sobota, 6 listopada 2010

Podwojenie sześcianu. "Niewidzialny" Mari Jungstedt

"VISBY.
Znaleziono zwłoki kobiety na plaży na zachodnim brzegu Gotlandii. Według informacji policji kobieta została zamordowana"

Taki lakoniczny komunikat, który otrzymała szwedzka telewizja był doskonałym odwzorowaniem tragedii jaka wydarzyła się na wyspie uważanej przez Wikingów za zaczarowaną - według ich wierzeń pojawiała się wraz z wschodem słońca i znikała, gdy nadchodził zachód. Tragedia, która wstrząsnęła głównym miastem - Visby - stała się niezwykłym motorem wydarzeń, przyciągającym na Gotlandię wielu reporterów, a wśród nich Johana Berga. Mężczyzna ten, zatwardziały kawaler, postanowił wyciągnąć, jak najwięcej informacji z lokalnych funkcjonariuszy zajmujących się sprawą i nie zauważył momentu, gdy rozpoczął własne dochodzenie.
Praca dziennikarzy na Gotlandii nie była jednak łatwa, gdyż zaistniałe morderstwo pobudziło do działania całą policję, nie tylko lokalną, ale i państwową, na czele z komisarzem Andersem (sic!) Knutasem. Śledztwo jednak wydawało się rutynowe.

Co powinien zrobić mężczyzna, który zaraz po przebudzeniu w wygodnym łóżku dwuosobowym nie zastaje w nim swojej kobiety? Co gdy nie ma jej w całym domu? Powinien spanikować? Wybrać się na poszukiwania? Zawiadomić rodzinę i znajomych? A może zadzwonić na policję?
Per, owszem, szukał Heleny, zadzwonił do jej przyjaciół, aż wreszcie poszukał pomocy na policji. Nie zrobił tego jednak od razu. Najpierw cierpliwie czekał na jej powrót. Nie wpadł w panikę. Nie działał nerwowo, nie był porywczy. Nie zamartwiał się. A według służb prowadzących sprawę widocznie powinien. Jeszcze ta kłótnia na przyjęciu i uderzenie, które jej wymierzył. Damski bokser i zabójca z zazdrości - doskonały motyw. Per od razu stał się głównym podejrzanym o popełnienie morderstwa swej konkubiny - Heleny Hillerst
röm.

Los lubi płatać figle. Sprawa tak oczywista szybko przestaje być łatwa, logiczna i nieskomplikowana. Kolejne morderstwo nie wydaje się być pozorowanym, sprawca na pewno nie udaje. Naprawdę zabija, a policja nie ma praktycznie żadnego punktu zaczepienia. Żadnej poszlaki, nie mówiąc już o śladach. Wszystkich sprawa bardzo męczy: Andersa Knutasa, którego działania nie przynoszą żadnego rezultatu, zaniepokojoną Karin Jacobsson - najbliższą współpracownicę komisarza, Emmę Winarve - przyjaciółkę zamordowanej Heleny, dla której popełnione morderstwa stały się pretekstem do uczynienia zmian w swym życiu, ale zmian niecałkowitych, niepełnych, skrywanego romansu. Śledztwo męczy też Johana Berga, ale z zupełnie innej przyczyny. Ten samotnik, przeciwnik związków, zakochuje się ze wzajemnością w mężatce i przedłużające się poszukiwania sprawcy stają się dla niego pretekstem do częstszych spotkań z ukochaną. Jednak co gdy śledztwo się zakończy, znajdą zabójcę? Co wówczas z nim i z Emmą?
Ale przecież morderca dalej grasuje. Już teraz wiadomo, że cechuje go seryjność, okrucieństwo i jakiś klucz. Ale jak do tego klucza dojść, skoro wciąż pozostaje niewidzialny?

