poniedziałek, 14 listopada 2011

Herbatniki z IKEI. "Słodkie lato" Mari Jungstedt

Lepkie lato.
Długie, piaszczyste plaże. Chłodne fale Bałtyku obmywające przybrzeżne formacje skalne. Srogi klimat i surowa architektura.

Peter Bovide w tej scenerii spędza swój urlop. Podobnie jak tysiące Szwedów, wraz z rodziną zatrzymuje się na urokliwej wyspie Fårö. Od wielu lat, całą rodziną, państwo Bovide z dwojgiem dzieci, spędzają wakacje na tamtejszym kempingu. Peter doskonale odpoczywa od trudności zawodowych opalając się na plaży, pływając, czy uprawiając intensywny, poranny jogging.


Zapewne rodzina Bovide nie wie, że ponad 20 lat wcześniej, także w ogniu lipcowego upału, znajdujące się w pobliżu miasteczko Fårösund odwiedzili niezwykli, jak na tamte czasy, goście - czteroosobowa rodzina zza bloku wschodniego, z samego serca NRD.

Ale rodzina Petera nie miałabym nawet czasu o tym myśleć, bo nagle, w trakcie wymarzonych wakacji, Peter zostaje znaleziony na plaży. Mężczyzna został brutalnie zamordowany podczas porannej przebieżki. W dodatku motywy morderstwa nie są do końca jasne, gdyż ten prężny przedsiębiorca, wzorowy ojciec, kochający mąż nie miał praktycznie żadnych wrogów. Czyżby?

Ekipa śledcza, wyjątkowo pod dyktando Karin Jacobsson, zastępującej przebywającego na urlopie wypoczynkowym Knutasa, musi szybko znaleźć winowajcę. Wszak sezon letni rozkwita, wakacje na Gotlandii i Fårö planuje coraz więcej osób, także mieszkańców Szwecji kontynentalnej i panika z powodu grasującego mordercy nie byłaby z pewnością wskazana.

Czy pomysłowej, lecz nieco skłóconej, drużynie Andersa Knutasa uda się znaleźć właściwy motyw zbrodni? Czy pogoń za zabójcą stanie się wreszcie owocna?

Po co czterosobowa niemiecka rodzina przybyła na Gotlandię w 1985 roku? Czego szukali i jaki to miało związek z rozbitym 121 lat wcześniej rosyjskim statkiem?

Odpowiedź na te wszystkie pytania przysporzy Wam niemałej uciechy. Bowiem każda zagadka w piątej już części gotlandzkiego cyklu o Andersie Knutasie, o bardzo przewrotnym tytule "Słodkie lato" autorstwa Mari Jungstedt goni następną.
Wzburzone okrutną zbrodnią dwie sąsiadki - wyspy Gotlandia i Fårö - nawet pomimo ładnej pogody, zachęcających plaż, zapierających dech w piersiach krajobrazów pozostają dla Czytelnika miejscami bardzo surowymi, sterylnymi, a przy tym dosyć niebezpiecznymi.

Na mój odbiór tej książki, nie ukrywam, z pewnością niemały wpływ miał brak zachowania odpowiedniej chronologii, czy to w czytaniu, czy przede wszystkim w wydaniu książek Jungstedt w Polsce.
Jeden z ciekawszych wątków całej serii przez przedziwne zabiegi wydawnicze był dla mnie w tym tomie prawie całkowicie stracony - doskonale wiedziałam, co wydarzy się w życiu Johana i Emmy, mniej więcej znałam także, chociaż nieco pobieżnie, zakończenie śledztwa.

Jednakowoż wątek kryminalny zaskoczył mnie i zaciekawił tak bardzo, iż prawie wybaczyłam wydawcy tę całą achronologię. Finał powieści niestety mnie nie porwał, po prostu domyślałam się jakie jest rozwiązanie zagadki.

Niemniej jednak "Słodkie lato" to kryminalna rozrywka na całkiem dobrym poziomie. Potrafi zaskoczyć, rozbawić. Książka ta jest faktycznie nieco słodka, ale przy tym wcale niepolukrowana i momentami nawet bardzo gorzka. Powieść, rzekłabym, w sam raz na ciemne, smutne, bo listopadowe, popołudnia.

