sobota, 26 marca 2011

Balet na weekend. "Black Swan" reż. Darren Aronofsky

Mógłbyś przysiąc że
Widziałeś wczoraj skrzydła jej
Jak je chowała pod sukienką
Lecz ona

To nie ptak czy nie widzisz?

"To nie ptak" Kayah & Bregović

Ninę poznajemy w momencie zwrotnym dla jej kariery w balecie. Wieloletnia gwiazda, autorytet dla wszystkich tancerek - Beth - odchodzi z zespołu i udaje się na nieco przedwczesną emeryturę. Jednocześnie w nowojorskim teatrze rozpoczyna się reorganizacja grupy, a w nowym sezonie zespół ma wystawić jeden z najpiękniejszych baletów na świecie - "Jezioro łabędzie". Już od samego początku wiadomo, że zapowiada się ostra i nie zawsze sprawiedliwa walka o swoistego rodzaju "baletowe dominium mundi".

Czy w tej brutalnej i morderczej rywalizacji delikatna, skromna oraz nieśmiała Nina znajdzie swoje miejsce?
Chcąc zostać wielką tancerką, podziwianą przez miliony będzie musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie tylko stanąć do bezwzględnego wyścigu szczurów, ale przede wszystkim go wygrać.

czwartek, 24 marca 2011

Gibkość woskowa. "Rzeka szaleństwa" Marek P. Wiśniewski

W dawnych kulturach życie toczyło się nad wodą. Ludzie rodzili się, żyli, pracowali, zakładali rodziny i umierali w cieniu wielkich rzek darujących im życiodajną siłę, a ponadto gaszących pragnienie, dających zatrudnienie
i ochłodę.
Ale rzeka to żywioł. Przez wieki marginalizowany, pomijany, teraz przybiera na znaczeniu, chociaż jest tak samo nieprzewidywalny, jak niegdyś.

Michał Marlowski nie ma w tym względzie żadnego doświadczenia. Jest co prawda z zawodu logistykiem, specjalistą od transportu śródlądowego, ale woli stąpać twardo po ziemi,
a nie po pokładzie.

Ten szczur lądowy, niewolny od problemów osobistych, dostaje jednak bardzo ciekawe i niezwykle opłacalne zlecenie. Ma przetransportować ze Szczecina do Sieradza ładunek wielkogabarytowy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby środkiem transportu nie była barka.
Dosyć niespotykana ekspedycja, wydawałoby się spokojną i ułożoną ludzkimi rękami rzeką przeradza się jednak w przedziwny, nieco przerażający oraz zarazem intrygujący ciąg zdarzeń.
Zwariowana załoga w osobach kapitana i bosmana, tajemniczy przybysz, który śledzi naszych bohaterów, nocne lęki - to wszystko wcale nie ułatwia Michałowi pojęcia, o co w tej całej podróży tak naprawdę chodzi. Bo przecież wyraźnie nie tylko o dostarczenie towaru do celu...

czwartek, 17 marca 2011

Wielkie Arkana zbrodni. "Ostatnią kartą jest Śmierć" Anna Klejzerowicz

W każdy zwyczajny poranek sprawdzając pocztę elektroniczną dowiaduję się, że jako posiadaczka takiego, a nie innego imienia powinnam wyczuć intencje spamerów i klucz do ich ukrytego świata. Ewentualnie korzystając ze swego numerologicznego sprytu i silnej woli winnam pozbyć się niechcianych wiadomości iście wirtualnie.
Lecz jadąc tramwajem na uczelnię, umilając sobie czas lekturą gazety już z ledwością się powstrzymuję przed wysłaniem wiadomości tekstowej na czterocyfrowy numer. Ten numer, ten zdalny jasnowidz stanowić ma moją przepustkę do szczęśliwego życia, udanego związku rozjaśnionego rumianymi buziami dzieci. Przewracam leniwie strony i wreszcie mam jakąś nadzieję.
"Dzisiejszy dzień będzie owocny. W życiu zawodowym i sferze finansów licz na sukces, w miłości na przypadek". A wszystko z tej okazji, że w mój zodiak wszedł właśnie Księżyc. Albo Wenus.

Nie, nigdy nie patrzę w szklaną kulę, nie badam układu fusów na dnie kubka z dopiero co wypitą herbatą, ani nie szukam w dziwnym układzie kart komputerowego pasjansa recepty na obecną rzeczywistość.

środa, 9 marca 2011

Dworskie ploteczki

Bale, piękne suknie, wytworne surduty gentlemanów, a wśród nich ten jedyny symbol niepodzielnej władzy - korona zdobiąca głowę oświeconego monarchy.


