I chociaż wydaje mi się, że obfite zapasy na zimę już mam (no dobrze, na kolejne dziesięć z kolei zim również), to nic nie zaszkodzi nieco je powiększyć. Delikatnie, subtelnie, leciutko.
Niestety troszkę me plany wymknęły się spod kontroli:
Szybciutko, by ukryć swoją porażkę (i jednocześnie umożliwić sobie otwarcie szafki, w której notabene również trzymam książki) rozparcelowałam stos, rozłożyłam go na czynniki pierwsze i skrzętnie pochowałam, właściwie wepchnęłam, w wolne szczeliny półek.
Dobry zwyczaj - wypożyczaj
Pierwszy skromny zapasik zdobyłam po odwiedzeniu bibliotek i oddaniu przeczytanych tomów:
Pierwszy skromny zapasik zdobyłam po odwiedzeniu bibliotek i oddaniu przeczytanych tomów:
Od góry:
1. "Tańcz, tańcz, tańcz" Haruki Murakami - widząc tę książkę uzmysłowiłam sobie, że dawno nie czytałam nic Murakamiego. Pragnęłam mieć tę powieść na własność, jednak na razie zadowolę się egzemplarzem bibliotecznym. Już po wypożyczeniu dowiedziałam się, iż jest to niejako kontynuacja "Przygody z owcą", kolejna opowieść o Człowieku-Owcy, co bardzo mnie ucieszyło. Poza tym to... Murakami, mój Murakami. Szkoda, że nie Noblista - Murakami, ale na to jeszcze przyjdzie czas.
2. "Szkarłatny płatek i biały" Michel Faber - wybierając tę lekturę biłam się z myślami, bo do wyboru miałam jeszcze "Nowe życie" Pamuka, ale pomyślałam, iż Pamuk nie ucieknie, a ta książka wielu blogowiczom przypadła do gustu. Zaskoczył mnie też opis, gdyż byłam przekonana, iż miejsce akcji powieści osadzone jest gdzieś na Dalekim Wschodzie, na co wskazuje (nieco przyznaję dziwny) tytuł. Cieszę się jednak, że odwiedzę Anglię :)
3. "Idiota" Fiodor Dostojewski - wzięłam z myślą o wyzwaniach Rosja w literaturze oraz Klasyka literatury, a także gdyż nie miałam jeszcze okazji zapoznać się tą lekturą.
Podaruj mi trochę słońca
Cały czas napływają do mnie (i karmią mą skrzynkę pocztową) wspaniałe prezenty:
Cały czas napływają do mnie (i karmią mą skrzynkę pocztową) wspaniałe prezenty:
Od góry:
1. "Ostatnią kartą jest śmierć" Anna Klejzerowicz - kobiecy kryminał i w dodatku polski! Czytałam już wiele pozytywnych recenzji, a ostatnio mam szczęście do rodzimej literatury.
2. "Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne" Mariusz Czubaj - za mną jeden z kryminałów Mariusza Czubaja, a przede mną książka o... kryminałach. Szerokie antropologiczne badania przeprowadzone na tym bardzo popularnym literackim gatunku. Książka ciekawa, interesująca i zarazem nowatorska oraz intrygująca. Nie mogę się doczekać :)
3. "Szepty" Marek Adamkowicz - krótka acz wyczerpująca opowieść o życiu. Bardzo dobrze zapowiadający się debiut publicysty i dziennikarza pochodzącego z Gdańska. Książkę, wraz z poprzednimi dwoma otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Oficynka.
4. "Dom tysiąca nocy" Maja Wolny - kawał dobrej literatury zamkniętej na niewielkiej liczbie stron. Prawdziwie wzruszająca i zarazem szokująca opowieść o kobietach, częściowo o mężczyznach, nieco o miłości, a na pewno o trudach egzystencji, którą już miałam okazję zrecenzować.
5. "Koniec wszystkiego" Megan Abbott - dobrze zapowiadający się kryminał, który ponoć jest bardziej psychologiczną powieścią o dojrzewaniu niż kryminałem. Powieść, podobnie jak książkę Mai Wolny otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.
