czwartek, 7 lipca 2011

W krainie świetlistych śladów

Meteor to świetlna droga, świetlisty ślad który pozostawia na niebie wpadający do naszej atmosfery okruch skalny. Często te spadające fragmenty skał nazywamy meteorytami - i owszem stają się one nimi, ale dopiero w momencie zetknięcia z powierzchnią naszej planety. Wcześniej natomiast są czymś innym - niewielkimi skupiskami rozdrobnionej materii plątającej się po naszym Układzie Słonecznym, naukowo zwanej meteoroidem.


Meteory mogą mieć jednak też inne znaczenie - znane doskonale miłośnikom greki bądź wielbicielom ciepłego klimatu bałkańskiej Grecji. Z gr. Metéoros znaczy tyle co "wzniesiony w górę", czy "będący wysoko w powietrzu", lecz wcale nie określa lewitującego, czy nadprzyrodzonego obiektu. Chociaż znajdujące się w pobliżu miasta Kalampaka, na pięknej równinie tesalskiej, prawosławne monastyry zawieszone wprost na skałach z piaskowca mogą na pierwszy rzut oka wydawać się tworem nie z tej Ziemi...

Z nadmorskiego Platamonas wyruszamy o świcie. Mamy przed sobą, co prawda jedynie ok. 155 km, ale szybko okazuje się, że droga nie będzie łatwa. O ile równina tesalska jest bardzo zwartym, prostym i przyjemnym dla oka krajobrazem, który podziwiamy przez większą część naszej podróży, to w miarę zbliżania się do miasta Kalampaka naszym oczom ukazuje się niezwykły cud natury - bardzo ostre, wręcz pionowe skały o szarej, ładnie prezentującej się w słońcu barwie oraz gładkiej powierzchni. Ten kraniec równiny, wyrastające wprost z Ziemi skały, utworzone przez Matkę Naturę z nieznanego powodu akurat w tym miejscu, zwiastują nam rozpoczęcie ostatniego etapu podróży -mozolnego manewrowania wielkim autokarem na krętych, wąskich, górskich ścieżkach. Pomimo przerażenia w oczach i mocnego kołatania serca humory nam jednak dopisują - pomagają zabawne żarty pilota, w tym te chyba najbardziej makabryczne - z umiejętności naszego greckiego kierowcy - Steliosa.


Gdy Stelios jakimś cudem dowozi nas na szczyt, naszym oczom ukazuje się niezwykły widok. Pochowane, poupychane, wiszące, wystające z półek skalnych - na każdej niemalże pionowej ścianie piaskowca wciśnięty jest jakiś budynek. Szybko zaczynamy się prześcigać w ich dostrzeganiu i liczeniu - a widok jest naprawdę niesamowity.

Kompleks klasztorów w Meteorach to prawdziwy cud świata, niezwykły kunszt ludzkiej pracy, chyba jedyne takie monastyry na całym globie. Pierwsze klasztory wybudowano tam już w X wieku naszej ery, zaś te które podziwiamy powstawały od XIV wieku. Do niektórych trudno dostać się inaczej, jak za pomocą specjalnej kolejki zawieszonej na linach nad przepaścią, do innych prowadzą tylko strome schody.


Kierujemy się w stronę największego i zarazem najstarszego monastyru, powstałego w Meteorach w roku 1340 - Wielka Meteora, zwana też klasztorem Przemienienia Pańskiego jest imponująca. Prowadzi do niej kilkaset stopni, wijąca się wciąż w górę wąska ścieżka. Na dole tej ścieżki natomiast kończy się... kolejka turystów.
Kilkudziesięciu minutowe czekanie jednak bardzo się opłaciło.

Jako pierwszy odwiedziliśmy refektarz, który okazał się ogromnym pomieszczeniem z jadalnią, tradycyjną kuchnią i jednocześnie spiżarnią. Co ciekawe, jakby specjalnie dla turystów większość atrakcji monastyru upchnięto właśnie w tej wielkiej sali, gdyż tuż obok, w malutkiej wnęce wielkości niezbyt dużej garderoby znajdowało się najprawdziwsze ossarium - a przecież nie wydaje mi się by mnisi spożywali posiłki w towarzystwie prochów doczesnych swoich współbraci...

