Dzisiaj koguta możemy zobaczyć tylko w tradycyjnych wiejskich zagrodach, czy na nowoczesnych farmach. Raczej nie budzi już ludzi ze snu i nie obwieszcza nadejścia świtu, czy początku dnia pracy.
Czasami podczas podróży po zapomnianych zakamarkach naszego kraju drogę przebiegnie nam nie tylko czarny kot, ale też dostojny, czerwony kogut, który w żadnej mierze nie wygląda na zwierzę niezwykłe, a wydaje się po prostu nadzwyczaj pospolity.
A jednak kogut ma ponoć wielką moc. Nie tylko potrafi bezbłędnie znaleźć drogę i wyprowadzić z ciemnego, krętego labiryntu lub ogromnej jaskini, lecz może także przyczynić się do przeniesienia człowieka, zarówno w czasie, jak i przestrzeni. Ponadto to przecież takie miłe stworzenie...
Ani wsiadając na pokład, ani w trakcie podróży, przepełnionym wielokulturową mieszanką przepędzonych z Rosji innowierców, parowcem "Jesiotr" siostra Pelagia nie myślała o kogutach. Ale nawet, gdyby słyszała o kogucich tajemniczych właściwościach to i tak pewnie charakterystycznie puknęłaby się w czoło i następnie trzykrotnie przeżegnała oraz od razu sięgnęła po paciorki swego różańca. Wiara w zabobony to wszak grzech, a dla pokornej mniszki to grzech dużego kalibru, podwójny, może nawet potrójny.
Jednak Pelagia nie miała nawet czasu na jakiekolwiek rozmyślania. Dopiero co z władyką Mitrofaniuszem znaleźli rozwiązanie dręczących ich "zawodowych" kłopotów, a już pojawiły się następne - oto rudowłosa zakonnica stała się jedynym świadkiem zabójstwa samozwańczego proroka Manujły, będącego założycielem i duchowym przewodnikiem bardzo wpływowej, wręcz stanowiącej zagrożenie dla wiary prawosławnej, sekty "Znajd".
Pelagia, co prawda nie widziała sprawcy, lecz ze swą bystrością umysłu, zdolnościami dedukcyjnymi oraz wrodzonym sprytem niezwykle zaangażowała się w prowadzone śledztwo i tym samym, jednocześnie naraziła się na śmiertelne niebezpieczeństwo.
W ostatniej części cyklu "Kryminał prowincjonalny" opuszczamy Zawołżsk i udajemy się, wraz z Pelagią w daleką, lecz naprawdę niezwykłą wędrówkę. Jednocześnie uciekamy przed wciąż goniącym nas zabójcą oraz śledzimy każdy krok umykającego przed światem proroka. By dowiedzieć się, jaki był prawdziwy los wędrownego kaznodziei odwiedzamy przedgórza syberyjskiej tajgi, świętą Jerozolimę, beduińskie osady położone na środku pustyni, czy nawet zrekonstruowaną, w pełni odbudowaną biblijną Sodomię. Wszędzie towarzyszy nam niepokój, nieuchronna przygoda, wyczuwalna troska archijereja Mitrofaniusza oraz podprokuratora Berdyczowskiego, którzy prowadzą własne dochodzenie na zawołżańskiej ziemi oraz oczywiście czerwony kogut - wszak to on jest rozwiązaniem tej całej zagadki.
"Pelagia i czerwony kogut" na pierwszy rzut oka wydaje się być dla Borisa Akunina strzałem w stopę. Po doskonałych dwóch pierwszych powieściach o ogniście rudej Pelagii, Czytelnicy, którzy pokochali wnikliwość i nieprzeciętność tej zabawnej mniszki, mając w ręku tom trzeci jej przygód, mogą się po prostu nie odnaleźć. Poza tym wszystkim, co jest nam już tak dobrze znane - ciekawie opowiedzianą historią, przedziwną zagadką i jej skomplikowanym rozwiązaniem - w "Pelagii i czerwonym kogucie" odnajdziemy coś jeszcze, raptem jeden dodatkowy element, który sprawia, iż każdy wielbiciel niezwykłej czernicy wpadnie w zdumienie, konsternację, może nawet zakłopotanie, a na pewno zamyśli się nad czytaną właśnie lekturą.
Niestety Boris Akunin odchodzi nieco od dotychczasowej konwencji. Zawołżsk już nie jest centrum akcji, zagadka kryminalna nie stanowi głównego wątku, a bezwzględnie niezmienne prawdy głoszone i wyznawane przez Pelagię przestają być już tak pewne i trwałe.
Jednym słowem - wszystko staje na głowie.
Zagubiony w tej poplątanej rzeczywistości Czytelnik na przemian dostaje na talerzu od Akunina: kryminał, powieść przygodową, traktat filozoficzny, czy nawet nieco bluźnierczy apokryf oraz bardzo tani romans!
