Miłość swego życia można spotkać w różnych, nawet tych najmniej spodziewanych miejscach. Ludzie poznają się na imprezach, w dyskotekach, w środkach komunikacji miejskiej, na uczelniach, w pracy, czy nawet w wirtualnym świecie - poprzez gg i facebooka. Są jednak i tacy, którzy niekoniecznie miłości, ale przede wszystkim przygody szukają w miejscach egzotycznych, podczas odbywanych urlopów, w luksusowych hotelach w różnych bajecznych zakątkach naszego globu.
Na takich mężczyzn - szukających wakacyjnej rozrywki w najbardziej ekskluzywnych hotelach Lazurowego Wybrzeża - czeka Irene. Irene jest młoda, atrakcyjna, uwodzicielska i niezwykle seksowna. Jest też bardzo urocza, a swym urokiem bez trudu wabi osobników płci brzydkiej.
Irene, obok tylu zalet, ma jednak jedną, ogromną wadę - uwodząc wyłącznie bogatych, często starszych mężczyzn liczy na sponsoring z ich strony i wyciąga z nich tyle pieniędzy ile jest to możliwe, nie żywiąc do nich żadnego głębszego uczucia. Poza swym towarzystwem, wyglądem i ciałem nie może im nic więcej zaoferować w zamian. Brzmi nieco nieciekawie?
Jednak w końcu kosa trafia na kamień i Irene poznaje przypadkowo biednego kelnera Jeana, którego bierze za dobrze uposażonego milionera.
Ta komedia pomyłek nie kończy się jednak z odkryciem prawdy, bo losy tych dwojga splatają się nierozerwalnie. A co z tego wyniknie - musicie przekonać się sami.
"Miłość - nie przeszkadzać" w reżyserii Pierre Salvadori nie jest zwykłą komedyjką. Myślę, że trudno też powiedzieć, iż jest romansem, chociaż zarówno miłośnicy komedii, romansów, jak i po prostu zwykli wielbiciele ciekawych, dobrze opowiedzianych historii znajdą w tym filmie coś dla siebie. Największym atutem tego obrazu jest oczywiście Audrey Tautou, znana z głośnego filmu "Amelia", chociaż mnie bardzo podobał się również grający głównego bohatera Marokańczyk (o niezbyt wdzięcznym imieniu) Gad Elmaleh, który zdecydowanie nie jest powalająco przystojny, ale za to nie brakuje mu uroku osobistego.
Myślę, że to doskonała pozycja filmowa przed zbliżającym się wielkimi krokami latem, będącym czasem urlopowo-wakacyjnych wojaży. Polecam!
Ocena: 5/6
Obraz Salvadoriego oglądałam dwukrotnie - pierwszy raz na dużym ekranie, w Walentynki 2007 roku (wtedy jeszcze chciało nam się jakoś celebrować ten dzień, dzisiaj jest to jeden z wielu), a niedawno na małym ekranie, w domowym zaciszu przypomniałam sobie tę przezabawną historię.
I muszę Wam powiedzieć, że wciąż czaruje :)
to wszystko jest potrzebne by móc stworzyć wytrawnego Czytelnika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zgadza się. Francuskie komedie dość często tak mają... Nie mówiąc już o Audrey, jak zawsze przesympatyczna. Oczywiście większość z nas cierpi na Syndrom Amelii, a przecież Audrey potrafi być też bardzo kobieca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Zawsze gdy tylko gdzieś przeczytam o tym filmie stwierdzam, że muszę go obejrzeć. Niestety na tym też się kończy gdy wylatuje z głowy bądź jest przytłoczony milionem innych spraw.
OdpowiedzUsuńCo do Audrey to nie mam wyrobionego zdania. Raz zachwyca a raz gra poniżej przeciętej, ale to chyba lepsze niż bycie nijaką.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Miło wspominam ten seans, jedynie nie lubię scen miłosnych po pijaku ;P
OdpowiedzUsuńOglądałam!!! Chociaż tytuł mi wyleciał z głowy, po przeczytaniu Twoich wrażeń, jestem pewna, że widziałam ten film i zachwyciłam się wtedy rolą Audrey, bo wstyd się przyznać - "Amelii" nie widziałam do tej pory!
OdpowiedzUsuńBardzo mile wspominam, bo to nie było zwykłe, oklepane romansidło :)
Oglądałam, ale nie zachwycił mnie. Sympatyczna komedia o miłości:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście lubię Audrey i jej obecność wynagrodziła mi cały film:)
Widziałam go w kinie i pamiętam, że bardzo mi się spodobał, pomimo swojej przewidywalności. Piękna Audrey przyciąga przed ekrany, a z jej udziałem polecam szczególnie 'Bardzo długie zaręczyny' - genialny film i genialna jej rola! 'Amelii' nie widziałam, aż wstyd :)
OdpowiedzUsuńLinkuję i pozdrawiam, a przy okazji zapraszam w swoje strony: http://kreatywa.blogspot.com
I ja oglądałam go kiedyś, Audrey jak zwykle urocza :)
OdpowiedzUsuńA ja przyznaję, ze nie widziałam. Może czas zobaczyć.
OdpowiedzUsuńMiłość można spotkać również w tak dziwnych miejscach jak cmentarz. Słyszałam o takich ludziach. To musi być miłe uczucie, zmienić poglądy na temat cmentarzy :-)
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo się podobało, lekkie, wdzieczne, eleganckie i zabawne, widać, że Francja:) Też widziałam 2 razy, raz w kinie i raz na DVD. Sukienki do dziś uważam za piękne:)
OdpowiedzUsuń