Z refektarza udaliśmy się do barwnej cerkwi Przemienienia Pańskiego. Prawosławny przepych, złoto wylewające się z każdego obrazu, każdego fresku, z każdej najmniejszej ikony sprawiało, iż kaplica wyglądała jak wielka sala tronowa i nieco porażała nie tylko wyglądem, ale też wszechobecnym, mdlącym zapachem kadzidła. Zakaz filmowania, zakaz fotografowania, rozmawiania - mnóstwo zakazów, jakby tylko cisza i brak ruchu mogły naprawdę uświęcić to miejsce.

Z głównego dziedzińca, na który udaliśmy się z ulgą wychodząc z przepięknej, lecz nieco nazbyt bogatej cerkwi, doskonale widać całą równinę tesalską, z leżącym u podnóża klasztorów - miastem Kalampaka. Widok ten, podziwiany już od kilku wieków przez pokornych mnichów, jest piorunujący. Lecz przed nami wciąż wiele atrakcji.

Kolejną był bardzo malowniczo i niezwykle położony żeński Monastyr Rusanu, zwany też klasztorem Św. Barbary. By się dostać do środka tego małego budynku należy pokonać wąskie kamienne schodki oraz dwa (na szczęście dosyć stabilne) mostki - mając po obu stronach wejrzenie w... przepaść. W monastyrze, z racji jego wielkości, właściwie niewiele się mieści - cele klasztorne, pokoje gościnne, pracownie i pomieszczenia gospodarcze (łącznie z niesamowitą pracownią manuskryptów) oraz niewielki kościół, co ciekawe, pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego (czyli tak samo jak pierwszy z odwiedzonych monastyrów). Na uwagę w kaplicy zasługują przede wszystkim piękne freski.

W Meteorach znajduje się łącznie jedynie sześć klasztorów, ale dwa najładniej położone i najbardziej interesujące (jeden żeński i jeden męski) już odwiedziliśmy, zatem pozostaje nam tylko przyglądnąć się po krótce pozostałym.

Najmniejszym i zarazem najrzadziej odwiedzanym przez turystów monastyrem jest Klasztor Świętego Mikołaja Odpoczywającego - prowadzi do niego ok. 80 stromych stopni, a samo wnętrze nie jest tak ciekawe, jak choćby Wielkiej Meteory - chociaż ponoć na tych, którzy podjęli się trudu wspinaczki czeka nagroda, bo w klasztorze znajduje się jeden z najbardziej widowiskowych tarasów widokowych.

Klasztor Świętego Stefana oraz Klasztor Świętej Trójcy to dwa monastyry, które najbardziej ucierpiały podczas II wojny światowej. Ten pierwszy, zbombardowany przez hitlerowców, dopiero w latach '60 odzyskał świetność i obecnie jest klasztorem żeńskim, na którego terytorium znajdują się nie tylko dwa okazałe katkolikony (najnowszy, mający "zaledwie" 213 lat zbudowano w stylu monastyrów z wyspy Athos), ale i interesujące muzeum. Zaś drugi monastyr, który został doszczętnie okradziony oraz splądrowany przez Niemców i utracił wiele cennych manuskryptów, w dniu dzisiejszym powoli pustoszeje - z kilkunastu mnichów pozostało w jego murach tylko trzech.

Ostatnim, za to stojącym na drugiej co do wielkości skale Meteorów jest Klasztor Warałama. Monastyr ten jest dostępny dla turystów jedynie od strony stromych, ponad stu stopniowych schodów, natomiast mnisi dostają się na teren klasztoru za pomocą specjalnego wagonika, niedostępnego dla zwiedzających, a stacjonującego na co dzień w niewielkich garażach. Wnętrze klasztoru jest praktycznie w całości odnowione, a w części także unowocześnione - chociaż wciąż zachowało swój średniowieczny urok.


