj, a ma dzisiejsze datowanie), potem wysiadły linki, następnie zniknęły wszystkie blogi przeze mnie obserwowane (po to by spektakularnie się pojawić po kilku godzinach)...
Dzień tym samym wcale nie należał do udanych - brzydko, smutno, deszczowo, do tego ciągnący się u sąsiadów, już od trzech tygodni, remont sygnalizowany codziennym wierceniem i jeszcze wiadomość, która wywołała ogrom strachu i niepokoju, chociaż historia zakończyła się w końcu szczęśliwie.
Dziwny to dzień - dobrze, że się już kończy :)
Dzień tym samym wcale nie należał do udanych - brzydko, smutno, deszczowo, do tego ciągnący się u sąsiadów, już od trzech tygodni, remont sygnalizowany codziennym wierceniem i jeszcze wiadomość, która wywołała ogrom strachu i niepokoju, chociaż historia zakończyła się w końcu szczęśliwie.
Dziwny to dzień - dobrze, że się już kończy :)
Zacznę od końca - cieszę się, że sprawa zakończyła się szczęśliwie. Problem z sąsiadami znam doskonale, chociaż u mnie teraz dwa tygodnie męczarni za oknem - Mistrzostwa Europy w puszczaniu samolotów na uwięzi [hałas nieziemski - od 8 do 20-21]. Koszmar!
OdpowiedzUsuńZnakomity fragmenty książki obfotografowałaś, od razu intryguje. Zwłaszcza to, czego nie widać :) Mam nadzieję, że już samo to kogoś zachęci. A jak nie, z pewnością uczyni to Twoja świetna recenzja, pod którą mogę się tylko podpisać obiema rękami :)
Mnie również książka się spodobała, cóż jeszcze mogę dodać- polecam :)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach. Wszyscy zachwalają tę książkę, więc mam coraz większą na nią ochotę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
właśnie czytam, właśnie będąc na całkiem podobnej wsi...właśnie się nie mogę od niej oderwać! odezwę się jak wrócę do Krakowa:) pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńFutbolowa, to widzę, że mamy podobne doświadczenia - raz do roku w pobliżu mojego osiedla odbywa się Małopolski Piknik Lotniczy. W tym roku Piknik odwołano i był spokój, ale normalnie przez dwa dni na niskich wysokościach latają różnej wielkości samoloty wydające nieziemski hałas (w dodatku dwa lata temu jeden z samolotów spadł na park w pobliżu gęsto zabudowanego osiedla - od tamtej pory żyję też w strachu, iż podobny wypadek może się powtórzyć).
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement i bardzo cieszę się, że podzielasz moje zdanie na temat tej książki :) Jest niesamowita!
Pozdrawiam :)
Zaczytana-w-chmurach, fantastyczna lektura. Nie dziwię się wcale, że praktycznie wszystkim przypada do gustu :)
Pozdrawiam :)
Kasandro, zdecydowanie musisz ją przeczytać - jest genialna i bardzo słusznie wszyscy ją chwalą :)
Pozdrawiam :)
Kaś, to widzę, że wszystkich ta lektura tak wciąga. Niecodzienne zjawisko ;) Odezwij się koniecznie - w przyszłym tygodniu jadę na dwutygodniowe wakacje, więc jakbyśmy nie dały rady się zgadać jeszcze przed moim wyjazdem to odpiszę na pewno po powrocie, który będzie 18 sierpnia. Internetu na miejscu chyba mieć niestety nie będę (ale może to i dobrze;))
Pozdrawiam!
czytałam już wiele pozytywnych recenzji tej ksiązki, więc pewnie się skuszę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
po takiej recenzji to ja muszę tą książkę przeczytać !!!
OdpowiedzUsuńksiązka jest na mojej liście :-)
OdpowiedzUsuńTristezza, naprawdę warto ;) Te wszystkie pochlebne recenzje absolutnie nie są przesadzone!
OdpowiedzUsuńToska82, koniecznie musisz! Genialna powieść :)
Pisanyinaczej, to bardzo się cieszę i z niecierpliwością czekam na Twoje wrażenia z tej lektury ;)
"Łąka umarłych" to bardzo dobra książka i wywarła na mnie duże wrażenie. Jeżeli "Kobieta bez twarzy" choć trochę przypomina tamtą atmosferę i nastrój to muszę ją przeczytać! ;)
OdpowiedzUsuńNominowaliśmy Twój blog do One Lovely Blog Award. Możesz z nominacji skorzystać lub nie - nikogo nie zmuszamy do tego na siłę... ;) Mamy nadzieję, że nie robiłaś jeszcze takiego wpisu.
OdpowiedzUsuńSzczegóły tutaj:
http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html
Pozdrawiamy
Dwaj Włóczykije
PS. Mamy takie nietypowe pytanie: bardzo podoba nam się opcja "You might also like" pod Twoimi wpisami. Jak coś takiego dodać w blogu...? Odpisz nam u nas, jeśli możesz, bo pewnie za jakiś czas nie będziemy pamiętać, w którym wpisie Cię o to pytaliśmy i nie znajdziemy odpowiedzi... ;)
OdpowiedzUsuńKurza stopa, to przeznaczenie jakieś, albo co... Nie lubię książek polskich autorów. Nie lubię i już. Ale jak mi kto tak napisze, że warto, że dobra, że wciągająca, to prawie żałuję. Skusić się?
OdpowiedzUsuńKurczę, ja tę książkę w dalszym ciągu mam przed sobą... Nie czytałam jej, chociaż po tylu bardzo pozytywnych recenzjach jestem nią bardzo zainteresowana. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!