6. "Arabska żona" Tanya Valko - powieść z trudem ustępująca pierwszeństwa na liście bestsellerów, prawdziwa opowieść o życiu i miłości, ale nie zwykła. Historia miłości Polki i Araba, opowieść o życiu z muzułmaninem. Temat, jak z serwisów informacyjnych i talk-show, ale ja mam nadzieję na świetną lekturę. Powieść wygrałam w konkursie na najlepszą recenzję tygodnia zorganizowanym przez wydawnictwo Prószyński i S-ka, które nagrodziło moje wrażenia słowne po lekturze "Niewidocznych Akademików" Terry'ego Pratchetta.
7. "Łąka umarłych" Marcin Pilis - wciągający od pierwszych stron (wiem, bo zaczęłam już czytać) kryminał opowiadający równolegle trzy historie, które łączy mroczna tajemnica. Jest to książka z gatunku tych, które nie pozwalają odłożyć się na bok, zachęcają: "to może jeszcze jeden rozdział". Zdecydowanie muszę przyznać, iż Marcin Pilis mnie wessał swoim dziełem i chyba nie odpuści, aż do ostatniej strony.
8. "Rzeka szaleństwa" Marek P. Wiśniewski - kolejna, obok "Łąki umarłych" powieść z Serii Autorskiej, która paraliżuje, zakuwa w kajdany i nie chce wypuścić, aż do końca. Obie lektury otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sol.
9. "Diabeł: Autobiografia" Tosca Lee - coś czego jeszcze nie miałam okazji spróbować - powieść religijna, nasycona dosyć intrygującą treścią, z bardzo diabelską okładką. Dosyć niespodziewanie otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Initium.
Okazja czyni... mola
Tegoroczna jesień to (niestety) czas promocji w rozmaitych księgarniach. Promocji nie tylko z racji zbliżającej się zimy, lecz prawdopodobnie także z powodu podwyżki VATu...
Tegoroczna jesień to (niestety) czas promocji w rozmaitych księgarniach. Promocji nie tylko z racji zbliżającej się zimy, lecz prawdopodobnie także z powodu podwyżki VATu...
Od góry:
1. "44 Scotland Street" Alexander McCall Smith - ponieważ ta powieść była wszechobecna na blogach oraz bardzo polecana postanowiłam i ja przenieść się do Edynburga. Bardzo podoba mi się również to, iż jednym z pobocznych bohaterów jest budynek (zwłaszcza po pozytywnych wrażeniach z "Pchlego pałacu" oraz "Kair - historia pewnej kamienicy"). Nie mogłam nie skorzystać z promocji w Matrasie :)
2. "Krew królów" Jurgen Thorwald - na książkę polowałam, gdy była jeszcze prawdziwym białym krukiem, jednak moja cierpliwość została nagrodzona i oto doczekałam się wznowienia. Szczęśliwa, iż nie muszę męczyć się z potarganą, poszarzałą okładką z przyjemnością wykorzystałam kupon rabatowy w księgarni Znaku.
3. "Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy" Małgorzata Gutowska - Adamczyk - kolejny blogowy hit, ale też czytelniczy bestseller księgarniany. Nabyłam z opóźnieniem i to dopiero pierwszą część, ale są też pozytywne aspekty - mogłam wykorzystać rabat, który otrzymałam w empik.com. Obecnie żałuję przede wszystkim tego, iż nie mogłam zdobyć dedykacji autorki, ale może za rok...
4. "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" Mario Vargas Llosa - książki Noblisty ciężko przegapić, zwłaszcza, gdy wykorzystuje się rabat w Znaku :)
5. "Pantaleon i wizytantki" Mario Vargas Llosa - druga książka Llosy nie została przeze mnie kupiona, ale doskonale wpisała się w "klimat" stosu. Nie myślcie jednak, iż ją nabyłam w sposób nielegalny - jest to prezent który otrzymała moja mama i od razu umieściła na stosownej półce.
6. "Anna Solidarność" Sławomir Cenckiewicz - czaiłam się na tę książkę, przede wszystkim dlatego, iż lubię wszelakiego rodzaju biografie, nawet te najbardziej kontrowersyjne. Książka jest pięknie wydana, jako dodatek dołączono płytę CD, mnóstwo w niej zdjęć, wspomnień i wszystkiego tego co lubię. Cieszę się, że znalazłam ją wśród lektur objętych promocją w Matrasie.
Na straganie, w dzień targowy, takie słyszy się rozmowy...