Pomimo krytyki, zgnuśnienia i antydemokratycznych wartości monarchia (także absolutna) była w wielu krajach europejskich jedyną formą rządów trwającą nieprzerwanie kilka wieków. Szczególne doniesienia z dwóch, odwiecznie ze sobą rywalizujących, monarszych państwowości napędzały i oburzały ówczesną światową opinię publiczną.

W pierwszym kraju monarchię szybko zastąpiono prężnym republikanizmem, zaś w tym drugim król pozostał na stanowisku i trwa do dzisiaj, z powodzeniem tworząc jedno z ogniw tradycyjnego systemu parlamentarnego.

Przyglądnijmy się im nieco bliżej.

sobota, 26 lutego 2011

Jego oniryczna wysokość... "Książę Mgły" Carlos Ruiz Zafón

Z początków swego istnienia najczęściej pamiętamy wielką niewyraźną plamę. Łóżko ze szczebelkami, smaczny, słodki grysik w butelce z cumelkiem, miliony rozrzuconych klocków, puszystość zasypki oraz delikatne dłonie mamy, pachnącej świeżo i przyjemnie. Później są już niekończące się zabawy, inspirowane bogatą wyobraźnią oraz prawdziwe wyzwanie - wytrwanie kilku czterdziestopięciominutowych chwil bez ruchu, w pełnej koncentracji i skupieniu.
Dzieciństwo to nie tylko synonim nieograniczonych zabaw, beztroski, szczęścia, bezproblemowości, ale także czas pierwszych zawodów, nieszczęść, koszmarów.
Każde dziecko ma własne strachy, które go nawiedzają, prześladują i które w końcu znikają pobudzone eksplozją emocjonalnej dojrzałości. Jednych przeraża muminkowa Buka, drugich czarownica wyłaniająca się z szafy, innych nieuchronność śmierci i odejścia najbliższych, a niektórych całkiem realna klęska - wojna.

Maxa nie dręczyły żadne wyimaginowane koszmary. Realne właściwie też nie.
Nic dziwnego. Właśnie skończył trzynaście lat, stał się małym mężczyzną, a jego niewielki świat, ograniczony do rodzinnego miasta, domowych pieleszy, do tej pory niczym go nie zaskoczył, a wręcz jawił się mu, jako urokliwy zakątek, w którym on i jego rodzina -dwie siostry oraz rodzice - powinni czuć się bezpiecznie.

czwartek, 10 lutego 2011

Widzieć znaczy wiedzieć. "Bieguni" Olga Tokarczuk

Jeśli jest ciepły, letni dzień, słońce miło ogrzewa ramiona i głowę, promienie zaś odbijają się od zamkniętych powiek i trafiają na pobliski skwer to znaczy, że ja prawdopodobnie dokładnie, lecz zarazem flegmatycznie wyjmuję z mojej szafy pamiątki poprzednich upałów, słoności morza oraz leciutkiej, niczym ziarnko piasku, plaży.
Pakuję walizkę do samego dna. Jak zawsze klnę w duchu, iż już nic się tam nie zmieści, a potem dopakowuję kolejne zapomniane książki, buty na koturnie oraz tony kremów do opalania.
Tylko po to, by potem usłyszeć, że nawet w ciągu roku tyle nie przeczytałam. A w ogóle to jedziemy na bardzo skaliste wybrzeże, więc powinnam chodzić w trampkach lub lepiej boso. Słońce oczywiście tam nie może grzać bardziej niż u nas, a faktory, konsystencja i zapach są nieważne. Choćby były śliskie, przyjemne, tropikalne.

Zaginiony bagaż

Zapach jest przecież tak istotny.
Może właśnie to samo mleczko wklepuje w siebie zaginiona żona. Siedzi na opuszczonej, lecz bajecznie pięknej, plaży wyspy Vis i stara się przetrwać z małym dzieckiem. Nie dać się morzu, kamieniom, słońcu. I panice.
Chociaż nie. Ona przecież wszystko, co miała zostawiła w samochodzie: torebkę, komórkę, szminkę, męża.

To raczej ta kobieta na luksusowym jachcie u boku swego męża staruszka. Na pierwszy rzut oka - atrakcyjna czarna wdowa, bo która by chciała zamiast żoną być pielęgniarką?
To ona, przecież tak perwersyjnie opala się na greckim słońcu.

A może to mleczko po prostu istniało wcześniej? Wkradło się w świadomość ludzkości i zostało częścią jakiejś szerszej idei. Może używano go nawet do konserwacji ciała. Przecież teraz nawet na lotniskach uczą, że nasz byt jest naznaczony przez nowoczesne plagi. Skomplikowaną, niezrozumiałą, ale bardzo powabną konstelacyjność. I euforię spóźnienia.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...