Pierwsza powieść Mari Jungstedt to zarazem pierwszy przeczytany przeze mnie kryminał skandynawski. Dlatego, tak myślę, mogłam pozwolić sobie na pobłażliwość w stosunku do tej książki. Ale gdy się przyjrzałam "Niewidzialnemu" doszłam do wniosku, że nawet bez taryfy ulgowej, książka trzyma w napięciu i chociaż brak w niej mrożących krew w żyłach scen, chociaż nie obgryzłam wszystkich paznokci, ani nie ssałam nerwowo kciuka i nie bałam się przewrócić strony to Mari Jungstedt zmusiła mnie do pewnego, poważnego wysiłku. Od pierwszej strony zostałam bowiem wciągnięta w grę, w której ciężko było zwyciężyć. Subtelne mylenie tropów, zacieranie śladów i ten którego uważamy za winnego popełnionych morderstw niekoniecznie nim jest. I chociaż rzeczywiście, zgadłam, rozwiązałam sprawę, wygrałam, to trudno było mi się pogodzić z takim rozwojem wypadków.
Nie pomagała w tym także stara, jak świat zasada literatury, iż jeśli w pierwszej scenie na ścianie wisi strzelba, to w ostatniej scenie na pewno wystrzeli.

Niemniej jednak, zamknęłam "Niewidzialnego" z poczuciem poznania ciekawej, niebanalnej lektury. I tak, jak nietrudno przyszło mi wytypowanie potencjalnego sprawcy (praktycznie od razu wiedziałam kto nim jest), z taką samą łatwością postanowiła sięgnąć po pozostałe tomy sagi o komisarzu Knutasie.

Ocena: 4,5/6


Myślę już też o innych twórcach gatunku, z Mankellem i Larssonem na czele. Zapowiada się prawdziwa skandynawska kryminalna uczta!

9 komentarzy:

  1. polecam równieź Johana Theorin'a

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle osób poleca tą książkę, a je nie wiem, kiedy będzie dane mi ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skandynawskie kryminały są świetne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam różne opinie o tej książce, muszę w końcu sama spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Startowałam w konkursie,w której ta książka była do wygrania.
    Z pewnością po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam, nie słyszałam o tej książce, ale kryminały jakoś mnie specjalnie nie ciągną ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytajodlewej, dziękuję za polecankę. Wcześniej nie słyszałam o tym autorze, a lubię odkrywać nowe horyzonty. Pozdrawiam :)

    Vampire_Slayer, myślę, że nie ma pośpiechu :) Zwłaszcza jeśli wcześniej czytałaś kryminały skandynawskie. Wiele osób ta książka rozczarowała. Ja w tym temacie jestem nowicjuszem, więc chyba mi się tym razem upiekło. Pozdrawiam :)

    beatrix73, dopiero raczkuję w temacie skandynawskich kryminałów, ale mam nadzieję, że kolejne próby będą coraz lepsze. Pozdrawiam :)

    Isabelle, polecam spróbować. Ale nie nastawiaj się na nic olśniewającego. Wtedy na pewno pozytywnie się zaskoczysz. Pozdrawiam :)

    Samash, na pewno warto ją zdobyć. Mnie zachęciła nie tylko do zbadania dalszych części serii, ale też do zapoznania się z nordycką literaturą. Pozdrawiam :)

    przyjemnostki, ja też kiedyś nie lubiłam kryminałów - wydawało mi się, że są to książki mało wartościowe, powieści "jednorazowe". Ale szybko przekonałam się, że nie mogę czytać cały czas wielkiej literatury, niosącej życiowe prawdy, przesłania i będącej jednocześnie przystanią do której należy wracać. Jedyną możliwością na uwolnienie się od takiego marazmu i przesytu była zmiana gatunku. Do wyboru miałam romans harleqinowski, tzw. literaturę kobiecą, bądź właśnie kryminał.
    Spróbowałam kryminału i nie tylko się nie rozczarowałam, ale wciągnęłam :) Od tamtej pory czytam regularnie.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak czytam recenzje tej książki i coraz bardziej mnie ciekawi, jak ja ją odbiorę. Tak różnie jest oceniana... Ale mam egzemplarz, więc mogę zweryfikować wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Maioofka, wobec tego z niecierpliwością czekam na Twoje wrażenia z tej książki.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...