Jednak jesień w Krakowie to przede wszystkim wielkie święto książki. Tegoroczne 14. Targi Książki przyciągnęły ok. 30 tysięcy osób. W tym, muszę nieskromnie przyznać, mnie. Niestety nie dane mi było uczestniczyć w pierwszych trzech dniach i szczególnie żałuję soboty i spotkań z autorką "Cukierni pod Amorem", z Marleną de Blasi, z Markiem Krajewski, z Wojciechem Cejrowskim... oraz oczywiście spotkania blogowiczów w Tribeca Cafe, na które nie dotarłam, niestety z racji ciążących na mnie obowiązków, niestety poza Krakowem, czego niezmiernie żałuję!
Na Targi wtargnęłam dopiero w niedzielę i oniemiałam. Rok temu odwiedzałam halę zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, ale nigdy nie widziałam takich tłumów! Muszę przyznać, że jednak było warto. Zarówno przeciskać się w wąskich alejkach, jak i tkwić w gigantycznych ogonkach do autorów, a było do kogo :)
Nabyłam nieco smakołyków:
Od góry:
1. "Molekuły emocji" Janusz L. Wiśniewski - cieniutka, malutka i niepozorna, ale to kawałek naprawdę dobrej prozy. Uwielbiam sposób w jaki Wiśniewski pisze o kobietach!
2. "Good night, Dżerzi" Janusz Głowacki - książka, która zaistniała na wielu blogach, szczególnie w konkursach. I chociaż przyznaję się bez bicia, iż nie czytałam nic Kosińskiego, to muszę się usprawiedliwić czemu po tę lekturę sięgam - po prostu kocham prozę Pana Głowackiego. "Z głowy" było chyba najlepszą (auto)biografią, jaką czytałam! A po Kosińskiego na pewno sięgnę, mam nadzieję, iż jeszcze przed lekturą "Dżerzi".
3. "Bikini" Janusz L. Wiśniewski - od zeszłego roku poluję na "Bikini". Rok temu na stoisku Świata Książki Wiśniewski podpisywał właśnie tę powieść. W tym roku podpisywał wszystkie wydane, jednak za tą jedną, przynajmniej jeśli o mnie chodzi, łazi jakieś fatum. Na 13. Targach Książki zabrakło "Bikini" w twardej oprawie, co przyprawiło mnie o wściekłą rozpacz. Na 14. Targach zaś, w tym roku, udało mi się nabyć "Molekuły", ale chciałam też "Bikini". Pokonałam wszelkie przeciwności, wraz z mamą dostałyśmy się na stoisko, można nawet było płacić kartą (cudownie bo się spłukałyśmy uprzednio), gdy już szczęśliwe dotarłyśmy po wpis i go otrzymałyśmy myśląc, że nic nie stanie mi na przeszkodzie do radości... Ale jednak - okazało się, że okładka na książce jest przyszyta odwrotnie w stosunku do treści, a że dedykację już mamy, to za żadne skarby tego cuda nie oddam. Nawet jeśli to nieco szkaradny i denerwujący cud :)
4. "Cafe Museum" Robert Makłowicz - odkąd tylko usłyszałam o książce Makłowicza innej niż kucharska zapragnęłam ją mieć. "Podróże kulinarne" oglądam i zawsze się zachwycam miejscami, anegdotkami, potrawami, a teraz będę mogła w nich uczestniczyć naocznie. Coś wspaniałego!
Oczywiście nie odmówiłam sobie rozmowy z obecnymi na Targach autorami, którzy nawet podzielili się ze mną różnymi nowinkami, mianowicie: Pan Głowacki pisze aktualnie scenariusz filmowy (!), Pan Wiśniewski nie znosi latać samolotami, ale musi i to często, i zawsze ma jakieś przypadki (prawie jak bohater "S@motności w sieci"), a Panu Makłowiczowi reporterzy nie pozwolili wypić nawet kawy. Muszę jeszcze wspomnieć, że oczywiście zebrałam stosowne dedykacje:
I teraz już mogę czekać na te coraz zimniejsze i ciemniejsze dni oraz wieczory :)
Z takimi zapasami łakoci może mnie zasypać, aż do wiosny!
P.S. Proszę, nie pytajcie, gdzie ja te wszystkie stosy pomieściłam. Sama do końca nie wiem...
Jasna cholera, ileż tego się nazbierało! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńWydawnictwa Cię rozpieszczają straszliwie, biblioteka - jak widać - dobrze wyposażona (czego nie można powiedzieć o mojej), do tego fajne promocje wyłapałaś. Nic, tylko się rozczytywać :) Ciekawam bardzo Makłowicza - lubię gościa.