Ocena: 4,5/6


Zdaję sobie sprawę, że Jungstedt pisze nierówno. Że odbiega nieco od skandynawskich geniuszy kryminału, w tym od wielkiego Larssona, czy od nordyckich książek Sigurðardóttir. Ale nie zmienia to faktu, iż ja Panią Mari bardzo lubię i z przyjemnością czytam kolejne tomy jej cyklu. Teraz czeka na mnie co prawda już tylko ostatnia część serii o Andersie Knutasie, lecz mam taką cichutką nadzieję, że autorka coś tam jeszcze "przeskrobie" :)

Długi weekend dobiegł końca. Następny to już ten typowo świąteczny i noworoczny przy okazji. A ja od jutra będę miała troszkę więcej zajęć, co też nieco mnie cieszy, bo przestanę gnuśnieć w domu. Z pewnością będzie to oznaczało też mniej czasu na czytanie, ale przecież, gdy człowiek ma dużo do zrobienia to lepiej się organizuje. Od jutra zaczynam rehabilitację, która ma mi przynieść ulgę. Oby!

I obym w przerwach pomiędzy kolejnymi zabiegami miała czas na sięgnięcie po Kindelka ;)

7 komentarzy:

  1. Wszyscy się zachwycają kryminałami ze Szwecji. Ja póki co nie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam jeszcze żadnej książki tej pani, ale muszę nadrobić:) Swój romans ze skandynawskimi kryminałami dopiero zaczynam. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się nawet,nawet. Może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwie części mam, ale muszę się "doinformować" - jak to czytać w dobrej kolejności, bo już słyszałam, że dziwnie u nas wydają tę serię.
    Życzę wszystkiego dobrego - oby rehabilitacja przyniosła oczekiwane skutki.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam jedną książkę tej autorki, dopiero jej lektura zobliguje (lub wprost przeciwnie?) mnie do dalszych poszukiwań. Ale póki co brzmi nieżle. Sczerze wolę kryminały pisane męską ręką ale widzę, że Jungstedt też daje radę. Cieszy mnie to :)
    Pozdrowienia :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Po lekturze "Umierającego Dandysa" nie mam wielkiej ochoty na kolejną gotlandzką przygodę. Mimo to. na pewno kiedyś, kiedy moja pamięć poważnie zacznie szwankować to ucapię powieść tej autorka, bo w jej książkach jakaś jednak magia jest :)

    Czasu, czasu życzę, powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisanyinaczej, też tak miałam do niedawna. Byłam nawet dumna, że nie dawałam się skusić na jakikolwiek skandynawski kryminał. Aż tu nagle postanowiłam raz spróbować - i przepadłam! Prawdopodobnie z Tobą też tak będzie, więc uważaj ;) Pozdrawiam!

    Patko, to życzę miłego romansu. Kryminały skandynawskie są wdzięczne, miłe, czasami prawdziwie ekscytujące, więc myślę, że warto. Pozdrawiam!

    Miravelle, jest bardzo nawet, nawet. Pozdrawiam!

    Beatrix73, no tak. Ja spotkałam się z dwojaką numeracją serii. Natomiast po przeczytaniu wszystkich sześciu części (na siódmą właśnie czekam) wiem już że tylko jedna kolejność jest możliwa i słuszna ;) Warto iść chronologicznie, bo wtedy faktycznie nic się nie traci. Pozdrawiam!

    Kingo, faktycznie kobiety mają bardziej subtelną i delikatną rękę do kryminałów. U Jungstedt flaki nie wylewają się w każdym zaułku, komisarz nie jest niewiernym alkoholikiem, a ofiary zwykle nie mają jakiś strasznie mrocznych tajemnic (z małymi wyjątkami) i ma to też niewątpliwie swoje plusy.
    Niemniej jednak Agatha Christie na pewno była kobietą, a przy tym prawdziwą cesarzową kryminału :)
    Ja nie przywiązuję do płci autora zbyt wielkiej wagi. Raczej liczy się treść.
    Pozdrawiam!

    Natulo, ten "Dandys" jest oceniany w tak różny sposób, a mnie się, o dziwo, bardzo podobał. Cóż, każda potwora znajdzie swojego amatora ;) Mnie znudził nieco następny tom, którego recenzję właśnie opublikowałam, a słyszałam głosy, iż według niektórych był on naprawdę świetny.
    Jednak jak już niechęć Ci minie to spróbuj - myślę, że warto.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...