Nie myślcie jednak, że odkładając tę powieść na półkę wzdrygnęłam się ze wstrętem, jednocześnie głęboko oddychając z ulgą, bo tak wcale nie było.
Prawda jest taka, że doskonale bawiłam się podróżując z niesforną siostrą Pelagią, śledząc dziwacznego proroka, odwiedzając bardzo oryginalne miejsca i zawsze w dziwny sposób wychodząc z wszelkich tarapatów. Osobliwe zakończenie wyprawy też nie wzbudziło we mnie niesmaku, czy złości, bowiem wielkim atutem tej powieści Borisa Akunina jest możliwość stworzenia własnego epilogu dla tej niezwykłej historii, wyobrażenia sobie, jak potoczą się dalsze losy Pelagii - czy powróci cała i zdrowa do Zawołżska i wciąż będzie prawą ręką władyki, czy może osiądzie w Jerozolimie, bądź też ukryje się i słuch po niej zaginie.
Nie zamykając większości wątków, nie rozwiewając wszystkich wątpliwości, nie odpowiadając na postawione pytania, autor pozostawia swoim Czytelnikom ogromne pole do popisu. Ale czy faktycznie uwierzymy w tajemniczą moc czerwonego koguta to zależy już tylko od nas...
Ocena: 5/6
Ostatni tom przygód Pelagii nieco mnie zaskoczył i bardzo dziwię się Akuninowi, że zdecydował się na tak niekonwencjonalny zabieg. Niemniej jednak "Kryminał prowincjonalny" już za mną, a przede mną prawie cała seria o Eraście Fandorinie - chcę bowiem kontynuować swoją przygodę z rosyjskim Gruzinem, a moja osiedlowa biblioteka jest niewyczerpaną skarbnicą wszystkich akuninowskich kryminałów :)
***
Za nami już połowa lipca, a w lekturach mam wciąż ogromne zaległości. Mam jednak nadzieję, że wreszcie uda mi się wyjść na prostą, bo w końcu są wakacje.Na razie wstrzymuję się też z zaprezentowaniem Wam moich nabytków z ostatnich tygodni (i chyba nawet miesięcy), gdyż w najbliższych dniach spodziewam się jeszcze paru przesyłek oraz wybieram się do biblioteki - także będę miała jeszcze więcej do zaprezentowania. Skądinąd to wszak bardzo bolesne wyznanie win...
Moja znajoma powiedziała mi, że jeśli nie czytałam książek Akunina to tak naprawdę nie wiem co to znaczy "dobry kryminał". Niestety, od tamtego czasu nie miałam jakoś okazji natrafić na jego książki i cały czas siedzi we mnie jego nazwisko jako sprawa do nadrobienia ;)
OdpowiedzUsuńAkunin wciąż na mnie czeka. Na regale jak na razie mam tylko "Gambit turecki", który mam już chyba rok a jaszcze go nie przeczytałem.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :D
Nie czytałem niczego tego autora. Czas to zmienić i wprowadzić plan w realizację :-)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnostki, trudno powiedzieć, czy faktycznie Akunin jest przykładem doskonałego autora kryminałów. Według mnie jego książki są po prostu inne, niż te wszystkie które dotychczas czytałam. Ale na pewno warto je poznać :)
OdpowiedzUsuńdr Kohoutek, koniecznie musisz nadrobić, ale ja radziłabym się jednak nie spieszyć ;) Wszak powieści Akunina jest niewiele i jak się już przeczyta wszystkie to na pewno poczuje się niedosyt... No i co nagle to po diable ;)
Tristezza, gorąco polecam :)
Pisanyinaczej, autor na pewno wart uwagi :) Sama zapoznałam się z nim całkiem niedawno.
Zachęcająca recenzja, będę miała go na uwadze.
OdpowiedzUsuńPatrycjo, polecam, naprawdę warto ;)
OdpowiedzUsuńMama podglądała mi przez ramię, jak czytałam Twoją recenzję i chociaż ja sobie daruję, to ona chętnie poszuka tych książek... Wszak zagadki kryminalne to dla mamy chleb powszedni ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na stos, jestem ciekawa jego rozmiarów w takim razie :)
Nyx, życzę w takim razie miłej lektury Twojej mamie :)
OdpowiedzUsuńStos właściwie chyba nie pobije tego ostatniego giganta, ale i tak nieco ściska mnie w dołku, jak pomyślę, że muszę go zaprezentować :)
Mam dokładnie takie same odczucia po lekturze "czerwonego koguta". Jestem zaskoczona postawą Pelagii i jej decyzją. Prawdę mówiąc, przez cały czas zastawiałam się, jak autor zakończy jej wątek. Miałam kilka pomysłów, ale żaden nie był trafny :D
OdpowiedzUsuń