O kurczaki pieczone!!! Jakże bogato u Ciebie w niesamowicie ciekawe pozycje - pomijając książkowe bogactwo "w ogólności". Niesamowity stos. Zazdroszczę jak to określiła Futbolowa - rozpieszczania przez Wydawnictwa. Widać, że Cię cenią :-)))
OdpowiedzUsuńNajwiększą ochotę mam na "Bikini" i "Cukiernię"
Pozdrawiam
pięknie! pięknie! pięknie! - po prostu Pięknie!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że Murakamiego ostatnio ja oddałam właśnie do tej biblioteki?:)
Zima na pewno będzie udana z takim stosem:)
OdpowiedzUsuńTo pocieszające, że nie tylko ja chomikuję złowieszczo narastające stosy! :)
OdpowiedzUsuńMiłych wrażeń z lektury.
Ależ zapasy! Zapobiegliwa jesteś. Ania z Dziennika Literackiego powiedziała, iż ucieka w ten sposób przed VAT-em. Ty też?
OdpowiedzUsuńNiech Ci ta jesień i zima smakuje:))
Kurza stopa, ile książek!
OdpowiedzUsuńMoja "stosiki" to bida z nędzą w porównaniu z Twoimi zbiorami.
Na pewno nie będziesz się nudzić w czasie zimy ;-)
Wiesz, jak patrzę na te stosy, to jest to dla mnie baaaaardzo pocieszające - bo sama mam mniej więcej takie same :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci "Łąkę umarłych", którą wypatrzyłam, bardzo dobra książka :)
kurka wodna no! jak ja Ci zazdroszczę takich stosów! ;) Tyle książek mmmm... ;)
OdpowiedzUsuńStosidło toż to jest! Makłowicza mam i ostrzę sobie zęby, wydanie jest przepiękne, prawda? Książka Głowackiego jest świetna, bardzo mi się podobała :) Miłego czytania!
OdpowiedzUsuńNo no :) Uwielbiam to! Stosy zawsze mnie urzekają - a już w ogóle, jak są tak fajnie opisane :)
OdpowiedzUsuńmam podobnie z gromadzeniem wszystkiego na raz: książki, kupione, wypożyczone, podarowane, a potem nim to przeczytam to napływają kolejne i tak mija pół roku, a ja dalej połowy nawet nie przeczytałam ;)
OdpowiedzUsuńSzczęka troszkę mi opadła. Ale już wstawiłam ją na miejsce. No cudny stos! :)
OdpowiedzUsuńAleż dużo! Ależ obiecująco! Tylko się zakopać w jakimś wygodnym fotelu i czytać :) I tego życzę - bo czasu na lekturę niestety nigdzie się nie kupi ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam patrzeć na stosiki książkowe! Chociaż równocześnie zazdrość mnie zżera... :)
OdpowiedzUsuńOj, życzę teraz duuużo czasu.:)
OdpowiedzUsuńkilka pozycji z chęcią bym Ci podebrała ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdobycze.
OdpowiedzUsuń"Tańcz, tańcz..." - to moja ulubiona książka Murakamiego.
"Szkarłatny płatek i biały" - czyta się szybko, ale pamiętam, że miałam małe "ale"...
Zazdroszczę dedykacji w książkach.
O, jak ja lubię takie stosy! Od razu milej, że inni też tak mają! Życzę ci znalezienia miejsca na półkach na więcej podobnych stosów. Czekam na recenzje Cafe Muzeum, polecam Bikini.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pięknie, pięknie! Widzę, że nie tylko ja się dzisiaj chwalę :)
OdpowiedzUsuńHiliko
Podebrałabym Ci kilka książek z tego stosu, tylko Makłowicza nie zazdroszczę, bo... i tak go sobie kupię, to już dawno postanowione ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam przeglądać takie stosiki, chyba wkrótce stworzę swój własny,
OdpowiedzUsuńpolecam oczywiście Wiśniewskiego, a całej reszty zazdroszczę, pozdrawiam Kraków z Krakowa (chociaż ja bym powiedziała, że to na dworze jest coraz zimniej :))
łohohoohoh!!!! żeby to jeszcze czas się piętrzył w takie stosy :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, iż wszystkim stosy się podobają - może to znaczy, że nie przegięłam aż tak bardzo ;)
OdpowiedzUsuńFutbolowa, wydawnictwa rzeczywiście - zaszalały, z biblioteką to jest tak, że postanawiam sobie za każdym razem, że jak nic nie będzie ciekawego na półce z "hitami czytelników" to nie szukam niczego innego. No cóż... zawsze coś fajnego znajduję. Już podejrzewam jakiś spisek! Też lubię Makłowicza, jak pisze tak dobrze, jak opowiada to już jestem zachwycona ;)
Maleństwo, wydawnictwa to rzeczywiście stały, duży, miesięczny wpływ w rozwój mej biblioteczki. Rozumiem Cię - ja na "Cukiernię" i "Bikini" polowałam długo, a wcześniej czytałam mnóstwo recenzji na blogach i zazdrościłam. Wreszcie mam własne (czego życzę również i Tobie).