Do Meteorów nie jedzie się po to by zrobić widowiskowe zdjęcia na tle cudu świata zawieszonego na skale i potem wkleić je na naszą-klasę (chociaż niewątpliwie widoki są nieziemskie). To nie drugie Piramidy, czy wieża Eiffla, a i turyści przybywający do Grecji, po raz pierwszy o tym kompleksie dowiadują się czytając przewodnik bądź znajdując wycieczkę w lokalnym biurze podróży.

Ale warto wybrać się do klasztorów w Meteorach, chociaż nie są bardzo popularnym miejscem, obowiązkowym punktem wszystkich wycieczek.
Warto, gdyż jest to unikat - średniowieczne, czynne po dziś dzień monastyry ukryte w nieco bajkowym krajobrazie. Warto, bo takich cudownych widoków nie uświadczymy nigdzie indziej. Warto, nawet dla tej podróży po stromych półkach skalnych.
Po prostu warto.

Choćby dlatego by przez moment zastanowić się jak mnisi, prawie 700 lat temu, mogli zbudować coś tak cudownego, na bardzo niewdzięcznej i stromej skale...


***
(Zdjęcia pochodzą z Wikimedia Commons)

Gdy czytałam drugą część Pelagii od razu wiedziałam w jakie miejsce, tym razem w mitycznej Grecji, muszę Was zabrać. W Meteorach byłam mniej więcej 10 lat temu, podczas mojego pierwszego i zarazem bardzo intensywnego pobytu w Grecji. Wiedziałam o tym kraju praktycznie tyle, co nic. Niesamowita mitologia, cudowne ruiny świątyń, piaszczyste plaże, wielki Olimp... dopiero na miejscu poznałam Meteory i od razu zakochałam się w nich (od tamtej pory przed wyjazdem w jakieś miejsce szukam najpierw informacji o ciekawych zabytkach i wsiadam do samolotu z gotowym planem wycieczek i mapą miejsc do odwiedzenia). Faktycznie Grecja jest bardzo prawosławna, wręcz nieco ortodoksyjna, a monastyry położone na wysokich skałach, w odosobnionym miejscu doskonale wpisują się w ten zwyczaj umartwiania się i izolowania mnichów z kościoła prawosławnego. Podczas lektury Pelagii Nowy Ararat z Wyspą Rubieżną był dla mnie właśnie takim odosobnionym klasztorem, do którego trudno jest się dostać osobom postronnym i co za tym idzie niełatwo jest naruszyć spokój mnichów.

***

Jak zauważyliście ściągnęłam z bocznego paska apel o pomoc w poszukiwaniach mojej zaginionej koleżanki. Być może już słyszeliście w mediach - niestety historia ta nie zakończyła się dobrze i ucinając wszelkie spekulacje dotyczące tego, co Agnieszce tak naprawdę się przytrafiło, pragnę podziękować wszystkim, którzy starali się pomóc i proszę jedynie o modlitwę za jej duszę.

12 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam takie miejsca, stare klasztory...jest tam kawał historii..a co do koleżanki...jest mi niezmiernie przykro :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale zrobiło się klimatycznie... Oj, wybrałabym się do Grecji:))). Widok nieziemski!!
    Przykro mi z powodu Agnieszki i z pewnością będę dziś pamiętać o jej duszy podczas wieczornej modlitwy.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałabym kiedyś pojechać własnie w to miejsce. Najbardziej chyba ciągnie mnie do Grecji właśnie z powodu tych klasztorów. Nie do morza, nie do Akropolu i innych starożytnych skamielin. Własnie tam. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisanyinaczej, faktycznie stare klasztory mają w sobie coś magnetyzującego, przyciągającego rzesze ludzi. Nie zobaczymy w nich żadnych zaskakujących rzeczy (no akurat klasztory w Meteorach same z siebie wyglądają zaskakująco), jedynie proste, skromne pomieszczenia i tylko w miejscach modlitwy możemy spodziewać się przepychu, a jednak są zarówno tajemnicze, jak i fascynujące. Przedziwny to fenomen... Pozdrawiam :)