Kaś, nie miałam pojęcia, iż przejmuję "schedę" po Tobie :) Zdecydowanie musi istnieć między blogowiczami książkowymi jakaś niewidzialna, telepatyczna nić ;)
Montgomery, chyba nawet wolałabym by nie było typowej zimy, bo teraz będę miała dylemat: jechać na narty/deskę, czy czytać...
Lirael, myślę, że każdy z nas coś chomikuję. To co pokazałam to tylko malutki wycinek. Niestety na półkach mam więcej...
Nutto, właściwie nie martwię się specjalnie książkowym VATem, bo już ten dylemat został mi wytłumaczony i jestem prawie przekonana, że książki nie podrożeją drastycznie :) Natomiast zapobiegliwość nie jest najgorszym doradcą ;)
Penny Lane, na początek pragnę Cię powitać na moim blogu. I muszę przyznać szczerze, iż wolałabym nieco mniej zaszaleć, by znaleźć czas na lekturę, a tak to większość tych nabytków będzie musiała poczekać na "lepszy czas".
OdpowiedzUsuńSkarletko, cieszę się również, że nie jestem osamotniona w posiadaniu takich wielkoludów! "Łąkę umarłych" już czytam i jest naprawdę znakomita :)
Dominiko Anno, dziękuję :) Teraz jednak cierpię na brak czasu na czytanie, przydałoby się wydłużenie doby do 30h.
Lilithin, dziękuję, mam nadzieję, że znajdę na czytanie czas. Makłowicz rzeczywiście pięknie wydany, jednak format książki to dla mnie (i moich półek) kłopot, bo jest dosyć nietypowy. Głowackiego zaczęłam czytać w kolejce po dedykację, ale zdecydowanie inaczej muszę podejść do tej lektury - na spokojnie, w domowym zaciszu.
Kalo, dziękuję. Ty również super stos przywiozłaś z Targów :)
Vario, ja nawet nie chcę szukać książek, które kupiłam pół roku temu, bo niestety ale do dzisiaj zdobią me półki, wciąż nieprzeczytane. Ale czy można oprzeć się dobrze zaopatrzonej bibliotece? Bądź promocji księgarnianej? :)
Vampire_Slayer, dziękuję i pozdrawiam :)
Maioofka, czasu niestety ciągle brak. Może ktoś mógłby mi odstąpić swój? Dużo bym dała ;)
Ultramaryno, ja mam podobne odczucia oglądając cudze stosy. Gdy patrzę zaś na własne napawają mnie przerażeniem ;)
Clevero, dziękuję i pozdrawiam :)
Isabelle, na co dzień nie jestem niebezpieczna, ale różnie może być, jeśli chodzi o podbieranie mych książek ;)
OdpowiedzUsuńBeatrix73, Murakamiego nie mogłam odpuścić. Dla mnie każda jego książka jest ulubioną :) Ciekawa jestem natomiast powieści Fabera - mam nadzieję, że mnie nie rozczaruje, poświęciłam dla niej wszak Pamuka!
Dabarai, miło, iż masz podobnie :) Nie czuję się osamotniona. Pozdrawiam :)
Hiliko, ach widziałam już Twoje stosy! I ten nowy Murakami z nowym Zafonem... naprawdę chciałabym móc otwierać w dalszym ciągu mą szafkę :P Pozdrawiam :)
Eireann, dobry Makłowicz nie jest zły :)
Ka-millo, na szczęście przez te kilka listopadowych dni Kraków był gorący i właściwie nadal jest, więc regionalizmy mogą zejść na plan dalszy ;) Nie wiedziałam, że pochodzisz z Krakowa, tym milej będzie mi śledzić Twego bloga ;) Pozdrawiam!
Czytajodlewej, niestety czas się kurczy, a nie wydłuża i to jest to złe prawo fizyki (czy czegoś tam innego - nieważne). A powinno wraz z stosem rosnąć i rosnąć. Czekam na prezentację Twych jesienno-zimowych nabytków z niecierpliwością :)
Jak pierwszy raz zobaczyłam ten wielki stos to miałam dziką ochotę wskoczyć do pociągu, znaleźć Cię w tym Krakowie i po prostu okraść ! :D
OdpowiedzUsuńaha i porozmawiać o tych stolicach, bo byłam pewna, że ja mieszkam w stolicy a tu mnie ktoś chyba okłamał :P
Pozdrawiam cieplutko i zazdrośnie ;)
Pociesza mnie, tak jak wiele moich przedmówczyń, oglądanie cudzych stosów. Bo ja mam swój własny, który rośnie wciąż i wciąż. I tak to już jest - gromadzę, chomikuję, ciągle coś nowego jest wydawane, a ja nie nadążam ze zmniejszaniem mojego stosiku. Ot, choroba :-)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnostki, to znaczy, że nie pochodzisz z Zakopanego, czy że w Zakopanem śniegu nie ma? :)
OdpowiedzUsuńMarpil, myślę, że każdego pociesza oglądanie stosów - w końcu możemy przestać czuć się winne :) I jaka tam choroba, po prostu pasja ;)
Jestem z Warszawy :P ale KOCHAM Zakopane i górali ! :)
OdpowiedzUsuńCudowny stos :) Zakrył wyrzuty sumienia, że zgromadziłam ostatnio 20 nowych tytułów :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnostki, z góry wybacz moją krakowską złośliwość, ale znamy jedno prawdziwie Królewskie Stołeczne Miasto (:P), a Wawę nazywamy powszechnie "stolycą".
OdpowiedzUsuńZaś mnie chodziło o stolicę zimową, którą jest bezapelacyjnie Zakopane :) Chociaż ja osobiście wolę Krynicę-Zdrój. Pozdrawiam ;)
M'aa, cieszę się, że mogłam pomóc w ukryciu wyrzutów sumienia ;) Pozdrawiam!
I chociaż wydaje mi się, że obfite zapasy na zimę już mam (no dobrze, na kolejne dziesięć z kolei zim również), to nic nie zaszkodzi nieco je powiększyć. - hahaha ;-) Dobre! Skąd ja to znam?? Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a blogi, zdjęcia, super zachęcające recenzje, stosiki nie pomagają zachować umiaru.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-))Miłego, książkowego wieczoru! Ja postanowiłam czytać książkę tygodniowo, co jest wyczynem biorąc pod uwagę brak czasu.
Ciumek
Kocie w butach, cieszę się, że dużo osób podziela mój sposób tłumaczenia swoich grzeszków i przewinień. Niestety im więcej blogów i ofert z księgarń oraz wydawnictw oglądam tym bardziej czuję się przekonana, iż to właśnie to muszę mieć. I to teraz, a najlepiej jakbym miała już wczoraj :)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała czytać książkę tygodniowo, ale coś dziwnie mi się wydaje, że to nie przejdzie. Dużym sukcesem jest, że regularnie czytam przed snem, w łóżeczku, co najmniej pół godziny. Życzę powodzenia w realizacji postanowienia!
Pozdrawiam :)
Dobry stosik nie jest zły.
OdpowiedzUsuńFaktycznie jakieś podwyżki się szykują?
Agnes, podwyżki to rzecz względna. VAT podniesie się z zerowej stawki do 7% i o tyle powinny podrożeć książki, ale wszyscy przestrzegają przed dodatkową podwyżką VATu za choćby usługi z 22% do 23%, ale wydawców te podwyżki nie dotyczą - są oni przecież przedsiębiorcami, płatnikami netto, więc podwyżka o 1% nie będzie miała na nich wpływu. Oczywiście istotne jest by wydawnictwa nie poczuły pieniądza i nie wywindowały cen tłumacząc to podwyżką podatków, bo to będzie nieprawda. Ale to już nie zależy od nas, tylko od dobrej woli sprzedawców.
OdpowiedzUsuń