    Kasandro, Grecja jest faktycznie piękna i bardzo różnorodna. Chociaż jest to kraj wcale nieduży, ograniczony do niewielkiego półwyspu oraz mnóstwa wysepek to wciąż można znaleźć w nim takie miejsca, o których mało kto słyszał. Mnie udało się podczas dwóch moich pobytów odwiedzić kilka takich enklaw. Przy następnej okazji na pewno postaram się je przybliżyć. Pozdrawiam :)

    Chabrowepole, faktycznie greckie skamieliny i ruiny są nieco przereklamowane, zaś taka plaża oraz morze są właściwie w każdym kraju śródziemnomorskim :) A klasztory to unikat. Podobnie, jak mało znana turystom i niezbyt oblegana (chociaż może się to zmieniło od czasu, jak ja tam byłam) Vergina - miejsce ostatniego spoczynku króla Macedonii Filipa II, ojca Aleksandra Wielkiego. Grób Filipa II to imponujący kurhan odkryty dopiero w 1977 roku - przetrwał w nienaruszonym stanie, aż szesnaście wieków. Na szczęście dużo jest jeszcze takich miejsc...
    Życzę Ci abyś kiedyś spełniła swoje marzenie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne widoki. Byłam w Grecji, byłam w Meteorach, ale... najchętniej pojechałabym ponownie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjęcia przepiękne, czasami aż trudno uwierzyć, że są takie miejsca na ziemi.
    Trudno też uwierzyć w to, że Twoja koleżanka nie żyje. Śledziłam informacje o niej, gdy pojawiło się zdjęcie na Twoim blogu. Miałam nadzieję, że się odnajdzie. Naprawdę takie rzeczy są niewyobrażalne, bardzo, bardzo mi jej szkoda i całej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech, czytałam i rozmarzyłam się - widziałam to wszystko oczyma duszy. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie mi przykro z powodu Agnieszki...

    A Grecja - bajka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Do Grecji muszę pojechać, za rok, za dwa ale koniecznie. Ostatnio oglądałam zdjęcia znajomych właśnie z Meteorów, mój zachwyt nie miał końca.

    Bardzo mi przykro z powodu Twojej koleżanki. Podczytywałam, śledziłam, wierzyłam, że się odnajdzie cała i zdrowa :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Do wszystkich, dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, pocieszenia i kondolencje. Wolałabym, żeby te ostatnie tygodnie wcale się nie wydarzyły, ale cóż poradzić, trzeba iść dalej...

    Nyx, również z chęcią wybrałabym się ponownie zarówno do Grecji, jak i do samych Meteorów, ale jak pomyślę ile jeszcze jest miejsc na świecie przeze mnie nieodkrytych to zaczynam się zastanawiać, czy warto wracać, czy lepiej iść do przodu :)

    Beatrix, faktycznie Meteory są niesamowite. Już na zdjęciach wyglądają nieziemsko, a co dopiero na żywo :)

    Agnes, to teraz pozostaje Ci tylko zobaczyć Meteory na żywo ;)

    Jjon, zgadzam się, bajka :)

    Kingo, koniecznie wybierz się do Grecji. W tym roku może to nie jest najszczęśliwszy kierunek - z racji różnych strajków i kryzysu tam panującego, ale gdy się to wszystko uspokoi jest szansa, że będzie tam troszkę taniej. Więc tym bardziej warto skorzystać i spędzić tam wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Te klasztory na szczytach gór wyglądaja niesamowicie i masz rację jak Ci mnisi zdołali je zbudować? Nie mam pojęcia, ale podziwiam.
    Przykro mi z powodu koleżanki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Aneto, to jest takie miejsce, które podobnie jak piramidy, czy starożytne świątynie wciąż wzbudzają podziw i pozostają wielką zagadką :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...